środa, 23 października 2013

Sebastianek-5

Niedaleko miejsca mojego zamieszkania, żyła sobie rodzina kobli (potocznie ludzi upośledzonych umysłowo).
Jakimś cudem, zarówno ojciec, jak i syn (czyli bohaterowie tej historii) mieli znajomych. W sumie, gdy tak pomyśleć, nie wydaje się to dziwne - w końcu niewielka była granica pomiędzy ich inteligencją, a inteligencją względnie normalnych ludzi, których szczytem marzeń jest nalewka w foliowej torebce i śmierdząca pięćdziesięcioletnia żona, której jedno dziecko mniej czy więcej nie zrobi różnicy (prezerwatywa? Co to?).
No więc ojciec był z natury pojebanym człowiekiem, który przez całe życie pił, do tego stopnia, że w końcu bimber wyżarł mu mózg, a syn zdałniał (jak to ładnie określił kiedyś Sperma), kiedy pijany ojciec wylał na niego gorącą wodę/mleko.
No więc znajomi synalka postanowili, że chce im się pić - oddelegowali więc go do domu, żeby zdobył fundusze na luksusowe trunki (nalewka malinowa/wiśniowa - wybór mistrzów). Ojciec był pijany i nie chciał dać synowi kasy, więc ten wrócił po kolegów i razem spuścili mu wpierdol, w jego własnym domu. Wzięli kilkadziesiąt złotych i poszli pić.
Jeszcze tego samego dnia, dopadła ich ekipa starych pijaków, z pojebanym ojcem na czele, którzy w ramach rewanżu, zrobili im przekopkę.
Tak było.
I wszystko zostaje w rodzinie xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz