poniedziałek, 28 października 2013

Skazani-18

Klint i Rambo

Postawili ja na nogi. Jeden z anonów grzebał przez chwile w plecaku, po czym
wyciagnał obroze i smycz.
– Wiedziałem, kurwa, ze w zoologicznym tez moze byc cos pienieznego — rzucił,
przymocowujac całosc do vlogerki, po czym dodał: -– Teraz albo bedziesz
cichutko, albo bedziesz zbierac flaki z ziemi. — Puscił oko do kolegi wymachujacego
nozem.
– Gdzie ja bierzemy?
Odpowiedzia był szybki ruch głowa. Pociagneli ja w kierunku najblizszej klatki
schodowej. Jak sie okazało, juz na pierwszym pietrze znalezli mieszkanie, które
nie było zamkniete na klucz. Zatrzasneli drzwi i rozejrzeli sie szybko, cały czas
pilnujac Ciasteczka. To, co znalezli, przerosło ich najsmielsze oczekiwania.
– Co za chore skurwysyny... W zyciu nie widziałem tak kurewsko polackiej mebloscianki
z taka iloscia jebanych kryształów. Wez stad zabierz te dziwke, bo jak
widze taka ilosc chujostwa w jednym miejscu, to mam odruch wymiotny. Jeszcze
ja zajebie przypadkiem i nie poruchamy... Znaczy: ja nie porucham. Ty rób, co
chcesz.
– Ja ja jakos przymocuje w drugim pokoju. A ty... Za ten czas mozesz sie pobawic
w pogromce polactwa. Tylko nie za długo, nasza ksiezniczka nie moze czekac —
mrugnał anon nozownik i zaczał wyciagac Ciasteczko z pokoju. Nie próbowała
juz walczyc, teraz tylko cicho szlochała. Kiedy wychodzili, za nimi słychac było
brzeki i hałasy. Nie wiedziec czemu brzmiało to jak rozjebywanie mebloscianki
metalowa rurka. Po kilku minutach dyszacy i niezwykle usatysfakcjonowany anon
dołaczył do reszty ekipy. Z ukontentowaniem zauwazył, ze kompan zdazył juz dosc
estetycznie zwiazac wizazystke, eksponujac wszystkie potrzebne otwory i miejsca
chwytu. Nie trzeba chyba dodawac, ze jej ubrania stanowiły tylko smetne wspomnienie.
– Zgrabna robota, skurwysynu, zgrabna robota.
– No problemo, stary, za karuhen!
Zarechotali obydwaj. Po chwili ten, który chwile temu dopuscił sie heroicznego
aktu destrukcji symbolu cebulactwa, zmruzył oczy.
– Tak własciwie, to jak mam cie nazywac, co? Nie zeby atencja i siekiera, wszyscy
anonimowi, ale...
– Rambo. Po prostu Rambo.
Anon od rury przez chwile mrugał zdezorientowany, po czym wreszcie załapał.
– Mów mi Klint, Rambo. Klint bedzie spoko.
Po tej miłej chwili obydwaj obrócili sie w strone lezacej na rozłozonym, pokrytym
kurzem tapczanie kobiety. Powoli siegneli do rozporków, kiedy...
– Nie! Prosze, błagam, wszystko tylko nie to, nie, pr... – Lamenty Ciasteczka
zostały uciszone przez błysk ostrza tuz obok jej oka.
– Moge wam pomóc – -wyszeptała tylko.
– Jak ty nam niby, kurwa, mozesz pomóc, poza grzecznym udostepnieniem dziur
do zabawy? -– Rambo był dosc sceptycznie nastawiony do propozycji wizazanki.
– Wiem, gdzie znajdziecie wiecej kobiet — wypluła z siebie te słowa z szybkoscia
karabinu maszynowego.
– I niby czemu mielibysmy ci wierzyc?
– A puscicie mnie wolno?
Anony popatrzyły sie na siebie.
– Gadaj wiecej. Nic nie obiecujemy.
Ciasteczko pociagneła nosem i zaczeła gadac.
– Przed tym blokiem jest studzienka kanalizacyjna, to tam uciekałam. Jak to
wszystko sie zaczeło, ten cały koszmar, zebrałysmy sie -– było nas moze dwadziescia
w okolicy — i uciekłysmy pod ziemie.
– Szczegóły, kurwo. Szczegóły.
– Trzeba zejsc i isc na wprost od drabinki. Potem na pierwszym skrzyzowaniu w
prawo i na kolejnym w lewo, gdzies po minucie dochodzi sie do wyłomu w murze.
Tam sie chowamy. Prosze, nie róbcie mi nic złe... AAAAAAAAAAAA!
Rambo wiedział, jak sprawic zeby kobieta krzyczała. Z ostrym nozem w rece
to nie była zreszta wielka sztuka. Moment maksymalnego rozwarcia szczek Ciasteczka
wykorzystał na wsadzenie jej w usta zwinietej szmaty. Potem okleił całosc
tasma izolacyjna.
– W sumie to nie powiedzielismy ani słowa o zostawianiu cie w spokoju, dziwko.
Zreszta, nawet gdyby... Czym to sie rózni od obiecywania jebanemu tezetowi ze
sie nie bedzie pierdolic na boku i wskakiwania na losowe czarne knagi?
Wygłosiwszy te sentencje, rzucił ostrze w kat i wydobył ze spodni druga bron. Ta
miała zdecydowanie inny zakres zastosowania, chociaz przez całe dotychczasowe
zycie własciciela pracowała samotnie w ciemnosciach jego piwnicy. Ciasteczko nie
była do konca pewna, której bała sie bardziej. Nikt jej zreszta nie pytał o zdanie.
– Ja bym proponował podwójnie. To kto pierwszy do cipki? — przerwał niezreczna
cisze Klint.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz