wtorek, 21 stycznia 2014

Sebastianek-71

Jak już kiedyś wspomniałem, moje relacje rodzinne nie były złożone i ograniczały się właściwie tylko do mamy. Kilka razy do roku Ewelina kontaktowała się z innymi krewnymi, by złożyć życzenia z okazji świąt lub urodzin – ale to raczej wszystko.
Kiedy poszedłem do gimnazjum, mama zakopała topór wojenny (o ile w ogóle można mówić o jakiejkolwiek wojnie) ze swoją siostrą, Izabelą. Kobiety pokłóciły się dawno temu, gdy ta druga starała się przekonać mnie żebym zamieszkał u niej.
Po prawie dekadzie kompletnej ciszy, ciocia Iza zjawiła się na naszym podjeździe z butelką wina, bombonierką i swoją córką, Asią. Z początku nie poznałem ich, bo kiedy ostatni raz rozmawiałem z nimi twarzą w twarz, miałem sześć-siedem lat.
- Iza, co wy tu robicie? – Zapytała moja matka, wychodząc z domu.
- Czołem, siostrzyczko. Przyjechałyśmy, bo stęskniłyśmy się za wami. – Było to oczywiście jedno wielkie kłamstwo. Już wtedy domyśliłem się, że wizyta nie ma niczego wspólnego z tęsknotą. Zapewne chodziło o zwyczajne przeszpiegi – czyli jak się uczę, gdzie się uczę, jak poszedł mi egzamin po podstawówce, czy mama nie znalazła sobie nowego narzeczonego, ile zarabia w pracy i tak dalej, i tak dalej…

- Asia po maturze wybiera się na medycynę. Czyż to nie cudowne? – Entuzjazmowała się ciotka.
Rozmowa w większości dotyczyła naszego prywatnego życia, jak zdążyłem przewidzieć, ale także gloryfikowała wyczyny mojej kuzynki, która poza przywitaniem się, nie wypowiedziała ani jednego słowa.
- A ty, jakie masz plany na przyszłość? – Zapytała mnie ni stąd, ni zowąd kobieta.
- No… W sumie…
- Na takie pytania jest chyba zbyt wcześnie… Dajmy młodym żyć własnym życiem, co Iza? – Wtrąciła się Ewelina, za co w duchu jej dziękowałem.
- No nie wiem. Dzieciom trzeba ułożyć plan, im szybciej tym lepiej. Co inaczej będą marnować czas i talenty. – Uraziło mnie to. Czułem jad wylewający się z każdym słowem.
- Och, naprawdę wiedziałaś ciociu, że Asia wykazywała talent do medycyny, gdy jeszcze nie potrafiła chodzić? – Rzuciłem, przez zaciśnięte zęby. Trafiona, zatopiona.

Moja riposta zakończyła temat edukacji i przyszłości, zboczyła za to na tor… Uzębienia Asi. Rzeczywiście, dziewczyna miała w ustach chyba kilogram stali, którym zachwyciłby się każdy znajomy Spermy ze slamsów.
- Asia ma wąską szczękę i gdy tylko zaczęły wychodzić jej ósemki, zdecydowaliśmy się działać. – Relacjonowała Izabela. – Poszliśmy do znajomego dentysty, świetnego fachowca i postanowiliśmy usunąć jej trójki, żeby miała równy i zdrowy uśmiech…
- Co? – Zapytałem, niedowierzając. Ewelina siedziała z identycznym wyrazem twarzy tuż obok.
- Po to właśnie jest aparat – żeby usunąć powstałe przestrzenie…
Kuzynka uśmiechnęła się, ukazując nam swoje zęby i szpary pomiędzy dwójkami i czwórkami. Wcześniej nie zwróciłem na nie uwagi, ale w końcu, kto koncentrowałby się na takich drobiazgach?
- Nie, nie wierzę. Po co w ogóle wyrywać zdrowe zęby? Nie ogarniam!
Uśmiech Asi znikł tak nagle, jak się pojawił, gdy dziewczyna spostrzegła, jak zareagowałem na wieść, o cudzie dentystycznym na miarę XXI wieku.
- Żeby ładnie wyglądać. – Odparła bez namysłu ciotka.
W głowie kołatały mi bez przerwy zaledwie dwa słowa: „ja pierdolę”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz