sobota, 19 października 2013

Skazani-5

Dzien Wstydu

„Po co ja kurwa zyje?”. Takimi słowami zaczynał sie kazdy nowy dzien Szymona.
Był to dwudziestotrzyletni, niski młodzieniec. Waga jego ciała, mimo ze bardzo
mu odpowiadała, nie miesciła sie w granicach idealnego wskaznika BMI. Wmawiał
sobie, ze to zaleta byc lekkim, ze jest sie wtedy szybkim i mozna uciec przed zbirami.
Szymon nie był szybki. Ostatni raz biegał na lekcji WF-u w podstawówce.
Skrecił wtedy kostke, a jego matka uznała, ze wiecej nie bedzie uczeszczał na
wychowanie fizyczne, poniewaz szkodzi to jego zdrowiu. Jego ojciec odszedł od
zony, jeszcze przed urodzeniem dziecka. Nigdy nie poznał syna.
Była 15.00, srodowe popołudnie. Szymon jeszcze spał, gdy jego matka wróciła
z pracy. Zapierdalała od 6 rano na kasie w Biedronce.
– Wstawaj, nierobie, niechlujny ty. Całe zycie zmarnowane. Nie uczysz...
– DAJ MI SPOKÓJ! – Kładac sie na plecach Szymek, wyciagnał nogi i rece do
góry i zaczał nimi przebierac. – DAJ MI SPOKÓJ! KURWAAAAAAAA! SPOKÓJ!
– Wydajac z siebie nieartykułowane dzwieki, rzucił matce złowrogie spojrzenie.
Oczy rodzicielki zaszkliły sie. Przypominały teraz slepia upolowanej przez lwa,
umierajacej antylopy. Nic nie mówiac, odwróciła sie na piecie i wyszła z domu.
Było to ich ostatnie spotkanie. Nie skontaktowali sie ze soba juz nigdy wiecej.
– CAŁE ZYCIE MI ZNISZCZYŁAS, TO PRZEZ CIEBIE JESTEM SPIERDO
LONY! – Matka juz go nie słyszała.
Z trudnoscia łapiac oddech, wstał z łózka. „Co robic kurwa, jak zyc?”. Właczył
komputer.
Internet, jego jedyna miłosc. Razem sie wychowywali, dorastali, dojrzewali.
Mieli razem wiele mrocznych sekretów. Czymze jest jednak buszowanie po sieci
bez interakcji z drugim człowiekiem? Szymon bardzo długo szukał swojego miejsca
w cyberprzestrzeni. Miejsca, gdzie mógłby bez skrepowania opowiadac o swoich
chorych fantazjach i fetyszach. Do znalezienia tego miejsca uzył sposobów,
których teraz sie wstydził przed swoimi kompanami. „Wykop, wy skurwysyny.
Zajebałbym ogniem”. Na mysl o tym, ze był bordowym, az sie wzdrygnał.
Tak rozpoczynał sie kazdy jego dzien. Dzisiejszy – jeden z wielu, mozna by
pomyslec. Jednakze to, co wydarzyło sie tego feralnego dnia, nazywanego pózniej
„Dniem Wstydu”, było poczatkiem konca zycia, jakie znał Szymon i wielu jemu
podobnych.
Po przejrzeniu interesujacych go tematów na internetowym forum obrazkowym
Szymon wstał od komputera, właczył telewizor i poszedł do kuchni zrobic
sobie sniadanie.
– Zyja i zra – do jego uszu docierały pojedyncze słowa. – To-to-to nie Islandia
– Szymon nie słuchał, był w innym swiecie. Po przeczytaniu tematu na forum o
wypowiedzeniu wojny Iranowi przez Izrael, zastanawiał sie, co by zrobił gdyby
on sam miał brac udział w zbrojnym przedsiewzieciu. „Ale byłoby zajebiscie. W
koncu wolnosc. Gwałcic, palic, mordowac...”
– O-o-o-ostateczne ro-ro-ro-rozwiazanie kwestii spierdolin i... – grzmiał głos z telewizora.
– Wielka zsyłka...
Po opierdoleniu ze smakiem bułki z pasztetowa usiadł ponownie na swoim wygodnym
skórzanym fotelu, który był spadkiem po dziadku Przemku. Wyciagnał
nogi, wcisnał F5. Co jest, kurwa? – Cała zerowa była zasrana smutnymi zabami.
Otworzył jeden z watków.
– Anony, spotkamy sie w Sztumie, za murem. Ja juz sie spakowałem, a wy? PS.
To prawda.
– Kurwa, boje sie, uciekac z domu? Myslicie, ze mnie nie znajda?
„Co tu sie odkurwia?”. Próbe zorientowania sie w sytuacji przerwało mu pukanie
do drzwi.
– Policja! Otwierac! – Szymon znieruchomiał. – Wiemy, ze tam jestes. Otwieraj,
bo wyjebiemy drzwi!
– Ale o co chodzi? Ja tylko ogladałem, przeciez to nic złego!
– Otwieraj, chuju.
Otworzył. Do pokoju weszło trzech postawnych policjantów.
– Pakuj sie, masz piec minut – powiedział jeden z nich spokojnym basowym głosem.
– Jakie piec minut, o co chodzi, co mam pakowac?! – Szymon prawie płakał. – To
przeciez tylko zdjecia, przez przypadek tam wszedłem! – Głos mu sie załamał.
– Bierz, co chcesz, za piec minut wychodzisz razem z nami.
Na nic zdały sie błagania o wytłumaczenie mu sytuacji, w której sie znalazł. Policjanci
stali tylko i co jakis czas spogladali na zegarek. Gdy Szymon otrzasnał
sie w koncu z pierwszego szoku, zostały mu trzy minuty. Złapał kilka par majtek
i skarpet, kilka podkoszulków, oraz swoja ulubiona proce, z której strzelał
do gołebi. „Kurwa, okulary!” – pomyslał i złapał je w ostatniej chwili. Wzrok
Szymona, kiedys bez zarzutu, popsuł sie podczas jego transformacji. W okresie,
który wspominał z niechecia; gdy był jeszcze nowociota, przegladał forum z właczonym
ravehellem. Wtedy tez postanowił, ze przestanie scinac włosy, na znak
pokuty.
– Wychodzimy. – Silna dłon spoczeła na jego ramieniu.
Gdy jego matka wróciła, zastała puste mieszkanie, opuszczone w pospiechu.
Zobaczyła otwarta karte w przegladarce, na której był uruchomiony Karachan.
Zapłakała.
Szymi zginał w pierwszych dniach Rewolucji Stulejarskiej w Zonie. Umarł,
walczac, dzielnie bronił sie przed ciosem siekiera, którego koniec konców nie uniknał.
Zamordował go /mil/-anon, podczas słynnej masakry, o której legendy kraza
po dzis dzien.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz