wtorek, 29 października 2013

Sebastianek-17

Zakończenie gimnazjum było wielkim wydarzeniem - napisaliśmy egzaminy, od tej chwili dotyczyły nas sprawy dorosłych - jak matura, prawo jazdy i możliwość legalnego nabywania alkoholu.
Urządziliśmy więc pożegnalne spotkanie, na początku wakacji, na którym wszyscy obecni powiedzieli, do jakiej szkoły mają zamiar iść i co chcieliby robić w życiu (tia, szesnastolatki są pewne takich rzeczy xD).
Gdy dochodziły już powoli godziny wieczorne, większość zbiorowiska się rozeszła - ostała się właściwie tylko elita.
Oczywiście nie zabrakło tam mnie, Młodego i Spermy. Ponadto, były też dwie dziewczyny - Andżelika i jej najlepsza przyjaciółka Ada (bliźniacza siostra Tymka, w przeciwieństwie do niego względnie normalna, choć nieco niewyżyta seksualnie).
Andżelika była skarbnikiem w trzeciej klasie i jakimś cudem posiadała nieco ponad 10 zł pozostałe z budżetu.
Postanowiliśmy iść w tango.

Sperma, jako najwyższy z nas, został oddelegowany do zakupienia trunków - i choć miał wziąć piwa, finalnie wyszedł ze sklepu, dumnie dzierżąc reklamówkę z kilkoma plastikowymi butelkami wypełnionymi szkarłatną, klarowną nalewką.
No, może nie tak do końca klarowną.

Pierwszym naszym stanowiskiem okazał się pobliski ogródek działkowy - zaszyliśmy się wśród krzewów (tak, że nie byliśmy widoczni z żadnej ze stron), po czym zaczęliśmy sączyć nalewki.
Dla mnie, Andżeliki i Ady był to pierwszy kontakt z tego typu alkoholem - i właściwie z tego powodu wydawało nam się, że mamy do czynienia ze zwykłym soczkiem, z odrobiną prądu.
Opróżnialiśmy w szalonym tempie kolejne kubki, nie wiedząc, z czym mamy do czynienia. W pewnym momencie wyprzedziliśmy nawet Młodego i Spermę, którzy uchodzili (dalej uchodzą) za speców w dziedzinie tanich alkoholi bazujących na siarce.

Poczuliśmy procenty w głowach. Ale niestety nalewki się skończyły - wyruszyliśmy po kolejne, tym razem do innego sklepu.
Po raz kolejny Sperma stanął na wysokości zadania i wrócił z trzema nowymi butelkami.
Jednakże, byliśmy już na tyle zmęczeni, że nie mieliśmy sił wracać do ogródków działkowych - zdecydowaliśmy się na pobliską ławkę, w cieniu starych kamienic.

Jak już zdążyłem wspomnieć, większość z nas nie wiedziała, co pije i czym skutkuje spożycie czegoś takiego.
Z uśmiechami na twarzy, dziarsko opróżnialiśmy więc kolejne kubeczki, gdy wtem, w przeciągu minut, zupełnie nas zmogło.
Andżelika i Ada bezwładnie opadły jedna na drugą, a ja bujałem się wkoło, mając helikopter w głowie.
Wtedy rozpoczęły się chwilowe zaniki pamięci - pamiętam jedynie, jak Młody próbował nakierować mnie na pobliski trzepak, bym przytrzymał się jego rurek. Poskutkowało - jakoś się trzymałem.

Jak udało mi się dowiedzieć, niedługo potem rozdzieliliśmy się - mnie przygarnął trzeźwiejszy Młody, a dziewczęta poszły ze Spermą.

Szliśmy tak powoli, skrajem ulicy, po czym oznajmiłem:
- Mody cho na łonki musze odetchnocz powietrze bo jeste piany.
- Dobra chodź odetchniemy wytrzeźwiejemy xD
Mniej więcej w połowie drogi, straciłem siłę w nogach i Młody musiał mnie wziąć pod ramię.
Kolejna teleportacja.
Tym razem staliśmy niedaleko śmietników, przy których buszował śmieciarz, który miał sklepowy wózek.
- Poczekaj tu, ja zaraz wracam. - Powiedział Młody, po czym pomógł mi przytrzymać się jednego z posadzonych jakiś czas wcześniej drzewek.
On sam poszedł w stronę śmieciarza.
- Panie, daj pan ten wózek, bo mój kolega jest zmęczony i chcę go odprowadzić do domu.
Śmieciarz wyciągnął z kieszeni nóż.
- Ty wiesz kim ja jestem gnoju? Byłem mistrzem ju jitsu dwajścia lat temu.
Młody podniósł ręce w pokojowym geście i odszedł. Plan się nie powiódł.

W drodze na łąki, spotkaliśmy Spermę i dziewczyny. Andżelika, która wypiła mniej od Ady, trzymała się na własnych nogach. Koleżanka spoczywała w ramionach Spermy.
Teleportacja.

Szliśmy w stronę jednego z mostków, łączących dwa brzegi dopływów do głównej rzeki.
Usiedliśmy.

Ada z nas wszystkich była najbardziej piana, choć mnie nie brakowało wcale wiele do jej stanu.
Ciszę rozdarł dzwonek telefonu Ady.
- O kurwa, to jej telefon! - Zapiszczała Andżelika.
- Odbierz go! - Odpowiedział zdenerwowany Młody.
Dziewczyna wyjęła telefon z kieszeni nieprzytomnej koleżanki. Młody posadził Adę na swoich kolanach, by czasem nie spadła z mostku.
- Halo? - Zająknęła się Andżelika.
- Z tej strony Andżelika.
- Ada nie może podejść do telefonu. Oglądałyśmy do późna film i usnęła w trakcie…
W tym momencie Młody zrzucił na ziemię Adę (upadła jak szmaciana lalka).
- KURWA! ONA MNIE OJSZCZAŁA!
Głos dobiegający z telefonu był na tyle głośny, że wszyscy go usłyszeliśmy.
- Andżelika? Gdzie wy jesteście?!
- Na mostku, na łąkach… - Odpowiedziała zapłakana Andżelika.

Gdy zbieraliśmy się do ucieczki, Młody początkowo chciał mnie wrzucić w pobliskie krzaki i wrócić, gdy będzie już bezpiecznie.
Finalnie zwyciężyły koleżeńskie zobowiązania i Sperma zarzucił mnie sobie na ramię, jak worek ziemniaków. Potem rozpoczęliśmy ucieczkę.

Mniej więcej w tej chwili przy mostku zjawił się Adolf, tradycyjnie z psem, po czym rozpoczął pościg za nami.
Teleportacja.

Dość, by powiedzieć, że chłopaki zanieśli mnie do domu. Leżąc w łóżku, zaczęło mi się ślizgać sprzęgło (zrywy wymiotne), po czym zwróciłem do podstawionego wiadra wszystko to, co wypiłem. Potem usnąłem, nieprzytomnym snem.

Następnego dnia odwiedzili mnie Sperma i Młody. Dowiedziałem się, że gdy Adolf pierwszy raz podszedł na mostku do córki tego wieczora (w pozycji siedzącej, podtrzymywanej przez Andżelę), to uderzył ją tak mocno, że obie upadły na ziemię.
Ada trafiła tej nocy do szpitala na płukanie żołądka i do końca wakacji była całkowicie uziemiona w domu.

Co do mnie, to przez następnych kilka lat nie mogłem jeść/pić niczego, co miało smak malin albo wiśni. Nawet słodyczy.
W żadnym wypadku nie jestem też w stanie pić win, wszelkiej maści, nawet tych z wyższej półki - bo od razu mam mdłości.

poniedziałek, 28 października 2013

Basen

Kurwa. Poszedłem, wczoraj kurwa na basen.
Miałem taką myśl, żeby se hardo fapnąć do pamięciówek po tym jak naoglądam się pienieznych loszek w strojach kąpielowych.
Zabrałem slipy do plywania i cala reszte gowna i kolo 22 wyszedlem z domu.
Pływanie nocą czy jakoś tak to się nazywało. Wszystkie światła na basenie były zgaszone i świeciły się tylko takie lampy pod wodą, chuja było widać. Pieniadz polecam xD Wskoczylem sobie do basenu i zacząłem plywac zabka, zatrzymalem sie po kilku basenach i obcinałem innych ludzi co by wyszukać jakieś młode karynki z jedrnymi nóżkami. Znalazłem tylko jedna na oko 14 18 latke xD Oczywiście zmieniłem tor i starałem się ją dogonić co by obejrzeć z bliska. Kiedy mi się to udało nurkowałem pod wodę i umieszczałem wzrok w jej zasłoniętej strojem, ale hardo widocznej owłosionej cipce xD (ale czarne, cienkie i nadodatek za waskie majtki najlepsze). Każdy jej ruch gdy płyneła żabą był dla mojego kutacza sygnałem do tej słynnej erekcji, za każdym razem gdy rozszerzała nogi niczym w szpagacie ja widziałem dokładnie jak majtki zwężają się i podciągają opinając 2 fałdy skóry, zza których wychodzą włoski. Płynąłem tak 2 baseny, aż dotarło do mnie, że może to być trochę podejrzane i zrobiłem przerwę, po której znów śledziłem ją pod wodą xD Moje szczęście nie trwało wiecznie. Gdy zatrzymała się, podszedł do niej jakiś Janusz, w moim domyśle ojciec, po czym ona zmieniła tor oglądając się na mnie ;_;
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo miałem całą mase fapmateriału i zamierzałem go szybko wykorzystać.
Wyszedłem z wody i już chciałem udać się do kibla, gdy do głowy wpadła mi lepsza myśl - sauna. Były 2, parowa i sucha. Najpierw zajrzałem do parowej, 2 stare janusze o brzuchach jak piłki 5kg piłki lekarskie. Poszedłem dalej, do sauny suchej. Pusto! O gurwa, czułem się jakbym miał zaraz uprawiać te słynne seksy, wlazłem na najwyzszy poziom siedzeń, mało głową sufitu nie dotykałem xD
Przez chwilę obserowałem, jak ma się sytuacja z innymi użytkownikami basenu, co prawda było ich bardzo niewielu więc miałem nadzieję, że żaden nie będzie korzystał w sauny.
W pomieszczeniu było właściwie dosyć ciemno, świeciła się tylko taka pomarańczowa lampka w rogu.
Raz kozie śmierć pomyślałem i wyciągnąłem stojącego kutasa ze slipek. Zacząłem hardo masować nasłuchując kroków lub rozmów. Szybko znudziło mnie masowanie żołędzia i zacząłem fapać, było strasznie niewygodnie, bo jajca zatrzymywały mi się w majtkach i szarpały za włosy xD Wyciągnąłem jajca na majtki i dalej fapałem, ale to dalej nie było to. Majty mocno obcisłe i nierozciagliwe uciskały mi jajca i bałem się, że moglyby wstrzymac wytrysk. Schowałem penis do gaci i wyszedlem oblukac czy nikt nie nadchodzi. Czysto.
>kurwa co sie bede czail
Wlazłem do sauny, usiadłem najwyżej i sciagnalem gacie aż do samych kostek. O jak pieniężnie fapałem myśląc o tym jak młoda pływaczka układa nogi w stylu klasycznym, myslalem o jej cudownych gładkich jak aksamit nogach i wklęsłym burzchu, opalonej skórze i malutkich stópkach :3
Fapałem coraz mocniej, a luźne jak torba starego dziada jajca obijały się o deski siedziska, kutas nabrzmiał i pompował się przy każdym ruchu reką.
Zapomniałem o wszystkich troskach, byłem szczęśliwy jak nigdy, prawie jakbym ruchał tą sliczną loszkę.
Nagle jak coś nie pierdolnie w drzwi, patrze a to drzwi się otwierają, a przede mną stają dwie loszki 8/10 w kusych strojach kąpielowych śmiejąc się i rozmawiając. Dopiero po chwili spostrzegły co robię i staneły jak wryte. Ja w akcie rozpaczy zerwałem się z ławki i jak nie pierdolnąłem czołem w sufit, zjebałem się z obu poziomów ławek i spadłem pod samo palenisko z kamieniami mało o nie nie zachaczając. Chwile leżałem próbojąc dojść do siebie i wstać, a loszki w tym czasie z oszołomienia przeszły w śmiech i zaczeły chichotać zakrywając usta. Jedna szybko ukucnęła i ściągnęła moje slipki ze stóp, otworzyła drzwi i wyrzuciła je na zewnątrz pod samo okno basenowego baru. Ja nadal leżałem i próbując wstać przycisnąłem sobie jedno z jąder udem. Worek z jajcami wisiał mi chyba do kolan był tak luźny, że mogłbym na nim zawiązać supeł, do tego kutas w jednej chwili przestał stać i opadł cały wypełniony krwią. Czułem jak obijał mi się o udo i był wielki jak nigdy podczas spoczynku...

Tak jak mówiłem, próbujac wstać i zakryć jednocześnie swoje przyrodzenie przycisnałem mocno jedno z jąder i momentalnie rozluźniłem nogi rozkładając je. Poczułem jak moszna dotyka ziemi, była tak kurwa luźna, a jaja tak duże. Kutas obił się z nogi na nogę i wpadł w zagłębienie miedzy udem a podbrzuszem. Loszki jeszcze bardziej zachichotały i podeszły do mojej zwijającej się z bólu sylwetki. Jedna usiadła na ławce nad moją głową, a druga uklęknęła przed moimi rozwartymi nogami cały czas zakrywając usta i śmiejąc się. Miała piękne ciemnobrązowe włosy upięte w coś ala kok, do tego chudziutkie rączki i małe piersi schowane w bialutkim staniku który doskonale kontrastował z jej machoniową skórą. Popatrzyłem na majteczki, a jak, opieły idealnie cipkę naciągając się przy klękaniu i oparciu pośladków na piętach. Druga loszka, której dokładnie nie widziałem w tym czasie zaśmiała się głośno i urywając śmiech wyszeptała piskiliwym głosikiem
>ale wielkie jajka hehehe
Plaza klęcząca przede mną oparła dłonie na złączonych kolanach i przybliżyła głowę w moją stronę wybuchając śmiechem i znów zakrywając, malutką dłonią z białymi paznokciami, usta.
Podkuliłem szybko nogi i zasłoniłem rękoma kutasa z leżacą na ziemi moszną. Nie bardzo wiedziałem co mam powiedzieć, bo uszy płoneły mi ze wstydu, więc wycedziłem jakieś idiotyczne
>ale co?
One znów zachichotały jak w jakimś koszmarze, popatrzyły się na siebie wymownie i wybuchły śmiechem.
>no nic, nic xD
>faceci mają rózne dziwne pomysly hehe
Szukałem na gwałt jakiejś wymówki, ale nic nie przychodziło mi do głowy i znów palnąłem jakieś głupstwo
>hehe noo, ale ja nie he he
>nie no spoko ja też mialam kiedys taka fantazje, zeby zrobic cos takiego na basenie przy ludziach hehe
Jej koleżanka siedząc nade mną znów wybuchła śmiechem i dodała
>noo ja tez hehe xD
Poczułem troche lepiej i probojac jakos zakonczyc ta zenujaca sytuacje zapytalem
>moglabys wziac i dac mi moje gacie hehe, bo to nie basen nudystow hehe
one znów się zaśmiały a brunetka odpowiedziała
>no a to nie jest sauna dla walacych konia duzych chlopców hehe
I parskneły śmiechem, ta siedząca nad moją głową mało nie spadła tak się śmiala. Obciąłem ją wzrokiem i zobaczyłem blondyneczke z króciotkimi włosami do szyi i usmiechem od ucha do ucha. Ta za to miała równie chude ciało, ale duże i rozpływajace sie piersi. Błękitny strój w paski trzymał to wszystko w kupie. A ona ciągle się smiała jak pojebana.
>no dziewczyny, dajcie mi majty co
I znów śmiech, już zaczeło mnie to irytować, a kutasa tylko podniecać, bo stał jak pojebany, ledwo go w rekach ustrzymywalem.
>hmm, no dobra, ale zagramy o nie w "prawda albo wyzwanie"
>czo?
>no taka gra hehe, albo wybierasz pytanie albo wyzwanie i jak nie wykonasz albo nie odpowiesz to przegrywasz
O gurwa, już znałem pytanie, byłoby o prawictwo xD
>czo, nie rozumiem
>no jak wybierasz pytanie, to my zadajemy ci pytanie, a jak wyzwanie to robisz jakas rzecz, ktora wybierzemy, jak wykonasz to masz punkt, moze byc? hehe
Już przypomialy mi sie czasy podstawowki, balem sie hardo upokorzenia, ale ta kurwa wywarla na mnie presje
>to jak majtki albo sie zegnamy, my wychodzimy i zabieramy majtki, a ty zostajesz i wychodzisz.. hmm.. jutro hehe
>dobra kurwa, niech bedzie
I one znów wybuchły szyderczym chichotem xD...

Bałem się tego pytania o prawictwo więc od razu bez namyslu rzuciłem
>wyzwanie
>dobra hihihi, 20 pompek, ale musisz dotknac brodą podlogi, i robisz je mimo wszystko, ok?
Śmiechłem hardo, bo bedac suchoklatesem bez problemu napierdalałem te 10 pompek, to i 20 bym zrobił.
Położylem się na ziemi, cały czas starając ukryć bonera i obijające się jajca.
>tylko nie oszukuj hehe
Popatrzyłem na nią i podniosłem się na rekach trzymając kutasa ścisietego miedzy nogami. Zacząłem pompować, przy trzeciej pompce kutas wyskoczył z pomiedzy nóg jak z procy i przez chwilę majtał się na od lewej do prawej. Blondyneczka wybuchła śmiechem i rozłożyła się na ławce ciągle rechocząc, czarnulka tylko lekko parskneła, zasłoniła usta rękami i obserowała dalej z uwagą licząc cichutko. Zrobiłem 10 z ciągle majtającym się kutasem, który gdy się kładłem szukał drogi ucieczki i wciskał się, a to na prawo a to na lewo wystając spod mojego brzucha i doprowadzając cycatką blondynke do jeszcze większego śmiechu.
>coś za łatwo ci idzie moj mily hehe
I brunetka wstając z kucaka wysuneła swoje stópki wielkosci mojej dłoni prosto pod moją twarz. Złączyła je w dziewczęcym zwyczaju i przykleiła ciało do ud, opierając brodę o kolana i patrząc się na mnie z uśmiechem.
>pamietaj, ze broda musisz dotknac podlogi XDDD
Zrobiłem 11 pompke dotykając ustami jej palców u stóp, zrobiłem jeszcze kolejne 3 z coraz większym wysiłkiem ciągle dotykając twarzą jej stópek. Blondynka w kończu wstała ze swojego śmiechowego paraliżu i cały czas ksztusząc się rechotem powiedziała, że mi pomoże i chwyciła majtającą się między nogami, długą do samej ziemi pałe i szybkim ruchem przeciągneła ją między udami prawie, że wpychając między pośladki, oczywiście wybuchła śmiechem
>no rób, rób, jeszcz nie skonczyles
No i pompowałem, całując stopy brunetce i pulsując ogromną knagą w dłoniach blondynki, która przytrzymywała palcami sam żołędź. Miałem już 18 pompek, gdy blondynka ścisnęła kapelusz mojego grzyba i pociągneła do góry. Zachłysnąłem się prawie powietrzem i momentalnie przewróciłem na bok uwalniając się z uścisku.
I znów śmiech.
>nie zaliczyłes hehe XD
>chyba majteczek dzis nie zobaczysz co, bedziesz z golym fiutkiem wracal
>kurwa przeszkodzilas mi
>mialobyc mimo wszystko, sam sie zgodziles hehe
>dobra dawaj kurwa to pytanie i konczymy
>dobra, sam tego chciałeś kochasiu xDD
Blondynka znów zaczeła rzucać się ze śmiechu majtając wielkimi cyckami, które lada moment wyskoczyły by ze stanika.
>byles kiedyś z dziewczyną hehe, co?
>bylem
Rzuciłem bez wachania, zeby uniknąć docinek, one przybrały zaś poważne i pełne ironii miny i patrzyły z niedowierzaniem
>taaak?
>ta, daj mi kapielowki
>nie wierze ci hehe
>to nie wierz, daj kapielowki
>jakie sa piersi?
>co jakie?
>no jakie sa w dotyku?
Tu zacząłem się znów czerwienić i pocić, było mi wystarczająco gorąco od sauny, one nie musiały dokładać mi wstydu.
>no jakie są co?
Z uśmiechem na twarzy drążyła mała czarna, opiarła się na rękach za plecami i usiadła na piętach wypinając piersi i pogłebiając zagłębienie w swoich majtkach jakby celowo.
>no miekkie takie, eee, no normalnie
>jak plastelina?
>no ta, daj kapielowki
Blondyna wybuchła śmiechem.
>a to ciekawe, za kłamstwo jest 0 punktów
Brunetka z wyraźnym uśmiechem nie zamierzała szybko ze mną skończyć. A do mnie dotarło dopiero po chwili co własnie powiedziałem.
>no nie jak plastelina, inne takie
Blondynka jak opentana parskała śmiechem i układała się co chwilę w innej pozycji, a po mojej odpowiedzi zerwała się tak gwałtownie, że wyskoczyła jej jedna z piersi, widziałem ten duży, ale dobrze zaznaczony sutek i obfitego cyca, jak u karmiącej matki. Był jednak jędrny, zwarty, nie rozlazły i do pępka, tego się nie spodziewałem.
>to się przekonaj, że nie są jak z plasteliny
Brunetka sineła głową, a blondyneczka ciągle się śmiejąc podniosła moją rękę i nachylając się położyła na swojej piersi. Po chwili wyjeła też drugą, stanik podnosił je lekko do góry uciskając od spodu, i tak były ogromne i niesamowite, zakręcone do góry i bardzo blisko siebie. Trzymałem ją w dłoni niepewnie i po chwili zabrałem rekę jak z gorącego garnka. One skwitowały to kolejną salwą rechotu. Blondyna nałozyła stanik i siedziała patrząc na mie i uśmiechając się promiennie.
>pytania ci coś nie idą
>dobra, daj normalne wyzwanie, prosze
Pelen wstydu i błagalnym tonem skuliłem się znów osłaniając sterczącego i całego oblepionego śluzem kutacza oraz zasłaniając leżace już w całości na płytkach jądra.
>poczekaj pomyślę chwilę hehe
Brunetka patrząc bez skępowania na moje krocze siedziała z uśmiechem w milczeniu, blondyneczka zaś oparta o ściane, siedząc do mnie bokiem, zerkała co chwilę na szparę między udami i łydkami z których wystawał zaslaniany przez ręke sterczący i napięty penis oraz gładkie jajca leżące tuż pod nim. Co zerknęła to zasłaniając usta ręką śmiała się cicho i chowała głowę między kolana...

Siedziałem tak myśląc, co ona tym razem wymyśli i ukladając scenraiusz ew. zdobycia kapielowek samodzielnie.
>dobra mam dla ciebie ostatnie zadanie hihi
Przerwała mi chwilę zadumy brunetka z zadziornym uśmiechem.
>dobra zgadzam się, ale mnie nie dotykacie!
>hmmm no dobra, ale bedzie ci ciężej xD bo zamierzałam ci pomóc
>haha nie chce twojej pomocy, dawaj to zadanie bo juz mi duszno
>no to tak.. musisz dojść bez użwywania rąk, czy tam hehe nóg
>czo, jak mam niby to zrobic?
>no sam chciałes, mialam nadzieje ci pomoc, ale jak mamy cie nie dotykac, to okej hihi
>no kurwa rzeczywiscie
>sam chciales kochany, lepiej zaczynaj, bo zaraz nam basen zamknął hihi
Blondynka, ciągle zerkała na mnie i smiała się co chwilę.
>a i zabierz ręce kochasiu, zebys nie oszukiwał, najlepiej usiadz z prostymi nogami
Własciwie to troche mnie podnieciły te słowa o pomocy mi w spuszczeniu się, wyobraziłem sobie loda albo handjoba w wykonaniu czarnulki :3 po chwili jednak smutłem, ze stracilem okazje.
Nie pewnie zabrałem ręce i wyprostowałem nogi, lekko je rozkraczając, zeby nie gnieść. jajec. Brunetka zachichowała, a blondynka zasłaniając oczy parskała śmiechem po czym odwracała głowe.
>no zaczynaj hehe wyobraz sobie co tam chcesz, chyba ze umiesz bez tego hihi
I siedziałem tak ze sterczącym i pulsującym, jak ręka z parkinsonem, kutasem wywalonym na wierzch. Ja wraz z 2 pieknymi, filigranowymi dziewczynami, nagi w saunie.
Siedzieliśmy tak kilka minut, a ja mróżyłem oczy próbojac wyobrazić sobie jakieś harde fapmateriały, ciągle jednak rozpraszał mnie śmiech blondyneczki i jej majtające się cycki. Brunetka niewzruszona siedziała po turecku i wpatrywała się na zmiane w moje oczy i krocze.
>szkoda mi cię, mily jestes nawet, fajny taki, smieszny xDD pomozemy mu co, emilka?
Blondyna się tylko zaśmiała i jednym ruchem ściągnęła stanik pod piersi. Kutas mało nie wybuchł jak to znów zobaczył, podniosł się mocniej i napiął jak struna. Jasnowłosa widząc to przewróciła się na bok ze śmiechu i falującymi cycuszkami miało nie rozbiła sztachetek w ławce. Wylądowała tuż obok mojej twarzy, czułem zapach jej spoconych i wilgotnych piersi zwisających z brzegu ławki tuż obok mojej głowy.
Blondynka oparła głowę o rękę i patrzyła się ciągle na mojego penisa, nie spuszczając wzroku i uśmiechając się co jakiś czas, jakby przypominała sobie coś zabawnego.
Brunetka obserowała uważnie moją reakcję i patrząc a to na kutacza a to w moje oczy uśmiechnęła się dwuznacznie i rzuciła
>wiesz co, ja tez ci pomogę
Odwróciła się tyłem siadając na łydkach i powoli zaczęła rozwiązywać supełek od stanika. Kiedy sznureczki rozeszły się skrzyżowała przedramiona na cycuszkach i odwróciła się przodem ciągle je zasłaniając. Zaczeła powoli wić się jak orientalna tancerka i uśmiechać się patrząc mi w oczy. Upuściła stanik na uda i zasłoniła momentalnie piersi dłońmi rozplaszczając jej malutkie kwiatuszki, które były o wiele bielsze od reszty opalenizny. Zaczęła masować je rękoma i lekko ugniatać zagryzając wargi i mrużąc oczy. Moj pisorek prawie sikał sluzem, był cały morky i napęczniały jak spuchnięty od wybicia palec, krew wręcz nie mieściła się w jego ściankach. Pulsował już tak wyraźnie, że blondyneczka zaczeła przez moment poruszać oczami w jego rytm ciągle śledząc go wzrokiem.
W końcu czarnulka uwolniła piersiątka z objęć i podążając rękoma ku górze złączyła je za karkiem. W tym momencie, były ledwo zauważalne, malutkie łezki z drobnymi suteczkami uniosły się w górę i rozpłynęły na opalonej skórze z ciemnymi włosami spływającymi po klatce. Opóściła ręce i piersi nabrały kształu, były pełniejsze, jednak nadal malutkie i dziewczęce, leciutko zaznaczone od wewnątrz i mocno wypełnione z zewnętrznych stron. Myślałem, że wystrzelę, bo czułem już jak napływa mi fala gorąca, która powinna przynieść ze sobą orgazm i wytrysk, jednak nie dałem rady i dalej pozostawałem przegrany.
Brunetka uśmiechnęła się widząc, jak przez moment wygiąłem się w łuk orgazmu i napinając wszystkie mięsnie byłem już przygotowany do spuszczenia się, i jak po chwili rozluźniłem wszystko bez efektów.
>zaraz wybuchnie ci ten ptaszek, tak śmiesznie sie majta hehe
Blondynka zaśmiała się z tej uwagi i dalej podążała wzrokiem za moim kutasem jak za zegarkiem hipnotyzera.
Brunetka w tymczasie usiadła okrakiem i powoli zaczęła rozwiązywać sznureczek od dolnej części bikini. Nie wierzyłem w to co widze, ale przygotowywałem się do tej pięknej chwili jak do pierwszej komunii.
Zerwała bikini jednym szybkim ruchem , zasłoniła łono reką, masując je mocnymi i głebokimi ruchami. Znów spiąłem pośladki i byłem gotów do wytrysku, jednak to jeszcze nie ta chwila. Ona bawiąc się sobą i cały czas patrząc mi w oczy zaczęła odsłaniać coraz więcej, aż nagle gwałtownym ruchem zabrała całą dłoń i oprała się nią o podłogę.
Widziałem tą piękną i ukrutą pod wargami sromowymi cipkę, ledwo wystawały mniejsze fałdki brązowiutkiej skóry. Nad tą słynną łechtaczką była niegolona warstwa drobniutkich włosów, jak te na nogach, wyraźnie prześwitywała przez nie skóra, a kończyły się tuż nad początkiem rozpołowienia skóry.
Siedziała tak chwilę poruszając delikatnie nogami i miesniami brzucha, wypinając się lub cofając, a ja obserowałem cipkę w pełnej okazałości i to jak pięknie układa się z ruchami jej idealnego ciała.
>co teraz powiesz? moglabym ci pomoc ale jak nie chcesz to trudno hihihi
Drwiącym i przekornym tonem brunetka zaznaczyła moją przegraną. Blondyneczka znów zaśmiała się nie spuszzczając wzroku z mojego przyrodzenia zmieniła pozycję siadając okrakiem tuż przy mojej twarzy, jednak ubrana w dół od bikini.
Czarnulka widząc to jakby z zazdrością w oczach skierowała powoli dłoń w stronę zwieńczenia jej ciała i jadąc delikatnie palcami po piersiach, brzuchu poczeła muskać jednym palcem aksamitną skórę osłaniającą jej wargi.
Nie zorientowałem się nawet kiedy, a już siedziała i poruszała jednym palcem w cipce, a drugą ręką masując łechtaczkę.
Nagle jak coś nie pierdolnie w drzwi, patrze a to... człowiek jakiś, otwiera drzwi i wchodzi jakiś Janusz z brzuchem przez którego nie widział swojego fiuta od conajmniej 20 lat. Patrzy przez chwilę w osłupieniu na drobniutką brunetkę z małymi cycuszkami wypiętą w moim kierunku i trzymającą paluszek w cipce, na blondyne siedzącą okrakiem tuż przy mojej twarzy z cyckami poruszającymi się w rytm oddechu i na mnie siedzącego suchoklatesa z napiętym kutasem, z którego kapał przezroczysty śluz oraz przerażoną miną.
>oooo, przepraszam bardzo państwa
Po czym zerkając cały czas na blondyne zamknął drzwi i wyszedł z uśmiechem, nie śpiesząc się.
Brunetka i blondynka wybuchły śmiechem i pokłądając się po podłodze dochodziły powoli do siebie, gdy ja obserowałem jak cipuszka czarnulki pieknie współpracuje z jej aksamitnymi i opalonymi nóżkami, oraz jak cycuszki blondynki znów majtają się bezwładnie.
>dobra ja już kończę kochany, śpiesz się
Po tych słowach brunetka zagłębiłą 2 paluszki w otchłani ciała i oddała się samozadowoleniu. Powoli zwiększała tempo, aż w końcu doszła do momentu w którym jej ruchy ręką były tak szybkie, że nawet moj najmocniejszy fapspeed nie mógł się z tym równać, ona zaś wiła się jak opętana i rzucając głowę z prawa na ledo głośno dyszała i cicho pojękiwała, co jakiś czas rzucając mi spojrzenie pełne porządania.
Mój kutas ledwo dawał radę, a ja czułem takie gorąco, jakby orgazm miał właśnie nadejść, a czułem to przez kolejne kilka minut non stop i ciągle czekając na te zwieńczenie dzisiejszego spotkania nie mogłem nic zrobić.

Czarnulka dalej napędzała maraton masturbacji poruszając ręką tak szybko, że zaczerwieniłą całą skórę w okół łona i wewnętrznej strony ud. Jej drobe cycuszki falowały tak szybko jak ona ruszała reką, czasami zderzając się lekko ze sobą lub gdy wypinała swoje ciało w moim kierunku eksponując i rozciągając lekko cipuszke, rozlewały się na boki.
W końcu nie wytrzymałem, gdy ona zaczęła jęczeć tak głośno, że największa murzyńska knaga by tego nie sprawiła złapałem swojego kutasa i wykonując zaledwie kilka ruchów wystrzeliłem jak z karabinku na wode. Skierowany w jej strone kutacz strzelał jak z armaty potęznymi salwami trafiając bezbłędnie najpierw jej włosy okrywające zadarty nosek, później drobne piersi, brzuch a na końcu cienkie i przeświutjące włosy nad cipką. Wystrzeliłem chyba z 15 razy za każdym razem salwa dolatywała do jej ciała. Ona momentalnie zabrała rekę, i oparła się o ścianę rozdziwaiając usta i patrząc się z zainteresowaniem na pracę mojego penisa. Blondynka, aż jęknęła z zachwytu i nie czekając długo złapała go w rekę i najszybciej jak umiała zaczeła poruszać skórą w góre i w dół, mocno obijając przy tym całkiem lużnym worem o podłogę. Poleciało kolejne kilka pocisków, prosto w górę, opadły na aksamitną dłoń blondyneczki, która uciekła ręką i śmiejąc się z zadowoleniem odsunęła do oparcia ławki.
Gdy ostatnia partia wypłynęła powoli z mojej knagi ja opadłem na podłogę i leżałem bez sił.
Brunetka zbliżyła się śmiejąc i ucałowała najpierw mój brzuch a potem idąc w dół obsypała pocałunkami lekko zwiotczałego kutacza oraz całkiem luźną moszne. Złapała za zwiędłą pytę i zaczeła znów walić śmiejąc się mi prosto w oczy, skuliłem nogi i zlapałem za jej rękę, nie miałem już ochoty na fap, kutas bolał przy każdym jej ruchu, ona jednak nie dała za wygranął i kładąc mi palec na usta powoli zaczęła nim poruszać.
Usiadła na mnie okrakiem, cipka kończyła się tuż przy moich jajcach, które starannie miętoliła w dłoni, ściskając i glaszcząc. Ledwo się mieściły, były tak dużę i luźne. Ja podniosłem tylko lekko głowę i patrzyłem w jej rozłożone nogi jak w obraz, obserwując bezustannie cipkę, którą przysłaniała moja sflaczała knaga, powoli odzyskująca ciśnienie.
Gdy kutas znów stał w pełni, zaczeła nim powoli obijać swoje uda i gładzić żołędzią po skórze tak gładkiej i ciepłej, o jakiej nawet nie sniłem. Kutas był tak duży i naładowany, że nawet nieobejmowała go dłonią, musiała też jeździć po wierzchu uda, bo był za długi aby mogła nim gładzić boki.
W końcu odsuneła się lekko do tyłu i zaczeła jeździć czerwonym kapeluszem mojego przyrodzenia po swoich włoskach łonowych zjezdzając ku pęknieciu jej ciała i tym fałdkom jasnej skóry strzegących dostępu do kwiatu mojego porządania.
Przejechała kilku ktotnie po wargach sromowych i poczuła jak penis napina się. Złapała go mocno w dłoń i najszybszymi ruchami jakie widziałem w kilkanaście sekund doprowadziła do kolejnego wytrysku, który zakończył się na jej piersiach i spływał powoli w kierunku łona.
Blondynka nie śmiala się już, tylko zahipnotyzowana patrzyła na zmęczonego, ale nadal ogromnego kutasa i wiszące jajca. Brunetka zaś wstała, ubrała się, wyszła i wróciła z moimi kąpielówkami. Rzuciła mi je na twarz i jadąc od szyi przejechała wskazującym palcem po całym ciele i zwiotczałym już penisie wiszacym miedzy nogami, gładząc go jak niemowlę. Po czym wyszła z sauny.
Blondynka popatrzyła na drzwi, na mnie i schodząc z ławki kucneła na moment przy wiszących jajcach i kutasie z leżącym wręcz na ziemi żołędziem. Złapała go w obie dłonie jakby nabrała wody z rzeki, ścisneła lekko i pomacała przez moment. Po czym upuściła na ziemie, o którą uderzyły jaja i knaga wydając cichy plask.
Nałożyła stanik i patrząc cały czas na moje krocze wyszła bez słowa z sauny.
Ja zostałem bez sił, leżac na podłodze i myśląc o tym co się stało.

Miejsce

-jedź tramwajem
-siedź sobie
-wsiada starsza pani
-wstań, powiedz żeby usiadła
-ona odmawia i odsuwa się od ciebie
-w tym czasie jakiś seba zajmuje ci miejsce
-powiedz mu że to twoje miejsce i żeby zszedł
-pyta czy było podpisane
-zgodnie z prawdą odpowiadasz że nie
-seba się śmieje i nie chce zejść
-stój
-bolą cie nogi
-wysiądź z tramwaju
-seba wysiada za tobą
-na ostatnim schodku cię popycha i lecisz na ulicę między tramwajem a przystankiem
-nie możesz wstać bo jesteś jebanym grubasem i śmieciem
-zapala się zielone światło
-samochody trąbią na ciebie
-czołgasz się do chodnika, jesteś cały brudny
-ludzie na przystanku się z ciebie śmieją
-usiądź na chodniku
-z trudem powstrzymuj płacz

Sebastianek-16

Nikt z nas nie spodziewał się burzy. Niebo były czyste i bezchmurne, ale w ciągu dosłownie kilku minut, całkowicie ściemniało.
Zobaczyliśmy błysk, a chwilę potem nastąpił huk.
Staliśmy na samym środku ogromnych połaci łąk, rozciągających się wokół jeziora (na którym wodowaliśmy lodówkę), od strony osiedli mieszkaniowych sąsiadujących ze śmietniskiem, a pośrodku przeciętych rzeką-ściekiem.
Byliśmy daleko od domów - bo idąc powoli, musielibyśmy poświęcić na powrót około pół godziny, może nawet więcej.
Postanowiliśmy czym prędzej wracać, ale nie było to takie proste - byliśmy po drugiej stronie dopływu głównej rzeki, a najbliższy most (czyli kilka drewnianych bel) był kilkaset metrów w przeciwnym kierunku.
Z nieba zaczął lać deszcz. Rozpoczęła się wielka burza, charakterystyczna dla okresu letniego.
Pierwszy skoczył Młody - bez problemu wylądował na drugim brzegu. Kolejni byli Patryk i Sperma, którzy również nie mieli problemu z przeskoczeniem nad wodą (Patryk był praktycznie tak samo wysoki jak Sperma, swoją drogą).
Zostaliśmy tylko ja i Emil.
Po chwili namysłu i kalkulacjach (skakać? No, trzeba. A przeskoczę? Chuj wie) poprosiłem chłopaków, by w razie czegoś mnie wciągnęli - oczywiście jak to kumple, zgodzili się i przygotowali.
Wziąłem rozpęd, skoczyłem i wylądowałem na przeciwległym brzegu - choć ledwo, ledwo.
Młody wciągnął mnie do góry. Został Emil.
- Emil, dawaj!
- Nie, boję się! - chłopak stracił głowę i zaczął panikować.
- Dawaj, złapiemy cię!
Po chwili namowy, Emil wziął rozpęd - ale jak to zwykle bywało w jego przypadku, strach brał górę i znacząco go spowalniał (tak samo jak podczas wspinaczki po drabinie na strych, podczas ucieczki przez Adolfem).
Wybił się. Leciał. Po czym z impetem wbił w taflę wody niedaleko brzegu.
Dno, czyli po prostu błoto, zaczęło zasysać go w dół, ale we czterech, wspólnymi siłami, wyciągnęliśmy go.
Od pasa w dół był całkowicie mokry i brunatny (błoto…).
Pobiegliśmy w stronę naszych domów, oblewani strumieniami deszczu.

Na miejscu okazało się, że Sperma ma wolną chatę - zdecydowaliśmy się więc wejść i nieco wysuszyć. Burza szalała jeszcze mocniej niż przedtem.

W mieszkaniu rozebraliśmy się do samej bielizny, a ubrania rozwiesiliśmy na suszarce w salonie (poza Emilem, którego ubłocone ciuchy wylądowały w wannie).

Zaczęliśmy w miarę normalnie - wysuszyliśmy włosy, umyliśmy ręce i twarze. Normalka.
Potem Sperma odpalił Winampa i rozpoczęliśmy nasza pierwszą w życiu męską imprezę. Sami praktycznie goli faceci, wszyscy mokrzy od stóp do głów, zmarznięci.
Ciszę wypełniły jakieś dźwięki odmóżdżającej techniawy, ale razem z Młodym i Emilem wymogliśmy zmianę klimatu na coś bliższego rockowi, ku niechęci Patryka.
Powiedziałem do Spermy:
- Sperma, zapuść The Kovenant xD Będzie fajnie.
- Dobra, leci do playlisty.

Poszliśmy do salonu, gdzie w barku ojciec Spermy trzymał butelki ze spirytusem - plastikowe, oczywiście.
Gospodarz wziął kilka z nich, poszedł do kuchni, wyjął garnek i zaczął ostrożnie nalewać do niego trunku, po trochu z każdej butelki. Potem wypełnił powstałe w nich braki wodą z kranu, zakręcił i wstrząsnął.
- Stary się nie domyśli xD - Powiedział.
Odniósł butelki, wyjął z lodówki połówkę cytryny i wcisnął ją do garnka.
Potem zalał wszystko kranówą (ciepłą) i wymieszał. Voila, eliksir bogów.
Sperma nie przejmował się zagrychą - bo i tak lodówkę miał praktycznie pustą. Zajrzał do zamrażalnika, w którym było… Mleko w worku i kilka bochenków chleba (ja pierdolę, mleko w zamrażalce xD). Nic dla nas.

Emil od początku nie chciał pić. Był młodszy od nas i wiedział, że w razie czegoś on odpadnie pierwszy.
Ale mimo to, przemógł się, za namową Młodego.
Zaczęliśmy picie. I chociaż to był nasz pierwszy raz, to muszę powiedzieć, że działaliśmy jak zawodowcy. Ja, Młody i Sperma trzymaliśmy się najlepiej, Patryka po kilku kolejkach nieco zmogło, a Emil… Zgodnie z założeniem, odpadł.
Wypiliśmy kolejną kolejkę. Emil poszedł do salonu i usiadł na dywanie.
- Emil! Chodź! Kolejka! - krzyknął Młody.
- Nie chcę!
- Emil! Pół kieliszka!
- Nie chcę!
- Pół kieliszka!
- No dobra!
Emil wszedł do kuchni, Młody nalał mu cały kieliszek.
- Ale miao by pó kieliszkia.
- No pij nie bądź tchórz.
Wypiliśmy wszyscy.
Emil otrzepał się i wrócił do salonu. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilkukrotnie - za każdym razem wracał po pół kieliszka i wypijał cały.

Gdy skończyliśmy pić, postanowiliśmy posprzątać. Emil (kto wie po jakie licho) wziął swój kieliszek i stanął w miejscu.
Wtem, usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi.
Emil spojrzał na kieliszek i pobiegł do salonu. Przy drugim kroku potknął się o własne nogi i przewrócił.
Siostra Spermy zobaczyła, jak upada, a z jego rąk wylatuje pusty kieliszek.
- Kurwa mać, co tu się dzieje?! - Krzyknęła.
Emil poczołgał się do salonu po kieliszek.
Sperma i Młody wyszli załagodzić sytuację.

Niedługo potem wróciła matka Spermy. Nie wiedzieć czemu, stanęliśmy wszyscy w jednym szeregu, w przedpokoju, wyprostowani na baczność, w dalszym ciągu ubrani tylko w majtki.
- Coście tacy czerwoniutcy? - Spytała.
- Bo… Gorąco. - Wyseplenił pijany Młody.
Matka Spermy tylko się zaśmiała i machnęła ręką.

W końcu rozeszliśmy się do domów. Po jakiejś godzinie, może dwóch, spotkaliśmy się ponownie, już nieco trzeźwiejsi.
Zaczęliśmy śmiać się z całej sytuacji i krytykować "wódkę" Spermy. Najbardziej jednak śmiać nam się chciało z Emila, który tego dnia upił się praktycznie na umór.
Wtem, spostrzegliśmy go idącego w naszym kierunku.
- E chopoki pożczcie zeszyty bo musze odpisacz lekcje.
- Emil, ale ty nie chodzisz do naszej klasy xD Ty nawet nie jesteś naszym rówieśnikiem.
- Ale pożczcie.
Oj, miał wtedy niezłą banię.

Skazani-18

Klint i Rambo

Postawili ja na nogi. Jeden z anonów grzebał przez chwile w plecaku, po czym
wyciagnał obroze i smycz.
– Wiedziałem, kurwa, ze w zoologicznym tez moze byc cos pienieznego — rzucił,
przymocowujac całosc do vlogerki, po czym dodał: -– Teraz albo bedziesz
cichutko, albo bedziesz zbierac flaki z ziemi. — Puscił oko do kolegi wymachujacego
nozem.
– Gdzie ja bierzemy?
Odpowiedzia był szybki ruch głowa. Pociagneli ja w kierunku najblizszej klatki
schodowej. Jak sie okazało, juz na pierwszym pietrze znalezli mieszkanie, które
nie było zamkniete na klucz. Zatrzasneli drzwi i rozejrzeli sie szybko, cały czas
pilnujac Ciasteczka. To, co znalezli, przerosło ich najsmielsze oczekiwania.
– Co za chore skurwysyny... W zyciu nie widziałem tak kurewsko polackiej mebloscianki
z taka iloscia jebanych kryształów. Wez stad zabierz te dziwke, bo jak
widze taka ilosc chujostwa w jednym miejscu, to mam odruch wymiotny. Jeszcze
ja zajebie przypadkiem i nie poruchamy... Znaczy: ja nie porucham. Ty rób, co
chcesz.
– Ja ja jakos przymocuje w drugim pokoju. A ty... Za ten czas mozesz sie pobawic
w pogromce polactwa. Tylko nie za długo, nasza ksiezniczka nie moze czekac —
mrugnał anon nozownik i zaczał wyciagac Ciasteczko z pokoju. Nie próbowała
juz walczyc, teraz tylko cicho szlochała. Kiedy wychodzili, za nimi słychac było
brzeki i hałasy. Nie wiedziec czemu brzmiało to jak rozjebywanie mebloscianki
metalowa rurka. Po kilku minutach dyszacy i niezwykle usatysfakcjonowany anon
dołaczył do reszty ekipy. Z ukontentowaniem zauwazył, ze kompan zdazył juz dosc
estetycznie zwiazac wizazystke, eksponujac wszystkie potrzebne otwory i miejsca
chwytu. Nie trzeba chyba dodawac, ze jej ubrania stanowiły tylko smetne wspomnienie.
– Zgrabna robota, skurwysynu, zgrabna robota.
– No problemo, stary, za karuhen!
Zarechotali obydwaj. Po chwili ten, który chwile temu dopuscił sie heroicznego
aktu destrukcji symbolu cebulactwa, zmruzył oczy.
– Tak własciwie, to jak mam cie nazywac, co? Nie zeby atencja i siekiera, wszyscy
anonimowi, ale...
– Rambo. Po prostu Rambo.
Anon od rury przez chwile mrugał zdezorientowany, po czym wreszcie załapał.
– Mów mi Klint, Rambo. Klint bedzie spoko.
Po tej miłej chwili obydwaj obrócili sie w strone lezacej na rozłozonym, pokrytym
kurzem tapczanie kobiety. Powoli siegneli do rozporków, kiedy...
– Nie! Prosze, błagam, wszystko tylko nie to, nie, pr... – Lamenty Ciasteczka
zostały uciszone przez błysk ostrza tuz obok jej oka.
– Moge wam pomóc – -wyszeptała tylko.
– Jak ty nam niby, kurwa, mozesz pomóc, poza grzecznym udostepnieniem dziur
do zabawy? -– Rambo był dosc sceptycznie nastawiony do propozycji wizazanki.
– Wiem, gdzie znajdziecie wiecej kobiet — wypluła z siebie te słowa z szybkoscia
karabinu maszynowego.
– I niby czemu mielibysmy ci wierzyc?
– A puscicie mnie wolno?
Anony popatrzyły sie na siebie.
– Gadaj wiecej. Nic nie obiecujemy.
Ciasteczko pociagneła nosem i zaczeła gadac.
– Przed tym blokiem jest studzienka kanalizacyjna, to tam uciekałam. Jak to
wszystko sie zaczeło, ten cały koszmar, zebrałysmy sie -– było nas moze dwadziescia
w okolicy — i uciekłysmy pod ziemie.
– Szczegóły, kurwo. Szczegóły.
– Trzeba zejsc i isc na wprost od drabinki. Potem na pierwszym skrzyzowaniu w
prawo i na kolejnym w lewo, gdzies po minucie dochodzi sie do wyłomu w murze.
Tam sie chowamy. Prosze, nie róbcie mi nic złe... AAAAAAAAAAAA!
Rambo wiedział, jak sprawic zeby kobieta krzyczała. Z ostrym nozem w rece
to nie była zreszta wielka sztuka. Moment maksymalnego rozwarcia szczek Ciasteczka
wykorzystał na wsadzenie jej w usta zwinietej szmaty. Potem okleił całosc
tasma izolacyjna.
– W sumie to nie powiedzielismy ani słowa o zostawianiu cie w spokoju, dziwko.
Zreszta, nawet gdyby... Czym to sie rózni od obiecywania jebanemu tezetowi ze
sie nie bedzie pierdolic na boku i wskakiwania na losowe czarne knagi?
Wygłosiwszy te sentencje, rzucił ostrze w kat i wydobył ze spodni druga bron. Ta
miała zdecydowanie inny zakres zastosowania, chociaz przez całe dotychczasowe
zycie własciciela pracowała samotnie w ciemnosciach jego piwnicy. Ciasteczko nie
była do konca pewna, której bała sie bardziej. Nikt jej zreszta nie pytał o zdanie.
– Ja bym proponował podwójnie. To kto pierwszy do cipki? — przerwał niezreczna
cisze Klint.

niedziela, 27 października 2013

Opony

Ja pierdole opy byłem przed chwilą wymienić w opony na zimowe w moim tico co odziedziczyłem po dziadku rok produkcji 1998 xD bo od jutra ma być śnieg i lód. Jestem spierdoliną i sam bym sobie z tym za chuja nie poradził więc podjechałem do takiego warsztatu w mojej okolicy, który zajmuje się wyważaniem kół, wulkanizacją itd. W tej części roku zajmują się głównie wymianą opon właśnie bo spierdolin w polszy pod dostatkiem a poważni biznesmeni nie chcą się upierdolić.

Stoję sobie i czekam grzecznie aż mi te opony wymienią, patrzę, a tu słynny reżyser Andrzej Wajda się kręci po hali. Zmieniał opony w swoim Lexusie RX400. Obserwują Wajdę żeby podejrzeć trochę wielkiego świata, on elegancko ubrany w garnitur, płasz i taki długi, artystyczny szalik się przechadza w tą i spowrotem, nuci pod nosem jakąś muzykę z filmu i nagle usiadł na 3 leżących na sobie oponach. Od razu zacząłem się martwić czy mu się od tych opon te drogie spodnie od garnituru nie pobrudzą ale on ma pewnie tyle pieniędzy, że nawet ich nie będzie prał tylko kupi nowe. Wajda siedział i jakoś tak się dziwnie kręcił aż nagle mechanik krzyknął
>Panie reżysyrze, panie reżysyrze gotowe
Wajda wstał, zapłacił i pojechał.
Ja jeszcze ciągle czekałem na swój samochód więc wpadłem na pomysł, że sobie usiądę tam gdzie siedział znany człowiek i będę czuł dobrze, może mi nawet przyjdzie do głowy pomysł na jakiś wybitny film xD
Podchodzę do tych opon, patrzę, a tam w środku centralnie nasrane. Balas taki z 2 kilo lekką ręką. Wajda pierdolony nasrał i uciekł. Oglądam kloca i myślę co za chory skurwysyn z tego Andrzeja i nawet chciałem zrobić zdjęcie komórką i sprzedać może potem do jakiegoś Super Expressu, żeby naród wiedział co autorytety moralne odpierdalają. Nagle podchodzi mechanik żeby mi powiedzieć, że już mogę zabierać samochód i zauważył, że zaglądam w opony. No to on też ukradkiem zajrzał i niestety zauważył gówno.
Kurwa jak on zaczał drzeć mordę
>Coś ty kurwo zrobił idioto?!
>Pojebało cię debilu?!
Zaraz się zleciały mirki z całego warsztatu i drą się na mnie wszyscy, klienci się zbiegli i się ze mnie śmieją, robią zdjęcia gówna i moje komórkami, ja już łzy w oczach. Mirki krzyczą, że mam płacić 500zł za czyszczenie albo posprzątać i już się nigdy u nich nie pokazywać. 500zł to ja mam na cały miesiąc na studenckie biedażycie więc mówię, że posprzątam, ale że to nie ja nasrałem, a oni
>No to niby kurwa kto? Pan reżyser Wajda?
I już się bałem powiedzieć, że to on bo by mi nie uwierzyli a może jeszcze dostałbym wpierdol za szkalowanie ich sławnego klienta. Zresztą nie chciałem nic tłumaczyć tylko jak najszybciej stamtąd spierdalać.
Dostałem rolkę ręczników papierowych, wziąłem gówno przez ręcznik (dobrze, że było twarde bo inaczej to bym przez godzinę czyścił) i pytam gdzie to mogę wyrzucić. Mirki drą mordę, że na pewno nie u nich, mam to zabierać ze sobą i spierdalać.
No to wsiadłem do samochodu z gównem w papierze w ręce, wyjechałem z warsztatu i wyjebałem je za okno po kilkudziesięciu metrach.
Wróciłem do domu i się popłakałem ;__; WAJDA TY CHUJU NIE ZAPOMNĘ CI TEGO

Peja

ide se dziś do kiosku po męskie i zapalare a tu patrze peja przede mną w kolejce no to ja go pytam 'peja kurwo czemu kupujesz długopisy w kiosku' on na mnie patrzy takim przestraszonym wzrokiem 'spoko ziomeczku tylko żelpena kupowałem mature mam' no to ja go z kopa w dupe na szczęście jak przyjebał w krate kiosku cały garnitur zakrwawiony ja mu mówie żeby poczekał to przynajmniej na karetke zadzwonie on 'nie nie nic sie nie stało ziomeczku ja sie zawijam' na to kioskarka drze morde że reszty nie wzioł ale peja jak puścił w długą to tyle go widzieli.

Podróże(porady)

1. Jesli nie masz gdzie spac, a jestes w miescie, to wybierz najlepsze dzielnice, cmentarze (noca nikt tam nie zaglada), tyly supermarketow (wuchta pudel), poczekalnie szpitali (jesli nie wygladasz jak menel), koscioly (jedynie jesli miejscowy ksiadz zezwoli, nie poletzam inaczej xD)
2. Warto pytac w barach, zwlaszcza w mniej rozwinietych krajach czesto barmani maja znajomych, ktorzy przenocuja kogos za niewielka oplata (spanie w tajlandii za 3zl/noc najlepsze xD)
3.Nigdy nie spij na dworcach ani w parkach. NIGDY.
4.Gdy nie mozesz sie wykapac umyj sie recznikiem (papierowym or smth z woda i mydlem np. na stacji benzynowej, w barze itd)
5.W egzotycznym kraju jezeli masz dosc pewnosci siebie to wchodzisz pewnym krokiem do hotelu (im bardziej elegancki tym lepiej), klaniasz sie recepcjonistce i idziesz od razu do lazienki w lobby, tam sie mozesz wykapac. Dziala bardzo czesto.
5. Na Khao San Rd w Bangoku mozesz latwo zaopatrzyc sie w lewe papiery (osobiscie polecam prawo jazdy, dowod osobisty [jako depozyt w hotelu] albo karte ISIC [znizki wszedzie])
6.Po Afryce, Syberii, Alasce i innych zadupiach mozesz nakurwiac stopem lotniczym (z reguly platny)
7.Na stopa mozesz tez nakurwiac po morzu, wtedy przeladowujesz sie w portach, gdzie zazwyczaj sa tawerny. Barmani zawsze duzo wiedza.
8. W Afryce i Azji woz ze soba tani zegarek. Malpy lubia zegarki na lapowki, a taki zegarek moze ci ocalic zycie czasami.
9. Jak spisz gdzies, to staraj sie spac z innymi, nigdy samemu. W grupie razniej, mozesz nawiazac znajomosci i dowiedziec sie czesto czegos ciekawego. Plecak przywiazuj do siebie. Jak spisz na plazy to sprawdz poziom przyplywu, koniecznie xD
9.Przydatne przyrzady: swiatla chemiczne, wysokokaloryczne zarcie, plyn do odkazania rak, alumata
10.Targowiska wieczorem i supermarkety to dobry sposob na zdobycie zarcia, ktore niestety niekoniecznie bedzie swieze.
11.Z reguly zakony, ksieza itd. pomoga ci w potrzebie, ale niekoniecznie materialnie. Mozesz zostawic u nich cenne rzeczy, nie opierdola cie raczej.

Sebastianek-15

Mówi się, że zemsta jest słodka. Według mnie, zemsta raczej piecze w oczy. Dosłownie.

Po raz kolejny trafiamy do gimnazjum, a bohaterem tej opowieści jest nie kto inny jak Kamil.
Należał on do osób, które miały lepkie ręce - zresztą, jak zdecydowana większość naszej klasy. Zauroczony kolorowymi zakreślaczami jednej z koleżanek (wierząca, praktykująca, lizuska, kujonka itd.), postanowił je sobie "pożyczyć".
Traf jednak chciał, że kradzież wyszła na jaw, a ofiara naskarżyła na Kamila do wychowawczyni (oczywiście wspomniała, że ukradł jej połowę zawartości piórnika zamiast tych dwóch czy trzech zakreślaczy - jak to porządna "katoliczka").
No więc Kamil miał obniżone sprawowanie, wezwano do szkoły jego rodziców, miał pogadankę z pedagogiem i kilka innych nieprzyjemności.

Obmyślił jednak plan zemsty, z którym podzielił się mnie i Patrykowi podczas jednej z przerw.
Jego dziadek trzymał w garażu stary gaz pieprzowy - od wielu, wielu lat. W puszce jeszcze coś było, bo kiedyś przetestował to na Emilu (xD).
Postanowił, że przyniesie gaz do szkoły i go rozpyli - a potem, po cichu, podrzuci puszkę owej dziewczynie do torby (co było banalnie proste, górnej klapy nigdy nie domykała).

No więc pewnego dnia, podczas długiej przerwy, gdy na korytarzu panował największy tłok, zrobił to, co zaplanował, po czym podrzucił puszkę do torby.
Oczywiście, jak to w polskiej szkole, wszystkie okna były zabite gwoździami, więc nie dało się ich otworzyć.
Po paru sekundach dotarła do nas piekąca woń. Największy kujon - Czterooki (również o imieniu Patryk, jakby ktoś pytał ;D) zerwał się z miejsca i zaczął uciekać jak poparzony.
Po chwili ja i stojących koło mnie parę osób również to poczuliśmy. Odeszliśmy stamtąd na drugi koniec korytarza i poczekaliśmy do dzwonka.

Wkrótce na miejsce przybyły woźne, w towarzystwie dyrektorki i kilku nauczycieli. Sprawa była na tyle poważna, że kazano wszystkim pokazać, co mają w plecakach (nie w formie niezgodnego z prawem przeszukania, tylko w akcie "dobrej woli i kooperacji").
Kamil opróżnił swój plecak, tak samo jak inni - ale kilka dziewcząt było nieobecnych (zgadnijcie, której między innymi).
Po ich powrocie, poproszono je o to samo - wyobraźcie sobie, jaką minę miała ofiara tego dowcipu, gdy z uśmiechem na twarzy otworzyła torbę, w której na książkach leżała puszka z gazem.

Oczywiście próbowała się bronić i zgonić wszystko na Kamila, ale w świetle dowodów, nie mogła niczego osiągnąć.
Popłakała się więc i schowała twarz w dłoniach.
Sprawowanie poleciało w dół, rodzice zostali wezwani, a Kamil tego dnia wygrał swoją małą wojnę.

Festyn



    A mi sie przypomniała moja randka z eksem. To była tragedia normalnie. Mimo, ze byliśmy parą juz kilka lat to jednak mogę to wliczyć w randki, bo sie wyjątkowo udaliśmy do zamku w Czersku pozwiedzać. Akurat trwał jakiś festyn (to było latem 2005) i była masa stoisk z różnymi gadżetami rodem ze sredniowiecza, mieczami, amuletami, skórami itd. Były różne pokazy tańca i fechtunku. Generalnie super. Ja jednak nie miałam kasy, bo wtedy byłam na bezrobociu. Zrobiłam się strasznie głoda i poprosiłam TŻ by kupił mi cos do jedzenia. On juz zaczął kręcić nosem, że ma mało pieniędzy. Ja strasznie chciałam karkówkę, a on bardzo chciał bym wzięła cos tańszego, np. kiełbasę. W końcu jednak dostałam tą karkówkę. Gdy jadłam przy stole on poszedł zwiedzać stoiska. Zatrzymał sie na dłużej przy jednym i gadał ze sprzedawcą i cos oglądał. To było stoisko z amuletami. W końcu wyciągnął kase z kieszeni i wrócił do mnie z tym czymś co kupił. Okazało się, że to jakiś amulet. Podał mi go i powiedział, że to na powodzenie w życiu i takie tam. No i ja prawie spadłam z łąwy, bo on normalnie NIGDY mi takich niespodzianek nie robił. Byłam po prostu zachwycona tym, że chciał mi zrobić przyjemność. No i mówię mu "dziękuję, och jakie to miłe z twojej strony", miałąm ochotę rzucić mu sie na szyję i wycałować, gdyby nie to że siedział po drugiej stronie ławy. A on wtedy zabrał mi amulet z ręki i powiedział "Ale to dla mnie, ty dostałaś karkówkę"

Skazani-17

Tupot bosych stóp

Anon nozownik wyjrzał powoli zza rogu. Ofiara stała tam cały czas i rozgladała
sie, próbowała chyba swoim małym kobiecym mózdzkiem przeanalizowac
swoje połozenie i wymyslic, gdzie sie schowac. Oparła sie o przekrzywiony znak
drogowy, uniosła prawa stope i pomasowała ja. Obserwator siegnał do swojego
plecaka, wysunał z niego jeden z bucików kobiety i powoli zaciagnał sie zniewalajacym
aromatem. Juz niedługo... W tym czasie wizazanka podjeła wreszcie
decyzje i ruszyła chodnikiem w głab blokowiska. Na szczescie jej ciało od wczesnej
gimbazy nieskalane wuefem — który, jak powszechnie wiadomo, zle działa
na tipsy i makijaz -– było zdolne do utrzymania jedynie powolnego truchtu, który
i tak powodował falowanie opietego ciasno stanikiem biustu. Anonek oblizał sie
i ruszył cicho, ponaglajac gestem towarzysza. Powoli zagłebiali sie w betonowa
dzungle, obserwujac uwaznie zwierzyne. Mijali odrapane pomniki polskiego socjalizmu
w martwej ciszy odbijajacej sie echem od wielkiej płyty dookoła. Skrecili
w przedłuzenie sciezki — slepa uliczke ciagnaca sie wzdłuz wyludnionego ogromnego
pustaka. Własciciel rury nagle dostrzegł idealna okazje do działania. Szybko
wysyczał szczegóły planu do ucha wspólnika. Ten kiwnał szybko głowa, po czym
obaj rozbiegli sie w przeciwnych kierunkach. Wykorzystujac skromna wizazowa
mobilnosc szybko dostali sie przed ofiare. Nozownik przyczaił sie za niskim zywopłotem,
a jego towarzysz kucnał tuz obok przedniego zderzaka pozostawionego na
pastwe losu samochodu. Nie było mozliwosci dostrzezenia ich obu, zwłaszcza jesli
sie było tepa plaza. Kiedy tupot bosych stóp o beton zblizył sie na wystarczajaca
odległosc, zza samochodu błyskawicznie wysunał sie ustawiony na strategicznej
wysokosci ekselement instalacji ogrzewajacej czyjes mieszkanie. Kobieta w zaaferowaniu
zaczepiła o niego i przewróciła sie, wciagajac głosno powietrze. Uderzenie
o podłoze uciszyło ja na chwile, wystarczajaco długa, zeby jeden z anonów przewrócił ja na plecy i przycisnał szyje do ziemi rura, a drugi przystawił nóz do jej
zszokowanej twarzy. Na fizjonomiach dynamitardów rozbłysł triumf. Ostrze powedrowało
z prawej do lewej dłoni, cały czas pozostajac w bezposredniej bliskosci
gładkiego policzka, a wolna reka złapała za dekolt i rozdarła bluzke szybkim ruchem.
Moda nie sprawdza sie na polu walki. Własciciel reki powoli uciszył lezaca
postac cichym sykiem i znaczacym spojrzeniem, a jego towarzysz z nienawiscia
popatrzył w ciemne oczy wizazanki.
– Ciasteczko, ty jebana kurwo. Nawet nie wiesz jak sie ciesze ze cie widze...

Pies


Początki, początki.. Musialem sie chwile zastanowic zeby dojsc do tego od czego tak naprawde sie wszystko zaczelo. Rodzice chcac uciec przed zgiełkiem miasta kupili dom w malej miejscowosci pod nim i tam sie wyprowadzilismy jak mialem ze 12 lat. Zeby jakos to zalagodzic ktoregos dnia na podworko wiechal samochod, zawołali mnie, otworzyli bagażnik a tam siedziala mala, chudawa, smierdzaca szczeniakiem dwumiesieczna owczarka niemiecka.Jak ja mialem 14 lat ona konczyla rok, i powoli zaczalem czuc ze to nie jest dla mnie tylko pies i laczy nas cos wiecej, chociazby wracajac z kolonii czy jakis wyjazdow zawsze mysl ze ona jest w domu i na mnie czeka napawala mnie radoscia, nie zwykla tylka duzo silniejsza. I tak sie jakos potoczylo dalej, poszlismy razem na szkolenie (mądra z niej bestia byla), az w koncu zaczelismy dojrzewac w podobnym okresie i hormony odpowiednio zadzialaly, ktoregos wieczoru miala ruje, łasiła sie, zaczepaiala mnie, miala bardzo playfull mood i stalo sie, zadziało sie. Caly czas pamietam ze to bylo dziwne, nienormalne, zwierzece, ale bardzo intymne, bliskie i czule (jakby nie patrzec dla nas obojga pierwszy raz). Potem mialem zal do siebie o to, przeciez ona byla psem a ja jestem czlowiekiem i to jest jakies nienormalne, chore. Dlugo mi zajelo zaakcetowanie tego. Im bardziej chcialem sie wyzbyc tego uczucia tym silniej wracalo, w koncu postanowilem to zaakceptowac i przyznac samemu sobie ze moja pierwsza milosc szczeka.

Bonus

Nie uwierzycie co mi się dzisiaj przydarzyło annały.
Otóż moja matka jest osobą bardzo kulturalną, chodzi na wernisaże, wystawy, do filharmonii, teatru i inne otwarcia parasola. Jest to związane z tym, że stara się sama przed sobą pozować na potomkinię przedwojennych mieszczan warszawskich pomimo, że cała jej rodzina pochodzi z tej słynnej Polski B. Nie jest to jednak w tej historii ważne.

Ważne jest to, że kupiła sobie bilet bilet do Opery Narodowej na Rigoletto, za 150zł i się przeziębiła. Stwierdziła, że zbyt długo na ten bilet polowała żeby teraz go oddawać z powrotem więc zamiast niej do opery pójdę ja, bo jej zdaniem schamiałem ostatnimi czasy.
2 dni broniłem się przed tym pomysłem ale w końcu stanęło na zdaniu mame i w dniu dzisiejszym elegancko ubrany wyruszyłem do świątyni sztuki. Po drodze rozważałem spierdolenie do parku i kłamanie, że jednak na operze byłem ale koniec końców doszedłem do wniosku, że skoro już jest taka okazja to pójdę.

Po wejściu do budynku zasiadłem na kanapie w korytarzu i oczekiwałem na dzwonek wieszczący zbliżający się początek spektaklu. Tłum dookoła gęstniał z każdym momentem (niecodziennie zdarza się przecież możliwość wysłuchania takiego dzieła) aż w końcu stało się to co stać się musiało- ktoś wyjątkowo boleśnie nastąpił mi na nogę.
Z nieukrywaną złością podniosłem głowę chcą zwrócić uwagę oprawcy. Gdy zobaczyłem jego twarz ogarnęło mnie przerażenie. Był to artysta i kombinator Oliwier Roszczyk, w kręgach uliczno-kryminalnych znany szerzej jako Bonus RPK. Chcąć uniknąć dania wpierdolu dla mnie od razu wyciągnąłem z kieszeni telefon i portfel. Ku mojemu zdziwieniu Bonus nie wziął żadnej z tych rzeczy, ani nie wykonał na mnie wyrok ulicy. Zamiast tego zaczął z całego serca przepraszać i tłumaczyć panującym ściskiem, nie omieszkując przy tym głośnego skrytykowania nuworyszy, którzy pchają się do opery podczas gdy nie potrafią kulturalnie poczekać.

Zdumiony odpowiedziałem Bonusowi, że nic się nie stało, sytuacja jest dla mnie w pełni zrozumiała i nie żywię do niego urazy. Nie rozwiało to skrępowania Bonusa, który zaczął mnie gorąco prosić abym pozwolił mu w ramach przeprosin za ten incydent zabrać się do bufetu. Z grzeczności przystałem na tę propozycję. W operowym bufecie Bonus zafundował mi moccacino i słusznych rozmiarów bezę po czym tłumacząc się naglącym czasem i kajając się zniknął w tłumie.

Po konsumpcji zasiadłem na sali, gdyż opera już się zaczynała. Rozglądałem się za Bonusem jednak nigdzie nie mogłem go dostrzec. Ku mojemu zdziwieniu pojawił się on na scenie, gdzie odśpiewał arię Questa o quella. Po przerwie miałem jeszcze okazję usłyszeć jego Si, vendetta w duecie z Arturo JSP. Cały spektakl zakończony został w sposób nietypowy- utworem Zachowanie podłe, w wykonaniu którego towarzyszył Bonusowi z kolei Syn Ulicy.
O jakości całej opery najlepiej mówi fakt, że wybredna, warszawska publiczność nagrodziła ją 7-minutową owacją.

Gdy po zakończeniu opuszczałem budynek doszła mnie wrzawa- zaginął puzon oraz kilka instrumentów smyczkowych. Nie oglądałem się już jednak i wyszedłem na zewnątrz. Na parkingu ulokowanych po środku Plac Teatralnego zobaczyłem Bonusa ugniatającego nogą wiolonczele do bagażnika swojego samochodu. Nasze spojrzenia spotkały się.
>Oczy widzą, uszy słyszą, usta milczą
powiedział
>Śmierć frajerom
odparłem, mrugając przy tym porozumiewawczo.

W ten oto sposób Bonus RPK został w moich oczach największym artystą wśród kombinatorów polskich.

Sebastianek-14

Mniej więcej pod koniec edukacji w podstawówce, lub ewentualnie na początku gimnazjum, nasza paczka postanowiła przenieść Diablo do świata rzeczywistego.
Uzbroiliśmy się więc w kije (z pobliskiego lasu), przygotowaliśmy artefakty (znalezione po drodze kamyczki i różne inne śmieci), a także określiliśmy klasy postaci.
Młody został barbarzyńcą, Sperma druidem, ja magiem (tia, wiem, w II była tylko czarodziejka, ale co tam), Kamil paladynem, a Emil… Chłopem (jako jedyny nie grał w Diablo, więc nie wiedział, że takiej postaci nawet tam nie ma - ale potem przemianowaliśmy go na nekromantę).
Chodziliśmy więc po lesie, walcząc z iglakami i bezlitośnie mordując uschnięte drzewa.

Gdy pewnego razu zbieraliśmy się do wyjścia, czekając na Spermę, zauważyliśmy, że kontener na używaną odzież jest przewrócony. Była to pewnie sprawka okolicznych pijaków i ćpunów - ale, wydało nam się to dobrym punktem zaczepienia do zabawy. Mogliśmy dzięki temu zdobyć potrzebne kostiumy.

Do środka wszedłem ja, Młody i Emil - byliśmy najniżsi i/lub najzwinniejsi, więc nie mieliśmy problemu z pokonaniem włazu. Dla tych, którzy nie wiedzą, kontener posiada podnoszoną półkę - w normalnej pozycji dostępną od zewnątrz (przy wrzucaniu ubrań), w podniesionej otwierającą szczelinę u dołu, przez którą worki trafiają do wewnątrz.
Tym sposobem, znaleźliśmy się w środku. Wybraliśmy kilka ciekawych okazów (mnie na przykład trafiła się koszula, którą zmieniłem w pelerynę, a Emilowi… Obicie na fotel [w czarno-białą panterkę] - tak, kurwa. Obicie na fotel w kontenerze czerwonego krzyża).

Zaczęliśmy zbierać się do wyjścia - ustaliliśmy, że najpierw wyjdzie Młody, potem Emil i na końcu ja (dla zabezpieczenia, wziąłem telefon Młodego - nigdy nie wiadomo, co może się stać. Pamiętajcie więc - zabezpieczajcie się, zawsze i wszędzie).
Mody wszedł do "windy" i po chwili zniknął na zewnątrz. Gdy Emil miał już wyjeżdżać, Sperma powiedział, żeby siedział cicho i niczego nie robił.
Jednak ten pomyślał, że Sperma chce nas zamknąć wewnątrz - więc po chwili zaczął się dobijać. Zaczął wypełzać w panice na zewnątrz - wyczołgał się, cały we łzach, spomiędzy nóg Młodego, który starał się ukryć właz własnym ciałem, wprost pod nogi własnej matki.
- Chuje! Czemu nie daliście mi wyjść?! - Ryczał.
- Emil?!
- Mama?!
Matka Emila opuściła na ziemię torby i przetarła twarz (widziałem to doskonale przez szczelinę w uchylonej nieco "windzie"). Kobieta zaniemówiła - jej syn stał przed nią, brudny, zapłakany, w obiciu na fotel zawieszonym na szyi, a za nim trzech kolegów (w tym syn jej siostry - czyli Kamil xD).
Emil jeszcze bardziej się rozpłakał, matka go wyklęła i kazała wracać do domu. Powiedziała też coś do Kamila - że się na nim zawiodła, jaki to przykład daje młodszemu i takie tam.

Emil dostał szlaban na tydzień i teoretycznie, nie mógł się więcej widywać z Młodym i Spermą.
Mama Emila nigdy się nie dowiedziała, że siedziałem wtedy w kontenerze i kiedy przy następnej okazji ją spotkałem, powiedziała, że chciałaby, by Emil był tak grzeczny jak ja :P

sobota, 26 października 2013

Impreza

 -idz z jednym z niewielu kolegow na 2 impreze w zyciu
-poznaj kilka osob, zacznij sie bawic
-upływa kilka godzin, seby zaczynaja juz byc lekko wstawione, ty nie pijesz bo masz slabo glowe
-zaczynasz gadac z pijano loszko, i ja nawet rozsmieszasz
-widzisz jak jeden seba patrzy się na ciebie z zazdrością
-seba bierze poduszke, laduje ja pod koszule, nabiera powietrza do ust wybrzuszajac policzki i zaczyna cię parodiować
-wszyscy się śmieją, nawet ta loszka z ktora gadales
-robisz się czerwony, i zacyznasz pocic
-podchodzisz do seby i probojesz mu wyjasnic, ze masz chorą tarczyce i to nie twoja wina, ze jestes gruby
-seba wysłuchuje cie, po czym udając zdziwienie krzyczy "jak to masz chory odbyt i nie możesz srać? To cała twoja kupa gromadzi się w twoim brzuchu?"
-wszyscy strasznie się śmieją
-jesteś czerwony i spocony jak świnia
-próbojesz się odegrać mówiąc żartem "hehe, ale to lepiej niż miec hemoroidy jak ty, hehe" i robisz krzywy uśmiech
-seba odpowiada "jakoś wczoraj jak chciałeś mi je wylizac to ci nie przekszkadzało xD hehehehe, panie kupo heheheh"
-wszyscy się śmieją i powtarzają "pan kupa, hehehe"
-jesteś czerwony jak jebany burak, pot spływa z ciebie wiadrami, masz ochotę wyskoczyć przez okno
-udajesz, ze cie to nie rusza i ze sie z tego smiejesz
-seba dalej zaczyna cie parodiowac, krzyczac "jestem pan kupa, dajcie mi berło!"
-wychodzisz do innego pokoju i uciekasz po 10 minutach do piwnicy
-nie wychodzisz do dzisiaj(inba w poprzednią sobotę), dopiero teraz odwazyles sie to napisac

Skazani-16

Uciekajaca plaza
Boczna uliczka skradało sie powoli trzech anonów o twarzach zasłonietych kapturami.
Pierwszy z nich trzymał w reku długa rure, ostatni — ubezpieczajacy
tyły — pochylony zataczał kregi koniuszkiem wielkiego noza. Idacy w srodku
manipulował obiema dłonmi w okolicach rozporka. Nie wiadomo, co mu chodziło
po głowie, ale to, co znajdowało sie w jego spodniach, zapewne nie nadawało sie
do ataku. Tym bardziej do obrony. Ziemia zadrzała. Szeroka, pełna zieleni aleja
nieopodal galopował tłum szalenców. Niektórzy z nich ciagneli za soba nagie i
zakrwawione wizazanki. Tak, w bardziej popularnych miejscach nie mozna było
liczyc na zdatne do uzytku, nietkniete kobiece ciało. Trzeba było poczaic sie w
mniej uczeszczanych lokacjach...
Stanowiacy awangarde wyprawy anon nagle usłyszał za soba podejrzany
szum. Obrócił sie błyskawicznie. Szum zdawał sie dobiegac z... Kurwa. Wyszarpnał
słuchawke z ucha wystraszonego towarzysza i zblizył ja do swojego. Usłyszał
znajoma melodie rzezaca z biedronkowych pchełek za 5,99 i usmiechnał sie lekko.
Zanucił pod nosem: „Jan Paweł Druuugiiii gwałcił małe dzieciiiiii, aj ripit”. Jeszcze
przez chwile napawał sie dzwiekami obrazania Ojca Swietego, po czym wyciagnał
z kieszeni nieuwaznego suchoklatesa watpliwej jakosci, poklejona tasma
przezroczysta empetrójke, która cisnał za siebie w krzaki. Zamiast szelestu i byc
moze lekkiego łupniecia usłyszał... jek. Kobiecy jek. Ułamek sekundy analizy sytuacji
wystarczył mu do podjecia decyzji. Przywołał dłonia własciciela noza i
pokazał mu, któredy maja okrazyc krzaki. Zaczał sie skradac, trzymajac w pogotowiu
fragment centralnego ogrzewania. Jego penis powoli rósł w przepastnych
czelusciach Cottonworldów na mysl o tym, kto moze kryc sie w krzakach. Nagle
usłyszał trzask gałazki z przeciwległej strony plazy. Pierdolona niezdara. Kurwa,
kurwa, kurwa! Gwałtowny szelest, tupot bosych stóp po trawie. Rzucił okiem na
puste miejsce wsród listowia pozostawione przez wizazanke. Przegrzebał szybko
mała torbe. W wiekszosci jakies gówno do makijazu i demakijazu... Chwila... Wygrac!
Wyciagnał mała portmonetke. W srodku było troche drobniaków – jakze
bezuzytecznych za poteznym murem — i dowód osobisty. Anonek obrzucił go
uwaznym spojrzeniem... Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa. Jego twarz mimowolnie
rozciagneła sie w bezlitosnym usmiechu.
– Widziałes, któredy pobiegła? -– szepnał do kompana.
– Tak, tamtedy. Na bosaka daleko nie ucieknie, wszedzie tu w pizdu szkła i innych
gówien. Opłaca sie gonic?
– Oj, opłaca. Opłaca jak skurwysyn...
Mówiac to, uniósł plastikowy kartonik. Tamten widzac zdjecie na nim, wyszczerzył
wszystkie zeby.
– Byle, kurwa, szybko.
– A tamten za krzakiem?
– Pierdolic go, tylko by sie pod nogami platał. Cos sobie sam znajdzie.
Dwójka, mozna by rzec, nowoprzyjaciół ruszyła szybkim biegiem w kierunku
uciekajacej plazy. Bedzie zabawa...

Sebastianek-13

Opowiadając wam o soku szczęścia, opisałem, czym było dla dzieci okoliczne śmietnisko. Prawdziwa kopalnia skarbów, bez dwóch zdań.
Jednakże, prawdziwą atrakcją były dla nas lodówki - najrzadsze znaleziska, które za każdym razem dawały nam niewiarygodnie dużą ilość zabawy. Dlaczego? To bardzo proste – bo po odpowiednim uszczelnieniu, były zdolne do pływania (było to konieczne, bo w końcu nikt nie wyrzuca lodówki z metalowymi częściami, gdy może je sprzedać na złomie – nie?).
Mieliśmy koło śmietniska ową rzekę, a kilkaset metrów dalej zbiornik wodny – i to właśnie na nim zawsze wodowaliśmy nasze śmieciowe łodzie. Nurt rzeki w pewnych miejscach był zbyt silny i narowisty – ale i tak raz spróbowaliśmy go ujarzmić. Bezskutecznie.

No więc w ciągu tych kilku spontanicznych akcji, najpierw ogałacaliśmy lodówkę ze wszystkiego, co zbędne (o ile było), silikonową pianką uszczelnialiśmy nieszczelności (Młody zawsze podkradał ją ojcu, który był zapalonym majsterkowiczem) i w końcu dodawaliśmy wiosła i jakieś stabilizatory po bokach – najczęściej puste 5 litrowe butelki przywiązane drutami.

Najgłośniejszy z naszych wypadów miał miejsce późną jesienią – prawdopodobnie w listopadzie. Byliśmy wtedy jeszcze w podstawówce.
Ja, Młody, Patryk i Sperma znaleźliśmy starą lodówkę, odpowiednio ją przygotowaliśmy i zanieśliśmy nad jeziorko. Młody, jako najodważniejszy, chciał płynąć pierwszy. Wszyscy się zgodziliśmy – w końcu to on był liderem paczki.
Chłopak wskoczył do lodówki i wziął od Spermy wiosło. O dziwo, łódź utrzymywała się na wodzie i nie przewracała się. Dla nas, domorosłych konstruktorów, było to wielkie osiągnięcie.
Zaczęliśmy się cieszyć jak szaleni, ale Młody szybko sprowadził nas na ziemię:
- Hej, może mi pomożecie? Pora na wodowanie!
Uważając, żeby się nie pomoczyć (było zimno i bez tego), popchnęliśmy lodówkę, a Młody pomógł nam przy pomocy wiosła. Chwilę później sunął już po tafli zbiornika wodnego. Byliśmy dumni jak cholera – no, przynajmniej do czasu, gdy wiosło Młodego się nie zepsuło. Kawał dykty odpadł od kija, uniemożliwiając dalsze wiosłowanie.
Niefortunnie, stało się to na środku jeziora.

Byliśmy przerażeni – naprawdę. Młody utknął w lodówce, bez wioseł, co gorsza nie wiał jakikolwiek wiatr, który mógłby popchnąć go do brzegu.
Pierwsze, co wpadło nam do głowy, to poszukanie jakiejś liny – Sperma i ja pobiegliśmy na śmietnisko, na poszukiwania, a Patryk pilnował Młodego.
Znaleźliśmy jedynie długiego, gumowego węża (gruby i strasznie ciężki, ale podczepiliśmy do niego kilka plastikowych butelek w nadziei, że dzięki nim nie zatonie). Wróciliśmy czym prędzej nad jezioro.
Sperma, jak już kiedyś wspomniałem, najwyższy z nas, rzucił wężem – ale przeleciał zaledwie kilka metrów. Mniej więcej w tym samym momencie, łódka Młodego się wywróciła i momentalnie zatonęła.
Patryk pływał z nas najlepiej, więc zaczął się szybko rozbierać, żeby pomóc Młodemu, ale ten jakimś cudem wypłynął na powierzchnię (przypominam, że był listopad – a więc miał na sobie grube ubrania). Płynął w naszą stronę, więc Sperma po raz drugi wyrzucił węża – tym razem zdecydowanie dalej (adrenalina zrobiła swoje). Młody uchwycił się go ostatkiem sił, po czym zniknął pod wodą. Zaczęliśmy ciągnąć węża z całych sił.
Sekundy wydawały nam się długimi godzinami, ale w końcu udało nam się doholować Młodego do brzegu. Wyciągnęliśmy go i pomogliśmy mu zdjąć kurtkę. Po drodze, jak się okazało, zgubił but.
Szybko przeszliśmy w stronę śmietniska, gdzie Sperma rozpalił prowizoryczne ognisko, a ja i Patryk zrobiliśmy osłonę przed wiatrem z paru kijów, prętów i szmat.

Młody oczywiście przeżył – obyło się też bez poważniejszych chorób i problemów. Co prawda śmierdział mułem, ale to raczej drobnostka.
O ile się nie mylę, to był ostatni raz, gdy wodowaliśmy lodówkę. Jakieś pół roku później zbudowaliśmy tratwę, ale ta na szczęście nie zatonęła (a przynajmniej nam nic na ten temat nie wiadomo – bo po paru dniach, ktoś ją nam ukradł).

Autobus

Kurwa stoję w pierdolonym autobusie i kurwa stare baby und dziady, wolne miejsca, ale nikt kurwa nie usiądzie. Mówię - siadaj pan, masz pan wolne miejsce.
Nie, nie, wnusiu, ja tu se postoję - odpowiada przykrzywiony dziadek uśmiechając się niczym ten słynien dziadek pszemek. Ale jakby usiąść to już swym pomarszczonym życiem okiem łypie na mnie niczym sam skurwysyn z otchłani.
Ale tak bardzo wyjebane na łypionce dziadki więc kurwa rozpierdalam się na dwóch wolnych siedeniach ale zaczyna łypać na mnie złym wzrokiem babka z reklamówką biedronki i zapewne pysznym słoiczkiem gęsiwa w niej. Podchodzi do mnie i mówi: "kurwa wyperdalaj, to moje miesjce"
Ja jaj mówię - ma pani jakieś poświadczenia? - zakłądam chłodną buzię, po przecież nie można sobie kupić miejsca w autobusie co, a ta baba wyjmuje mi kurwa papier że to jest jej wywłąszczone i to jest jej mały kawałek domu.
Wypierdoliła mnie za pomocą policji która się wpierdoliła przez szyberdach. Dlaczego w autobusie był szyberdach? Resztę drogi stałem rozmyślając jak to jest mieć własny kawałek domu w autobusie,a babcia w tym czasie usadowaiła się na swym siedzeniu i kiedy autobus zaczął odjeżdżać wyjęła ze swej reklamówki pasztet i pokręciła nim tryumfalnie przed moim wzrokiem szczerząc przeżarte kremówkami papieskimi zęby.

piątek, 25 października 2013

Stawiaj się


 Trzeba się zawsze stawiać, kiedy jest okazja, albo przytomnie spierdolić. We wczesnej podstawówce mnie dopadło kilku 'łobuzów' z gimnazjum i chcieli telefon. Powiedziałem, że wyjmę kartę SIM i im dam. Zaczęli coś mamrotać do siebie, odwrócili się. Wyjąłem pistolet i przyłożyłem jednemu do skroni; mówię mu:
>kurwa, myślisz że jak mam 11 lat, to cie nie mogę zapierdolić?
Coś tam popłakał że zaraz fura podjedzie po mnie, żeby mnie zajebać, to im powiedziałem że pierdolę ich śmieszne auta na kapiszony i strzeliłem jednemu w skroń. Upadł. Pozostała 4 spanikowała, nie wiedzieli co robić. Teraz to ja rozdawałem tu karty. Zagraliśmy w pokera na rozbierane. Dresy były mocno obsrane. Wyjąłem pogiętą, zużytą już talię i rozdałem im karty. Miałem 5 asów w swoim rozdaniu. Mówię kurwom:
>mam podwójnego strita asowego, co teraz zrobicie?
Powiedzieli, że dadzą mi fajki, telefony i żebym ich zostawił, a oni zabiorą martwego kumpla do piwnicy. Powiedziałem, że spoko ale mają mi przynieść Karynę. Ni stąd ni zowąd pojawiła się ONA. 3 dresów upadło pod wpływem pioruna, jasnego jak skurwysyn. Został jeden. Zamknąłem go w torbie i wyjebałem do rzeki. Wróciłem do domu. Teflon rządzi.

Sebastianek-12

Po raz kolejny wróćmy do czasów podstawówki – a ściślej mówiąc, okolic piątej i szóstej klasy. W pewnym sensie byliśmy uświadomieni, czym naprawdę jest seks – i choć nie znaliśmy uczucia rzeczywistego podniecenia i pożądania, uważaliśmy się za speców w tej dziedzinie.
Dzięki nielicznym osobom posiadających komputer z dostępem do Internetu (prawdziwa elita, bo i tak nie wszyscy posiadali komputery), a właściwie tylko i wyłącznie Spermie, raz na jakiś czas przeglądaliśmy Sexplanetę i graliśmy w Larry’ego 7.

Pewnego razu, rozmawiając z Tymkiem i Kamilem, postanowiłem wkręcić tego pierwszego. Zacząłem opowiadać mu o kanale telewizyjnym, do którego mają dostęp posiadacze kablówki, o wdzięcznej nazwie Sex Shop. Puściłem Kamilowi oko – załapał o co mi chodzi.
Opowiadałem o tonach pornografii emitowanej w środku nocy oraz rewelacyjnej, rysunkowej serii. Ełzebiusz i Teddy Bear, rzekłem w końcu z powagą.
Oczy Tymka przypominały dwa paciorki, wlepione we mniej AK w swojego boga. Poprosił, by opowiedział mu, o czym jest owa kreskówka.
- Wiesz, na razie nie oglądałem wielu odcinków – ale chodzi ogólnie o to, że trzynastoletni Ełzebiusz przeprowadza się z bratem Kajtusiem oraz samotną matką, Joasią, do nowego miasta – Prąci Wielkich, do domu w kształcie pały (potoczne określenie męskiego przyrodzenia). Seks jest tam jak sport, a kobiety muszą odsłaniać jak najwięcej ciałka.
Kamil co jakiś czas przytakiwał i dodawał drobne detale, tytuły odcinków itp.
- Ełzebiusz poznaje Teddy Beara, pluszowego misia, z którym okazuje się chodzić do jednej klasy. No i Teddy Bear ma chcicę – rucha wszystko, bez wyjątku.
Chłopaki zaliczają różnych mieszkańców miasta, często wspólnie, wliczając w to pannę Anię Puszczalską – ich wychowawczynię (kiedy poznałem nauczycielkę fizyki w gimnazjum – też Anię, też młodą, też ponętną, nie mogłem nie powstrzymać wspomnień o jej pierwowzorze).
- No i w międzyczasie rozwija się ostry romans pomiędzy Ełzebiuszem a jego matką. Lądują razem w łóżku i Ełzebiusz wali ją w kakao. – Dodał zarumieniony Kamil.
- Ej, nie widziałem tego odcinka! Wielkie dzięki za zepsucie mi seansu! – Udałem zbulwersowanego.
- Chłopaki – i co dalej? Co dalej? – pytał Tymek, podniecony całą historią.
- No właściwie to tyle… To wszystko, co wiemy na razie.

Przez kolejnych kilka tygodni, praktycznie codziennie opowiadaliśmy Tymkowi wymyślone historie odcinków (zawsze po dwa, trwające średnio po 10-15 minut każdy), bo jakimś cudem, nie miał on niestety dostępu do kanału Sex Shop. Mimo kilku prób przeprogramowywania telewizora i ustawiania kanałów na nowo, nie udało się. Pozostały więc nasze opowieści.
Spośród wszystkich tych historii, zapadło mi w pamięć tylko kilka – w tym nakrycie Ełzebiusza i mamy przez Kajtusia (na jego oczach, Ebi szczytuje, a potem leci w ślinę z Asią), odkrycie fetyszowej strony panny Puszczalskiej (zakończone ogoleniem jej głowy i spuszczeniem się na nią przez Teddy Beara), a także romans pomiędzy Anią a Asią (i drugie golenie jej odrastających już włosów).
Wszystko to opisywaliśmy z Kamilem tak szczegółowo, w dodatku co chwila uzupełniając swoje wypowiedzi, że chyba sam teraz uwierzyłbym w te opowieści. Jak biedny Tymek.
Po tych kilku tygodniach, Tymek zdenerwował Kamila i ten w ramach zemsty zdradził mu, że Ełzebiusz i Teddy Bear byli tylko naszą fikcją. Szkoda, wielka szkoda.

Skazani 15-część druga


– To nie sa moi koledzy – wycedził Julek – tylko pizdeczki, odwazne w grupie na
jedna z was. Oczywiscie sa tez psychopaci, jak ten tam, niebezpieczni dla kazdego. Ja pierdole, gdybym wiedział, ze cos takiego sie odpierdoli, nigdy bym nie
lurkował, ze o pisaniu past nie wspomne.
– Skurwysynu!!! – rozległ sie głosny ryk i przerazone wizazanki ujrzały
/mil/-anona powstałego z martwych, atakujacego Julka siedzacego jak wryty przy
niedojedzonym arbuzie. Milanon nie miał swojego bagnetu ani pałki, ale posiadał
w arsenale jeszcze kilka nozy. Jednym z nich, wyjetym z buta, przybił prawa
reke Julka siegajacego po maczete do stołu. Drugim, włoskim sprezynowcem, poderznał
mu gardło. Po czym dzgnał kilkukrotnie ze wsciekłoscia podrygujacego
anona, obficie bryzgajacego krwia na piszczace wizazanki. Gdy skonczył, jedna
reka zmiótł zapas koktajli Mołotowa ze stołu, rozbijajac je wszystkie.
– Teraz zdechniemy razem, jesli juz – sapnał, z obłakanym wzrokiem. Rankiem,
dla uspokojenia nerwów, wział spora dawke srodków, które miały tez działanie
przeciwbólowe. Dodatkowo wrócił sie po kamizelke, stwierdzajac, ze moze mu sie
jednak przydac taka asekuracja, a pod swetrem bedzie praktycznie niewidoczna.
Cios Julka go dotkliwie zranił, ale nie uszkodził. Maczeta straciła impet na pochwie
od bagnetu i rozcieła kamizelke, przebijajac tez w całosci gruby sweter, co
sprawiło wrazenie, ze Julek wbił bron po rekojesc. Był jednak niedoswiadczonym
rzeznikiem i ten bład kosztował go zycie. W efekcie /mil/-anon miał tylko bolesnie
rozcieta skóre pod łopatka. Jedna z wizazanek chwyciła nóz kuchenny, ale
/mil/-anon juz miał w reku maczete, która kilka minut temu jeszcze tkwiła w
jego plecach.
– Nawet nie próbuj – syknał. – Wy chcecie swietego spokoju, ja chce, zeby ktos
opatrzył moja rane. Potem mozemy sie rozejsc. Zrobimy tak...
Wizazanki chcac nie chcac musiały zszyc milanona, nicmi znalezionymi w
łazienkowej apteczce, po czym odkaziły rane alkoholem. Socjopata cały czas trzymał
w reku maczete i był przytomny dzieki srodkom przeciwbólowym, które zuł.
Wolały nie pytac co to i skad to ma. Gdy troche odpoczał, wyrzucił razem z
jedna z wizazanek, chuda i niska Agnieszka, zwłoki Julka z mieszkania. Druga
brunetka, Marta czysciła podłoge z krwi. /mil/-anon przeszukał najpierw Julka,
znajdujac kilka przydatnych fantów – zapalniczke zippo, scyzoryk szwajcarski i
nóz składany oraz... kilka prezerwatyw, których widok skonfudował troche wizazanki.
/mil/-anon paskudnie sie na ten widok usmiechnał, jednoczesnie lekko
wykrzywiajac twarz z bólu. Obejrzał swoja kamizelke antyterro lezaca na stole.
Musiał jakos naprawic rozciecie na plecach. Przy jego boku znalazła sie maczeta
kurki, której uzywał Julek. Była poreczniejsza i skuteczniejsza w uzyciu od
starego bagnetu, który zdecydował sie zostawic. I tak metalowa pochwa uległa
zniszczeniu od ciosu maczety i musiałby go nosic zatknietego za pas luzem.
– Co było miedzy nami – zaczał /mil/-anon – niech zostanie zapomniane. Nie
jestem napalonym na was skurwysynem jak pies na gnata, wiec zasadniczo nic
wam nie grozi z mojej strony, dopóki trzymacie swoje noze i inny sprzet kuchenny
przy sobie. A te granaty? Na ile by wam ich starczyło? Kilku by spłoneło zywcem,
a pozostali by was dopadli i byc moze spalili tak samo. Oczywiscie wypierdolili
by was wczesniej we wszystkie otwory grupowo, po kilku na jedna. Wizazanki w
tym momencie wzdrygneły sie i milczały dalej. /mil/-anon kontynuował.
– Poza tym płonace spierdoliny, niczym pochodnie, doskonale by tutaj wszystkich
zwabiły. Im wszystkim wzgledem was chodzi tylko o jedno – wyruchac i ponizyc.
Jesli nie siła, to sposobem. Tak jak ten gówniak, którego tutaj zabiłem. Ja mam
wyjebane, zamierzam sie stad wydostac.
– Jak!? – zakrzykneły wizazanki niemal jednoczesnie. Stojacy do nich tyłem
/mil/-anon, ogladajac zgromadzony na stole ewkipunek, usmiechnał sie ponownie,
połowa twarzy.
– Jest pewien sposób – powiedział powoli.
***
– Całkiem niezle wam poszło – stwierdził /mil/-anon, patrzac na poprzebierane
w znalezione po rekonesansie w kamienicy ubrania dziewczyny; przeszły
metamorfoze, Patrycja ubrana była w kombinezon czołgisty, we wzorze flectarn,
i maske od paintballa oraz rekawice, w rekach miała łom. Brunetki były równiez
poprzebierane tak, aby nie rozpoznano ich płci, chociaz ich wzrost i drobna
budowa ciała wzbudzały i tak podejrzenia. Marta zakryła twarz arabska husta,
a Agata włozyła bluze z kapturem i przykryła twarz szalikiem. Marta trzymała
bagnet /mil/-anona, natomiast trzecia z wizazanek wybrała na bron tłuczek do
miesa.
– Moze nie zwróca na nas uwagi dzieki temu – stwierdziła Marta.
– Mhmmm – przytakneła Patrycja. – Debilnie sie czuje, jak w jakims Mad Maksie.
– To raczej wasza jedyna szansa – powiedział /mil/-anon. – Gdybym was wyprowadził
jako swój „harem”, mogliby chciec mi was odbic, albo cos w tym stylu.
Tak przynajmniej dostajecie szanse w razie wpadki, by zginac z bronia w reku.
Plecaki spakowane?
Wizazanki przytakneły.
– No, to spadamy stad – zakomenderował. – Tak przy okazji, wiecie, ze poza
strefa bedziemy musieli sie ukryc albo w ogóle opuscic kraj? Mogliby nas ponownie
tutaj wysłac i tym razem zabezpieczyc wszelkie mozliwe drogi ucieczki.
Swoja droga, mam nadzieje, ze nie złapali juz jakichs debili i nie obstawili terenu
dookoła.
Dziewczyny przyjeły to do wiadomosci i wkrótce potem opuscili mieszkanie.
/mil/-anon znalazł przejscie do podziemi w piwnicy budynku, wiec nie musieli
nawet wychodzic na ulice. Wizazanki, które ze soba wział, nie znalazły sie w
jego zespole ucieczkowym z dobroci serca. Stanowiły teraz dodatkowe oczy w
wedrówce, niosły zapasy i były uzbrojone, wiec mogły go ewentualnie odciazyc,
gdyby trafili na silniejsza grupe. „A poza tym, ta ruda jest niczego sobie” – pomyslał
/mil/-anon – za murem, gdy sie ucieknie w góry albo gdzies, to kto wie...
Wedrowali juz od godziny kanałami, w kierunku tylko jemu wiadomym, gdy rozległ
sie szelest.
– Stój, kto idzie?! – rozległ kobiecy głos. – Stac albo otworzymy ogien!
/mil/-anon wyciagnał powoli maczete. Wizazanki popatrzyły sie po sobie.
– To nasze dziewczyny! – powiedziała Agata. – Hej, nie strzelajcie do nas!
Zrobiła krok do przodu, Marta poszła za nia, ale Patrycja sie zawahała.
– Stójcie, do cholery – syknał /mil/-anon. Było juz za pózno, dwie wizazanki
znikły w ciemnosci z przodu.
– Ognia! – rozległ sie kobiecy krzyk. Komando podziemnego ruchu oporu wizazanek
wypusciło na dwie dziewczyny ubrane w militarne ciuchy wiazke z miotacza
ognia. /mil/-anon usłyszał ich wrzaski i złapał swoja ostatnia towarzyszke, wpychajac
ja w boczne rozgałezienie kanału i wskakujac za nia. W ostatniej chwili.
Wiazka ognia doszła do nich i omineła boczny kanał. Wrzaski dwóch nieszczesniczek
po chwili ucichły. Patrycja zerwała maske, jej twarz wykrzywiał grymas
rozpaczy, z oczu ciekły łzy. Usłyszeli tupot nóg bojowniczek biegnacych w ich
strone.
– Pierdolone kurwy! – wrzasneła Patrycja i wybiegła w ich strone z łomem, /mil/-
anon za nia. Jednak kanał był zbyt waski, aby mógł ja wyprzedzic. Wizazanka
rozwaliła pierwszej nadlatujacej głowe łomem, potem nadziała na bron druga.
Straciła panowanie nad nim, nie mogac wyszarpnac narzedzia. Te okazje wykorzystałaby
trzecia przeciwniczka, ale dosiegł ja nadlatujacy nóz /mil/-anona,
wbijajac sie w oczodół. Osuneła sie na ziemie. Czwarta i piata przystopowały.
Zauwazył, ze maja łuki – proste, klasyczne, drewniane łuki. Wypusciły strzały,
trafiajac dwukrotnie Patrycje, która siedziała znieruchomiała z przerazenia nad
tym, co przed chwila sie stało. Kolejne dwie strzały zatrzymała kamizelka /Mil/anona, która miała wsadzone metalowe płytki na miejsce wkładów balistycznych,
wsadzone przed wyjsciem z mieszkania. Miał przez to wolniejsze ruchy, ale teraz
uratowało mu to zycie. Pedził na nie rozwscieczony. Jednej obciał głowe pierwszym
uderzeniem, druga zasłoniła sie łukiem, lecz porabał go i rozpłatał jej klatke
piersiowa. W jego strone poleciało jeszcze kilka strzał, jednak prawie wszystkie
chybiły, poza trzema, które zatrzymały sie znów na kamizelce. Nie chciały go
zabijac miotaczem, obawiajac sie zapewne, czy którakolwiek z ich towarzyszek
jeszcze zyje. Kobieca empatia je zgubiła. Nie miały szans w starciu wrecz z /mil/-
anonem, który pochlastał na kawałki kolejnych piec bojowniczek. Szósta i ostatnia
z nich okazała sie znac sztuki walki. W rekach miała krótki samurajski miecz wakizashi,
a raczej tania podróbke na sciane, jednak w jej wprawnych rekach był to
nadal niebezpieczny kawałek zaostrzonego płaskownika. Wymienili kilka ciosów
i odpowiedzi. /mil/-anon był coraz bardziej zgrzany w swoim pancerzu, a blondynka
z długim warkoczem do tyłka, która broniła sie dzielnie swoim mieczem,
była bardzo wysportowana, wrecz wyrzezbiona. Jej zacieta mina mówiła mu, ze
albo on, albo ona, a siły i determinacji miała jeszcze sporo. „Pierdolona kondycja”
– pomyslał /mil/-anon – „mogłem wiecej cwiczyc, zamiast głównie lurkowac
o militariach i survivalu”. Blondynka ponowiła atak ze wsciekłym okrzykiem,
Milanon odbijał swoja spora, ale zarazem lekka maczeta, kazdy cios czterdziestopieciocentymetrowej
klingi. Cos mu przyszło do głowy. Po kolejnym zwarciu
odepchnał dziewczyne tak, ze prawie upadła. Gdy chciała ponowic atak, błysnał
jej wydobyta z kieszeni latarka o sporej mocy swiatła, prawie całkowicie oslepiajac
ja na kilka sekund. To wystarczyło. Najpierw na ziemie spadło jej prawe
przedramie razem z mieczem, potem głowa, na koncu zwaliło sie ciało. /mil/-
anon, sapiac, poszedł zobaczyc, co z ruda. Nie zyła. Jej zielone oczy patrzyły na
/mil/-anona z wyrzutem. Po raz pierwszy od wielu lat cos poczuł i zapłakał.
Gdy doszedł do siebie po kilku minutach, postanowił zachowac sobie trofeum. Miecz jego przeciwniczki w istocie był tanim gównem z Chin – po walce z
jego maczeta, która nadal była w dobrym stanie, zrobił sie z niego prawie grzebien.
Z niesmakiem wyrzucił bron w płytka wode zalewajaca kanał. Spojrzał na
głowe blondynki. Odciał od niej długi warkocz i przytroczył do kamizelki niczym
sznur paradny. Właczył latarke i sprawdził ekwipunek. Zabrał swój plecak, wzbogacony
o kilka artykułów z bagazu Patrycji, a takze jeden z łuków, pasujacy do
jego wzrostu, i pek strzał. Maczete naostrzył o znaleziony kamien i schował do
pochwy na udzie. Zabrał takze swój nóz, sterczacy z oczodołu jednej z bojowniczek,
które zabił.
– To chyba bede sie zbierac – powiedział sam do siebie spokojnie. – Szkoda, ze
nie wyszło rudej.
Miał juz wchodzic na drabinke prowadzaca do włazu kanału, gdy sie zatrzymał,
słyszac pisk szczura. Jeden, drugi, trzeci. Zwietrzyły dobra wyzerke.
Popatrzył na zwłoki Patrycji i na zbiornik z miotaczem ognia. „Nie dam cie im”
– pomyslał i wrócił sie załatwic jeszcze jedna rzecz.
/mil/-anon szedł ulica, a w tle buchnał ogien ze studzienki kanalizacyjnej.
Zwróciło to uwage kilku anonów krzatajacych sie po ulicach, ale tylko na chwile.
Milanona zaczepiac nie zamierzali, widzac jego arsenał, warkocz wiszacy na prawym
ramieniu, oraz wyraz twarzy cyborga, który zabije kazdego, kto stanie mu
na drodze. Zauwazył samochód i wysiadajacego z niego anona. „Przydałby mi sie
transport, a moze i towarzystwo” – pomyslał i ruszył w strone auta, nie wiedzac,
co go tam czeka.
Makijaz

Loszka

-parę lat temu poznaj w internatech enigmatyczną loszkę 10/10, mieszkającą jakieś 600 km stąd
-jest fajnie, dogadujecie się
-zaurocz się motzno
-zacznij się robić zaborczy i ogólnie wkurwiający
-loszka cię hardo saguje
-na przestrzeni lat co parę miesięcy próbuj odzyskać z nią dobre relacje
-za każdym razem źle się to kończy
-w zeszłym roku, ni stąd, ni zowąd sama się do ciebie odzywa, bo tymczasowo przebywa w twoim mieście
-ostatniego dnia swojego pobytu w twoim mieście umawia się z tobą na spotkanie na starówce
-przychodzisz, czekasz, nie ma jej
-zaczynasz pisać z nią przez telefon
-mówi, żebyś poszedł w inne miejsce, kilkaset metrów dalej, bo ona tam czeka
-idziesz
-na miejscu dalej jej nie widzisz
-piszesz z nią dalej
-mówi, żebyś poszedł teraz w inne miejsce, przy czym nie tłumaczy dosłownie, gdzie masz iść - są to zagadki
-pomyśl, że to pewnie taka zabawa w podchody i jak wygrasz, to ją zobaczysz
-przechodzisz z jednego punktu do drugiego, cały czas się z nią komunikując, zaczyna to trwać naprawdę długo
-bądź poirytowany
-w końcu dotarłeś do celu
-jesteś na dworcu głównym
-loszka pisze, żebyś spojrzał na godziny odjazdów i zdaj sobie sprawę z tego, że wykurwiła do domu dwie godziny temu
-tak bardzo strollowany

Studia


-przerwa przed zajeciami
-smieszki z grupy smiechaja razem
-ja obok stoję pod ścianą i patrze w podloge
-nagle podchodzi loszka 10/10
-przepraszam czy w ten sali sa zajecia z XXX bo musze odrobic
-o kurwa papiezu jebany co mam robic co mam robic
-yyyyy eeeee ja nie wiem ja nie mam teraz zajec
-a to przepraszam

oczywiscie mialem zajecia w tej sali i na dodatek kurwa zrobili podzial na grupy i siedziala obok mnie przez 2 godziny, myslalem, ze sie pod ziemie zapadne

Sebastianek-11

Ubikacje w gimnazjach to rojowiska palaczy. Te ciasne, brudne pomieszczenia, zwłaszcza w okresie zimowym, są po brzegi wypełnione uczniami – często po prostu trudno wejść do środka, a stojąc na zewnątrz, można zobaczyć białą mgiełkę unoszącą się przez szczeliny w drzwiach. I uprzedzając pytania – tak, można upalić się biernie, stojąc na zewnątrz.

Zarówno porządnym uczniom, nauczycielom, jak i woźnym, nie podobało przekształcenie łazienek w palarnie, ale nikt nie mógł z tym procederem nic zrobić (co, zamkną wszystkie łazienki w budynku?).
Jednakże, mieliśmy w gimnazjum kilka starych, stetryczałych woźnych – w tym Gienię, która olewała zasady tak, jak uczniowie – często zdarzało się więc, że goniła nas po korytarzach z miotłą, gdy nanieśliśmy do środka błota.
No, ale wróćmy do łazienek/palarni. Gieni bardzo przeszkadzał taki stan rzeczy, więc pewnego razu postanowiła zamknąć drzwi jednej z palarni – gdy wewnątrz będzie cała towarzyska śmietanka.
Jak postanowiła, tak zrobiła. Kluczyk się przekręcił, drzwi się zamknęły.
Z początku nikt z będących wewnątrz tego nie zauważył. Dopiero gdy zadzwonił dzwonek na lekcje, ktoś odkrył, że to pułapka.
Gienia zawołała inną woźną i kazała jej iść po dyrektorkę – to byłaby okazja do ukarania wszystkich palących.
Jeden z najbardziej agresywnych palaczy zaczął kopać w drzwi – do tego stopnia, że zrobił w nich dziurę (stara, przegniła dykta – czy trzeba mówić coś więcej?). Gieni puściły nerwy i podbiegła do zaklinowanej, wystającej nogi i zaczęła okładać ją miotłą.
- Gienia, ty jebana pizdo! – krzyczała wściekle ofiara.
- Ja ci dam pizdę, bandyto! (i znowu, łup, łup miotłą)
W końcu chłopak wciągnął obolałą nogę do środka (zapewne z pomocą kilku innych kumpli). Palarnia się powoli wyciszała. W tym momencie, przyszła pani Ania, która otworzyła klasę i kazała wszystkim wejść.
O dziwo, nikt nie ruszył się z miejsca – oglądaliśmy widowisko z otwartymi szeroko ustami, a nauczycielka fizyki przyłączyła się do nas.
Po chwili, przybyła dyrektorka w asyście kilku woźnych. Gienia podeszła do drzwi i przekręciła kluczyk.
Łazienka była pusta, jeśli nie liczyć kartki leżącej na ziemi. Widniał na niej wielki penis i dopisek „Gienia ty kurwo”.
Pani dyrektor, woźne oraz, o dziwo, pani Ania, podeszły bliżej – wewnątrz nie było żywej duszy. Wszyscy palacze (a było ich około dwudziestu, zapewne) wyparowali z łazienki, która znajdowała się na DRUGIM piętrze.

Już podczas lekcji zauważyliśmy, że w klasie nie ma Spermy i Młodego – czyli reprezentantów klasy palącej. Po kilkunastu minutach pojawili się, ze śniegiem we włosach, przepraszając za spóźnienie.
Pani Ania poprosiła, by szybko usiedli, po czym wpisała im w dzienniku spóźnienia zamiast nieobecności. Powiedziała, że są magikami.

Zgodnie z tym, co opowiedzieli Sperma i Młody, ktoś wpadł na pomysł żeby uciec przez okno – i chociaż początkowo go wyśmiano, wszyscy zmienili zdanie, gdy ten bezpiecznie znalazł się na zewnątrz (wylazł kolejno przez parapet, potem przy pomocy rynny i sąsiedniego parapetu zszedł niżej i w końcu zeskoczył na zaśnieżony trawnik).
To była jedyna tak zorganizowana ucieczka w dziejach szkoły.
Większość winnych złapano, ale kilku szczęśliwców uszło z życiem. Osoba, która zrobiła dziurę w drzwiach, musiała zapłacić za wstawienie nowych… Ale co ciekawe, skończyło się na zabiciu dziury nowym płatem dykty – co się stało z pieniędzmi, nie wie nikt.

czwartek, 24 października 2013

Skazani-15-część pierwsza

/mil/-anon

Jeden z /mil/-anonów przemieszczał sie po zagrodzonej strefie, szukajac sposobu
na wydostanie sie z tej gównianej sytuacji. Zawsze był typem samotnika i nie
miał ochoty teraz kumplowac sie z tymi brudasami, ani tez specjalnie stawac w
obronie jakichs loszek. Usłyszał zgiełk – wrzaski kobiet i krzyki mezczyzn.
Wczesniej w jednym opuszczonym mieszkaniu znalazł resztki arsenału jakiegos
fana militariów. Przypasał sobie sporej wielkosci bagnet z czasów I wojny
swiatowej, w całkiem niezłym stanie, na którym wygrawerowano: „In Erinnerung
an meinen Wehrdienst, 1916-1918 U.J.H.”, a do kieszeni bojówek schował
pałke teleskopowa i nóz składany przypominajacy sycylijskie sprezynowce. Inny
pozostawiony nóz typu push dagger wsadził do buta.
– Dziwne, ze ktos to zostawił – powiedział do siebie półgłosem anon. Znalazł
jeszcze kilka przydatnych przedmiotów, które mogły mu pomóc, gdyby ktos stanał
mu na drodze – łuk kompozytowy i 12 strzał, latarka i zapasowe akumulatory.
Po bałaganie w pokoju widac było, ze własciciel zabrał czesc kolekcji, a reszty juz
nie był w stanie udzwignac. Anon załozył ruska kamizelke kuloodporna i ochraniacze
policyjne na ramiona i nogi. Na rekach miał rekawiczki, twarz poczernił
miałem weglowym z pieca w kamienicy zmieszanym z tłuszczem roslinnym. Była
juz noc, wiec chciał sie wtopic w ciemnosc najlepiej jak sie dało. W reku miał
łuk, na plecach kołczan ze strzałami. Na szczescie juz kiedys strzelał z niezłym
Skazani za spierdolenie 90
skutkiem, inaczej bron byłaby bezuzyteczna.
Penetrował kolejne mieszkania, w poszukiwaniu czegos, co mogło by sie jeszcze
przydac, trzymajac strzałe na cieciwie, by w razie czego zabic napastnika. W
ostatnim lokalu w kamienicy, który sprawdzał, gdy juz miał wychodzic, usłyszał
szmer w szafie.
– W sumie, czemu nie – mruknał i usmiechnał sie do siebie. Wystrzelił w szafe
strzałe, która przebiła drzwiczki na wylot i wbiła sie w sciane. Ze srodka wydobyły
sie piski przerazenia.
Anon otworzył szafe i jego oczom ukazały sie dwie wizazanki, jedna patrzyła
sie na niego z przerazeniem, druga kwiliła cicho zwinieta w kłebek.
– Nie za wygodnie wam tutaj, dziewczyny? – zarechotał Anon, chowajac strzałe.
– Nie rób nam krzywdy – zaczeła błagac chuda blondynka, z włosami zwiazanymi
w kuc. Jej towarzyszka, lekko puszysta brunetka nadal tkwiła w kacie szafy
mocno skulona, bojac sie spojrzec na czarna twarz Anona. Trzeba przyznac, ze
prezentował sie ze swoim rynsztunkiem i z kamuflazem przy swoim wzroscie jak
psychopatyczny siepacz pułkownika Kurtza. Stał tak i zastanawiał sie, co z nimi
zrobic, a raczej co zrobic najpierw.
– Okurwastary – rozległ sie głos w tle i oczom Anona ukazał sie chudy kuc dorównujacy
mu wzrostem, z toporkiem w reku. – Niezłe kurwy znalezlismy, akurat
po jednej dla kazdego. Kuc miał pryszczata twarz i cuchnał od dawna niemytymi
włosami i serowymi cheetosami. Anon wsciekł sie, ze nie usłyszał, jak nadchodzi,
ale nie okazał tego zewnetrznie.
– Rzeczywiscie, po jednej na łebka albo moglibysmy sie zmieniac. – Usmiechnał
sie do kuca, a potem do przerazonych loszek.
– No, to ja biore te grubsza na poczatek – ucieszył sie kuc, po czym wbił toporek
w stojacy obok stół i ruszył w strone brunetki. Czarnulka jekneła, szarpana za
ramiona przez kuca, blondynka cofneła sie w drugi róg szafy i ze łzami w oczach
patrzyła raz to na te scenke, raz to na Anona.
– No chodz, tłusta kurwo, mój kutacz jest juz gotowy – zakrzyknał kuc, szarpiac
sie z dziewczyna, ale ze był mizernej muskulatury, nie mógł jej okiełznac. Odwrócił
sie w strone Anona.
– Moze bys mi pom... hrrr – zarzeził i upadł z przecieta jednym chlasnieciem
krtania. Pruska klinga po dziewiecdziesieciu latach bezczynnosci znów poczuła
smak krwi.
– Jakos nie lubie sie jednak dzielic – mruknał Anon i zaczał sie zblizac do wizazanek,
z zakrwawionym bagnetem w reku.
Miejsce, do którego rzucono Anona, uwolniło w nim od lat skrywane instynkty
– dzieło sie dopełniło i kompletnie odleciał. Pierwotny plan wyjscia z
tej zagrodzonej strefy odszedł w niepamiec. Po tym jak zabił kuca i podszedł
do loszek, blondynka rzuciła sie na niego w akcie rozpaczy z pilniczkiem w reku.
Wsciekle zamachnał sie bagnetem, odrabujac jej lewa reke. Rykneła z bólu i zaczeła
sie wic po podłodze. Nie mogac tego słuchac, dobił ja pchnieciem w klatke
piersiowa. Odezwał sie w nim dawny impuls, który poczuł kiedys, trzymajac bagnet
z kolekcji kolegi i zastanawiajac sie, czy by nie spróbowac wbic go w niego
i sprawdzic, jak działa. Cudem sie jednak wtedy powstrzymał i wypuscił bron
z rak. Kolega zrobił mu awanture, ze cennym eksponatem rzuca mu po podłodze,
nie wiedzac jak blisko był smierci. Brunetka na ten widok zaczeła krzyczec
i spróbowała wymknac sie do drzwi, ale zabił ja praktycznie jednym pchnieciem.
Gdy wyszedł z kamienicy, w jednej rece nadal miał zakrwawiony bagnet, w drugiej
głowy kuca i obu wizazanek, odrabane kilkoma cieciami, które trzymał za
włosy. Zblizył sie do najblizszej grupki anonów i otoczonych przez nie wizazanek.
Rzucił w nich obcietymi głowami i ryknał. Widzac go anony zaczeły uciekac,
a wizazanki za nimi. Jeszcze przed chwila wrogowie, teraz mieli ten sam problem.
Którys rzucił w niego butelka po Łomzy, ale rozbiła sie o kamizelke, nie
wzruszajac Anona.
/mil/-anon widzac uciekajaca grupke, wbił szybko zakrwawiony bagnet w
maske stojacego obok samochodu i zdjał z pleców łuk. Zaczał strzelac do losowych
sylwetek. Przy przedostatniej strzale cieciwa nie wytrzymała i pekła, smagajac go
po przedramieniu. Na szczescie miał ochraniacze, ale i tak zaklał, tracac główna
bron miotajaca. Ruszył w kierunku jeczacych ofiar, których strzały nie zabiły. W
sumie dobił pieciu anonków i jedna wizazanke. Dwie inne zostały zabite od razu
strzałami. Nie miał juz łuku. Szedł dalej z bagnetem w jednej rece i toporkiem
w drugiej, tym samym, który przyniósł ze soba zabity kuc.
Nagle poczuł uderzenie o pancerz przedni. Potem drugie w naramiennik.
Zlokalizował strzelca. Był to mały kuc w okularach, który walił do niego z procy
kulkami od łozyska, z dystansu około 20 metrów.
– Pierdolony bohater – warknał /mil/-anon, po czym ruszył w strone kuca. Kuc
zdołał wystrzelic jeszcze dwukrotnie do atakujacego go psychopaty. Jednak widok
pedzacego nan człowieka w policyjnej zbroi z maczeta albo czyms podobnym w
jednej rece i toporem w drugiej sprawił, ze trafiał jedynie dalej w kamizelke,
zamiast ugodzic /mil/anona w głowe, który to /mil/-anon przy dystansie pieciu
metrów zamachnał sie i wyrzucił w kierunku procarza toporek. Kuc osunał sie na
ziemie ze styliskiem sterczacym z klatki piersiowej. /mil/-anon chciał odzyskac
bron, jednak nie mógł jej wyszarpac z ciała zabitego. Po kolejnym szarpnieciu
stylisko sie złamało i Anon stracił kolejne narzedzie ze swojego arsenału.
– I co, kurwa, mam teraz z tym zrobic? – ryknał – W dupe sobie wsadzic?!
W istocie, pierwszy dzien z zycia swiezo upieczonego socjopatycznego mordercy
zaczał sie dosyc pechowo.
Nadszedł swit. /mil/-anon siedział na masce samochodu wpatrujac sie w
chodnik. Na ulicy lezały ciała zabitych, porozrzucane pomiedzy róznymi przedmiotami
porzuconymi przez wizazowo-anonowa tłuszcze.
– Wszyscy uciekli, spierdolili cała impreze – mruczał pod nosem. Spojrzał na
zabitego kilka godzin temu kuca procarza. Jego oczy były otwarte, a twarz miała
spokojny wyraz, jakby odszedł pogodzony ze swoim losem. /mil/-anonowi wydało
sie to kurewsko nienaturalne. Pomacał sie po twarzy i z obrzydzeniem spojrzał
na czarna maz, która została na palcach. Wstał w koncu, rozejrzał sie dookoła i
wybrał kierunek, w którym sie udał. Włamał sie do opuszczonego sklepu i znalazł
toalete, w której sie umył.
– O kurwa – powiedział sam do siebie i pochylony nad umywalka spojrzał w
lustro. – Niezle mi wczoraj odpierdoliło. Zaczał kalkulowac i oceniac swoje połozenie.
Wszyscy go widzieli, ale w tej zbroi ruskiego antyterrorysty, z czarna
geba. Było ciemno, wszyscy spanikowali i raczej mało kto by go teraz rozpoznał,
gdyby sie przebrał. No własnie. Zrzucił elementy opancerzenia, ale nadal
miał na sobie zakrwawiona od akcji w kamienicy bluze w militarnym kamuflazu
USMC. Zdjał ja takze i został w koszulce i spodniach. Ze swojego ekwipunku
zostawił sobie noze i pałke teleskopowa oraz bagnet, który umył i zamocował
sobie z tyłu na plecach, rekojescia w dół. Całosc przykrył znalezny, granatowy
sweter marynarski; na zewnatrz było tylko kilkanascie stopni, a on nie nalezał do
specjalnie zahartowanych na zimno. Reszte sprzetu schował w jednym miejscu
razem z opancerzeniem i koszula. Odswiezony i odmieniony wyszedł ze sklepu,
który swoja zawartoscia raczej nikogo by nie skusił w obecnym połozeniu – sprzedawano
w nim artykuły dla wedkarzy. Zabrał sobie jednak z niego szpule z zyłka
– zawsze moze sie przydac.
Na terenie Zony panował chaos, ludzie biegali w bezładzie. /mil/-anon stwierdził,
ze chodzenie po ulicy nie ma sensu i trzeba sie gdzies schowac. Wybrał
pierwsza lepsza brame kilkupietrowego domu. Z bagnetem-lisciakiem w reku powoli
wchodził po schodach; drzwi jednego z mieszkan okazały sie byc jedynie
zatrzasniete. Otworzył je i wszedł do srodka. Jego oczom ukazała sie trójka wizazanek, przygotowujacych koktajle Mołotowa na stole w salonie.
– O kurwa! – zakrzykneła ruda wizazanka z grzywka. – To jeden z tych!
Pozostałe rzuciły sie do prowizorycznej broni – wałków do ciasta, tłuczków do
miesa i nozy kuchennych. Milanon dobył z kieszeni lewa reka pałke teleskopowa
i błyskawicznie ja rozłozył.
– Radze wam odłozyc to gówno. – warknał, czujnie je obserwujac – Nie bedziecie
pierwszymi lochami, którym obciałem łby, jesli nie skorzystacie z dobrej rady.
– Patrzcie, jaki wojowniczy zabijaka – parskneła ruda i zapaliła jeden z koktajli.
– Moze ognia? Jej towarzyszki, dwie drobne brunetki, z palcami zacisnietymi na
tłuczkach i nozach, bacznie obserwowały raz jego a raz ruda, czekajac na znak.
Widocznie nimi komenderowała.
– Lepiej go zajebac – szepneła do rudej jedna z brunetek – nawet jesli teraz odpusci...
Chcesz mu zaufac? Nie widziałas, jak skonczyły niektóre z nas?
/mil/-anon spuscił z tonu. Butelka płonacej benzyny, skadkolwiek te kurwy ja
wytrzasneły, była dosyc niebezpieczna bronia, nawet w rekach kobiety. Złozył
teleskop i opuscił bagnet. Jednak była to z jego strony tylko zmyłka. Zamachnał
sie nagle i wypuscił bagnet w strone wizazanek, rzucajac od dołu, lecz cos
zakłóciło jego skupienie i celnosc. Bagnet trafił w szafke wiszaca za głowa rudej,
rekojescia i z brzekiem spadł na ziemie. Milanon zachwiał sie, a z ust popłyneła
struzka krwi. Poczuł ból w plecach i stracił grunt pod nogami, upadajac twarza
do przodu. Z jego pleców sterczała rekojesc maczety. A za nim wizazanki ujrzały
jej własciciela. Typowego Anona w kraciastej koszuli i w okularach. Jednak dosyc
wysokiego i dobrze zbudowanego, jak /mil/-anon. Jego twarz pokrywały pryszcze
i nieregularnie rozsiany gównozarost.
– Co sie tak gapicie? – burknał i pomasował sie po lekko widocznej pod za duza
koszula oponce. – Ten psychol wyrznał wczoraj kilka osób, zabił mojego najlepszego
kumpla.
Anon wyszarpnał z trupa maczete, spojrzał z obrzydzeniem na krew i rozjerzał
sie po mieszkaniu.
– Gdzie tu łazienka? – spytał ogladajac swoja maczete. – Nie bede nosił ujebanej.
Maczeciarz, jak nazwała go w myslach ruda wizazanka Patrycja, wrócił z
łazienki wyraznie zadowolony. Doprowadził sie troche do porzadku i ogolił sie,
gdy zdjał niemodna koszule; w samej koszulce i jeansach wygladał o wiele lepiej
i wcale nie był jakims suchoklatesem bez miesni. Jednak jego za duzy brzuch był
teraz bardziej widoczny, ale raczej sie tym teraz nie przejmował. Posiekał sobie
maczeta arbuza, który lezał na stole w kuchni i zasiadł do jedzenia, trzymajac
trzydziestocentymetrowa klinge w kształcie noza bojowego kukri w pogotowiu na
stole pod reka.
– Cłowiek małpa!!! – krzyknał nagle, az wszystkie trzy podskoczyły. – Hehehehehehehrhrhr,
usiadzcie moze i opowiedzcie cos. Trzeba potem wyniesc tego
trupa, jesli mamy tu zamieszkac, a tak poza tym to Julek jestem.
– Jacy my?! – wzburzyła sie Patrycja. – Doceniam, to ze nas od niego uwolniłes,
ale chyba teraz powinienes poszukac sobie innego lokum, nie planujemy dodatkowych
lokatorów, a zwłaszcza..
– A zwłaszcza samców? – dokonczył Julek. – Jestescie lesbijkami czy co? I w
sumie, czemu cały czas tylko ty gadasz, a one siedza jak niemowy?
– Eeeeee – ruda straciła rezon i zaczeło sie u niej odzywac kobiece poczucie bezradnosci
i kleski. Z wygladu anon czy nie, ale koles nie był typowa spierdolina i
nie dał sie łatwo zbyc, nie bedzie tez łatwo sie go pozbyc.
– Umiemy mówic – powiedziała jedna z brunetek, nizsza, z zacieta mina – a ty
powinienes umiec wyczuwac granice. Nie mozemy ufac takim jak ty. Twoi koledzy
dopadaja kobiety i je zbiorowo gwałca, inni nawet je morduja!