Koło południa przychodzi dwóch januszy 100%. Garnitury z wesela syna i
wypryskani wodą kolońską aż szczypało w oczy, pewnie po to żeby nie było
czuć wódy bo widać, że obydwaj dzień wcześniej mocno pochlali bo się
wyrwali od grażynek do wielkiego miasta. Według listy gości byli szefami
dwóch żwirowni. Daję im identyfikatory i jeden janusz zobaczył, że
niektórzy mają na identyfikatorach (wszystkie leżały na stole przede mną
i jak gość przyszedł to dostawał) nie tylko imię i nazwisko ale też
jaką funkcję pełnią np. "prezes" czy "dyrektor ds. technologii", a
janusz ma tylko Janusz Cebulacki. No i zaczyna się kłócić, dlaczego on
nie ma "prezes Janusz Cebulacki". Tłumaczę mu, że stanowisko
dopisywalismy tylko wtedy gdy z jednej firmy jest kilka osób i musi być
wiadomo kto jest kto a z jego firmy przyjechał tylko on. Poburczał pod
nosem i poszedł. Po 15 minutach wraca ciągnąć za rękę jakiegoś jeszcze
innego janusza
PANIE CO JEST WŁODEK Z ŻWIREXU TEŻ SAM PRZYJECHAŁ A MA NAPISANE
"DYREKTOR" A JA NIE MAM NIC KURWA WASZA MAĆ DAWAĆ MNIE TU KIEROWNIKA JA
ZROBIĘ PORZĄDEK
i macha mi identyfikatorem tego Włodka ze Żwirexu przed twarzą.
Wziąłem od janusza identyfikator i kazałem zaczekać, poszedłem na
zaplecze, wydrukowałem nowy z tytułem PREZES czcionką większą o 4 i
wyboldowaną i mu dałem. Kurwa jaki on był szczęśliwy xD Chodzi z wypiętą
piersią aż do wieczora i widziałem, jak przypierdolił się do grupy
jakichś niemców, i łamanym polsko-rosyjsko-niemieckim zaczął tłumaczyć
jaki on jest ważny i podstawiać im ten identyfikator pod sam nos
PRE-ZES, TO JAK PRE-ZI-DENT, PANIEMAJESZ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz