niedziela, 13 października 2013
Kopalnia
Tego dnia wstałem o 21, bo poprzednia nocke spedzilem z ojcem w kopalni -
wlasnej kopalni. Odkad nauczylem sie sam wysrac, moj tata postanowil
zaczac spelniac swoje marzenie zycia. Chcial dokopac sie piekla.
Skonczylem tylko 3 klasy podstawowki, bo nie bylo czasu na glupoty.
Musielismy kopac, a konkretna jazda zaczela sie gdy tatek wzial kredyt
na koparke. Gdy juz bylismy na glebokosci 5km, w ziemi otworzyl nie z
dupy ni z pizdy tunel. Tata usmiechnal sie dziwinie i poswiecil latarka w
ciemnosc. Po chwili z tunelu wyszla postac. Miala ogon i rogi na czole.
Cala czerwona jak burak. To byl szatan, sam we wlasnej osobie. Trzymal w
reku trojzab a chuja oplatal wokol uda. Popatrzyl na nas i rzekł: -
Idzcie stad kurwa. Wrocilismy winda na powierzchnie, zasypalismy dziure i
za sprzedana koparke otworzylismy wlasny warzywniak.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz