sobota, 26 października 2013

Skazani-16

Uciekajaca plaza
Boczna uliczka skradało sie powoli trzech anonów o twarzach zasłonietych kapturami.
Pierwszy z nich trzymał w reku długa rure, ostatni — ubezpieczajacy
tyły — pochylony zataczał kregi koniuszkiem wielkiego noza. Idacy w srodku
manipulował obiema dłonmi w okolicach rozporka. Nie wiadomo, co mu chodziło
po głowie, ale to, co znajdowało sie w jego spodniach, zapewne nie nadawało sie
do ataku. Tym bardziej do obrony. Ziemia zadrzała. Szeroka, pełna zieleni aleja
nieopodal galopował tłum szalenców. Niektórzy z nich ciagneli za soba nagie i
zakrwawione wizazanki. Tak, w bardziej popularnych miejscach nie mozna było
liczyc na zdatne do uzytku, nietkniete kobiece ciało. Trzeba było poczaic sie w
mniej uczeszczanych lokacjach...
Stanowiacy awangarde wyprawy anon nagle usłyszał za soba podejrzany
szum. Obrócił sie błyskawicznie. Szum zdawał sie dobiegac z... Kurwa. Wyszarpnał
słuchawke z ucha wystraszonego towarzysza i zblizył ja do swojego. Usłyszał
znajoma melodie rzezaca z biedronkowych pchełek za 5,99 i usmiechnał sie lekko.
Zanucił pod nosem: „Jan Paweł Druuugiiii gwałcił małe dzieciiiiii, aj ripit”. Jeszcze
przez chwile napawał sie dzwiekami obrazania Ojca Swietego, po czym wyciagnał
z kieszeni nieuwaznego suchoklatesa watpliwej jakosci, poklejona tasma
przezroczysta empetrójke, która cisnał za siebie w krzaki. Zamiast szelestu i byc
moze lekkiego łupniecia usłyszał... jek. Kobiecy jek. Ułamek sekundy analizy sytuacji
wystarczył mu do podjecia decyzji. Przywołał dłonia własciciela noza i
pokazał mu, któredy maja okrazyc krzaki. Zaczał sie skradac, trzymajac w pogotowiu
fragment centralnego ogrzewania. Jego penis powoli rósł w przepastnych
czelusciach Cottonworldów na mysl o tym, kto moze kryc sie w krzakach. Nagle
usłyszał trzask gałazki z przeciwległej strony plazy. Pierdolona niezdara. Kurwa,
kurwa, kurwa! Gwałtowny szelest, tupot bosych stóp po trawie. Rzucił okiem na
puste miejsce wsród listowia pozostawione przez wizazanke. Przegrzebał szybko
mała torbe. W wiekszosci jakies gówno do makijazu i demakijazu... Chwila... Wygrac!
Wyciagnał mała portmonetke. W srodku było troche drobniaków – jakze
bezuzytecznych za poteznym murem — i dowód osobisty. Anonek obrzucił go
uwaznym spojrzeniem... Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa. Jego twarz mimowolnie
rozciagneła sie w bezlitosnym usmiechu.
– Widziałes, któredy pobiegła? -– szepnał do kompana.
– Tak, tamtedy. Na bosaka daleko nie ucieknie, wszedzie tu w pizdu szkła i innych
gówien. Opłaca sie gonic?
– Oj, opłaca. Opłaca jak skurwysyn...
Mówiac to, uniósł plastikowy kartonik. Tamten widzac zdjecie na nim, wyszczerzył
wszystkie zeby.
– Byle, kurwa, szybko.
– A tamten za krzakiem?
– Pierdolic go, tylko by sie pod nogami platał. Cos sobie sam znajdzie.
Dwójka, mozna by rzec, nowoprzyjaciół ruszyła szybkim biegiem w kierunku
uciekajacej plazy. Bedzie zabawa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz