niedziela, 13 października 2013

Łylma

Anunaki, pamiętacie?
Kiedyś na dwójce, w sobotnim bloku, puszczali zachodnie kreskówki Hannah & Barberra. Jakie to były pieniężne czasy: podwórko, gała, obiade z mame, tate zabierał na grzyby :3
Właśnie w tym bloku państwowa telewizja puszczała bajkę o flinstonach, która spierdoliła mi życie. A tak, kurwa! Nie chińskie bajki, nie dragonball albo inny evangelion. Fred Flinston i jego żona Łilma. Nienawidze tej szmaty po dziś dzień, przez wywoływanie u mnie natychmiastowego kościeja. Rude kurwiszcze w przykrótkiej sukience, pizdrząca się swoim śmiechem. Jednocześnie zadbana i z łądną dupką.
Którejś soboty zaczynała się wejściówka, pamiętam końcową scenę. Ten skurwysyn paleolityczny walił w drzwi, wrzeszczał:

ŁYYYLMAAA!
I kurwa w tym momencie katastrofa, bo zacząłem sobie wyobrażać, że posuwam tę kreskówkową postać. Kutacz stoi, pocieram go przez spodnie, było bardzo przyjemnie. Nigdy takiego czegoś wcześniej nie doświadczyłem - miałem wówczas może z 7 lat. Oddając się błogiej rozkoszy nawet nie zauważyłem, jak do pokoju weszła babcia. Kontynuowałem swoje na nieświadomce. Do momentu jak poczułem coś dziwnego - zdjąłem spodnie, całe cottonworldy były upierdolone bezbarwną, lepką mazią.
Podskoczyłem ze strachu, zauważywszy babcię, kurwa, co to będzie teraz. Co ja odjebałem? Zaczynam wrzeszczeć do babci:

babcia, to nie tak, to tylko taka zabawa
babciu

nie mogła wydobyć z siebie słowa
zaczęła dławić się i nie potrafiła wciągnąć powietrza.
strachłem, ale zostawiłem ją tak jak siedziała

stało to się dokładnie 15 lat temu.

ŁYLMA TY KURWO! ODDAWAJ MI BABCIE!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz