niedziela, 13 października 2013

Król na kiblu

Ja pierdolę, ale faza. Idę do kibla żeby się wysrać, patrzę, a tam siedzi Janusz Korwin-Mikke - na moim kurwa sedesie ze spuszczonymi gaciami czyta sobie gazetę. No to podbijam do niego i się go pytam: "Panie Januszu, królu polskiej prawicy, kapitalisto, monarchisto i wolnościowcu, przepraszam Pana uprzejmie, co Pan robisz w moim kiblu?", a on mi na to: "Zamknij ryj pierdolcu. Sam sobie wyprodukowałeś i postawiłeś ten kibel? NO SAM, KURWO? W imię wolności oraz własności prywatnej, przejmuję ten kibel i zamierzam go oddać tym, którzy go wytworzyli. Nie wolno niczego zabierać twórcom - to prawowici właściciele. Nic tylko byś żył i żarł, pierdolona lewacka świnio. Daj coś z siebie więcej niż ten kawałek gówna, który przyszedłeś tu wysrać." Po tych słowach Janusz spuścił wodę, a mym oczom ukazał się gejzer złożony z mieszaniny wolnorynkowego moczu i gówna, nawet na Islandii takich nie było. Korwin rozpłynął się w nim niczym niewidzialna ręka rynku interweniująca gdy brakuje równowagi na rynku. W całym sraczu jebało od gówna i moczu, które rozprysnęły się po ścianach. Spojrzałem na dno kibla, była tam czerwona muszka, wąsy oraz rurkowce - musiały przypłynąć z dna Rowu Mariańskiego aż do mojego sedesu. Zamknąłem drzwi i przez kilka lat tam nie wchodziłem. Gdy już się odważyłem, sedesu tam nie było, a na ścianie było napisane guwnem: "Jeszcze się spotkamy, jebana lewacka kurwo. J." Po tym wszystkim wyprowadziłem się do Norwegii, tam, gdzie niewidzialna ręka nie sięga. PS - to wszystko najprawdziwsza prawda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz