niedziela, 27 października 2013

Skazani-17

Tupot bosych stóp

Anon nozownik wyjrzał powoli zza rogu. Ofiara stała tam cały czas i rozgladała
sie, próbowała chyba swoim małym kobiecym mózdzkiem przeanalizowac
swoje połozenie i wymyslic, gdzie sie schowac. Oparła sie o przekrzywiony znak
drogowy, uniosła prawa stope i pomasowała ja. Obserwator siegnał do swojego
plecaka, wysunał z niego jeden z bucików kobiety i powoli zaciagnał sie zniewalajacym
aromatem. Juz niedługo... W tym czasie wizazanka podjeła wreszcie
decyzje i ruszyła chodnikiem w głab blokowiska. Na szczescie jej ciało od wczesnej
gimbazy nieskalane wuefem — który, jak powszechnie wiadomo, zle działa
na tipsy i makijaz -– było zdolne do utrzymania jedynie powolnego truchtu, który
i tak powodował falowanie opietego ciasno stanikiem biustu. Anonek oblizał sie
i ruszył cicho, ponaglajac gestem towarzysza. Powoli zagłebiali sie w betonowa
dzungle, obserwujac uwaznie zwierzyne. Mijali odrapane pomniki polskiego socjalizmu
w martwej ciszy odbijajacej sie echem od wielkiej płyty dookoła. Skrecili
w przedłuzenie sciezki — slepa uliczke ciagnaca sie wzdłuz wyludnionego ogromnego
pustaka. Własciciel rury nagle dostrzegł idealna okazje do działania. Szybko
wysyczał szczegóły planu do ucha wspólnika. Ten kiwnał szybko głowa, po czym
obaj rozbiegli sie w przeciwnych kierunkach. Wykorzystujac skromna wizazowa
mobilnosc szybko dostali sie przed ofiare. Nozownik przyczaił sie za niskim zywopłotem,
a jego towarzysz kucnał tuz obok przedniego zderzaka pozostawionego na
pastwe losu samochodu. Nie było mozliwosci dostrzezenia ich obu, zwłaszcza jesli
sie było tepa plaza. Kiedy tupot bosych stóp o beton zblizył sie na wystarczajaca
odległosc, zza samochodu błyskawicznie wysunał sie ustawiony na strategicznej
wysokosci ekselement instalacji ogrzewajacej czyjes mieszkanie. Kobieta w zaaferowaniu
zaczepiła o niego i przewróciła sie, wciagajac głosno powietrze. Uderzenie
o podłoze uciszyło ja na chwile, wystarczajaco długa, zeby jeden z anonów przewrócił ja na plecy i przycisnał szyje do ziemi rura, a drugi przystawił nóz do jej
zszokowanej twarzy. Na fizjonomiach dynamitardów rozbłysł triumf. Ostrze powedrowało
z prawej do lewej dłoni, cały czas pozostajac w bezposredniej bliskosci
gładkiego policzka, a wolna reka złapała za dekolt i rozdarła bluzke szybkim ruchem.
Moda nie sprawdza sie na polu walki. Własciciel reki powoli uciszył lezaca
postac cichym sykiem i znaczacym spojrzeniem, a jego towarzysz z nienawiscia
popatrzył w ciemne oczy wizazanki.
– Ciasteczko, ty jebana kurwo. Nawet nie wiesz jak sie ciesze ze cie widze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz