wtorek, 24 grudnia 2013

Sebastianek-66

Powoli zaczynaliśmy żyć wizją nadchodzących wakacji. Wciąż było do nich daleko – bo mniej więcej całe dwa miesiące, ale nie dało się nie zauważyć coraz dłuższych oraz cieplejszych dni, rujnowanych doszczętnie przez pobyt w szkole.
Każdy uczeń zna to uczucie.

- Kurwa, chłopacy… Brat wrócił na chatę z osiemnastki ostatnio. W piątek, czy już sobotę, nie?
Zwróciliśmy oczy ku Patrykowi, siedzącemu z Kamilem na parapecie, na końcu klasy. Chłopcy dyskutowali na początku tylko we dwóch, ale szybko dołączyliśmy do nich ja, Młody i Sperma, teraz opierający się plecami o ostatnią, najbliższą ławkę.
- No i najebany jak kurwa dziki nietoperz, wczołgał się jakoś na łóżko…
- Ej, a Bartek to śpi na górze, nie? – Zapytał Młody. Rzeczywiście, na piętrowym łóżku w pokoju Patryka i Bartka, ten drugi spał na górze.
- No, chyba pół godziny się tam wdrapywał. W końcu stary przyszedł i mu pomógł.
- Kurwa, no to grubo. – Zaśmiał się pod nosem Sperma.
- Teraz najlepsze. I wiecie, ja oczywiście się obudziłem, jak ten idiota przyszedł i leżę tak, słuchając jak chrapie. No nie dało się usnąć. I nagle, słyszę, jak ten zaczyna rzygać.
Wszyscy się zaśmialiśmy.
- I co, zaczęło ci kapać na twarz przez materac? – Rzucił Sperma.
- Nie, na szczęście nie, ale patrzę, a tu coś po ścianie spływa, a potem na moją pościel.
Kilka dziewcząt urzędujących po drugiej stronie klasy, wyjąkały coś w stylu „fuj” albo „ohyda”. Patryk je zignorował i kontynuował swoją opowieść. W tym czasie, Kamil wychylił się przez okno, żeby pomachać do idącego podobno w dole Emila.
- No to wstaję, wchodzę na górę, szarpię go i krzyczę, żeby to kurwa wytarł. Poszedł do łazienki, nie było go znowu pół godziny. Wreszcie wraca ze ścierką i zaczyna zmieniać sobie poszewki. Jak skończył, to położył się i chuj, koniec. Budzę go, mówię, „A co z moją pościelą?” – pytam. A on mi na to „ale to przecież ty narzygałeś”.
Sperma zakrztusił się kanapką, którą właśnie jadł.
- Ale to przecież ty narzygałeś. – Powtórzyłem, śmiejąc się. – I co, spałeś w tym potem?
- Obróciłem się na drugi bok, bo co miałem zrobić? Na podłodze spać?

Rozmowa skończyła się wraz z wybiciem dzwonka, oznajmiającego kolejną lekcję. Usiedliśmy w swoich ławkach, czekając na wychowawczynię – ale ta nie weszła do klasy sama.
Obok niej stało dwóch mężczyzn, dawno już mających za sobą młodość, ubranych w ciemne garnitury.
- Patrz, faceci w czerni. – Zażartował Sperma, z którym akurat siedziałem w ławce.
Jeden z mężczyzn wycierał chusteczką głowę, rozglądając się rozwścieczonym wzrokiem po klasie.
- To ci. – Wskazał palcem ostatnią ławkę przy oknie, w której siedzieli Kamil z Patrykiem, rozmawiając i śmiejąc się cicho.
- Patryk, Kamil! Wstańcie! – Podniosła głos wychowawczyni. – Co zrobiliście temu panu?
Byliśmy tak samo zaskoczeni jak posądzeni właśnie koledzy.
- Ale… O co chodzi? – Wykrztusił wreszcie Kamil.
- Nagle odjęło wam mowę? Panowie przyszli tu, żeby przeprowadzić inspekcję, a wy tak ich witacie? Moja własna klasa!
- Ale prze pani, o co w ogóle chodzi? – Zapytał się Sperma. My też byliśmy ciekawi.
- A o to, że tych dwóch uczniów przed chwilą napluło mi na głowę! – Krzyknął bliski łez mężczyzna z chusteczką.
Kilka osób w pomieszczeniu roześmiało się. Oskarżona dwójka kolegów próbowała przekrzyczeń chichoty, by wyznać swoją niewinność.
- Oni byli cały czas z nami! Niczego nie zrobili! – Ryknął Sperma.
- To prawda, możemy za nich poręczyć! – Dodałem od siebie.
W nasze ślady poszedł jeszcze Sperma, wraz z kilkoma innymi chłopakami.
- Doskonale widzieliśmy tych bandytów. Jeden z nich miał czarne, krótkie włosy, a drugi zieloną bluzę. – Wytłumaczył drugi mężczyzna, jakby czytając encyklopedyczną formułkę.
Spojrzałem do tyłu – rzeczywiście, Kamil miał zieloną bluzę.
- A może to po prostu ktoś z klasy obok? – Powiedziałem głośno.
Przez twarz wychowawczyni przebiegł cień wątpliwości.
- Na pewno nie. Byliśmy tam przed chwilą i lekcje mają tam drugoklasiści. Dziewięciolatki nie byłyby zdolne do takiego czynu.
- A skąd ta pewność? Czyli jeśli nie oni, to z góry nasi koledzy?! – Oburzył się Młody.
- Patryk, uspokój się. – Zażądała wychowawczyni. Nie podziałało. Klasę ogarnęła fala sprzeciwów.
- Niczego nie zrobiliśmy! – Dało się słyszeć głos Kamila.
Ktoś jednak musiał zostać kozłem ofiarnym.

Mężczyźni upierali się, że widzieli konkretnie tych dwóch chłopców, wychylających się z okna i plujących. Było to oczywiście nieprawdą, ale mimo głośnych protestów uczniów i licznych świadków, kogoś trzeba było ukarać.
Słowo przeciw słowu? Nigdy w życiu, nie w naszym gimnazjum.
Kamil i Patryk w ramach kary, musieli zaakceptować obniżone sprawowanie na koniec roku, a także długie na pół strony uwagi w zeszytach.
Prawdziwych winnych nie znaleziono – któż by bowiem posądzał niewinnych uczniów drugiej klasy podstawówki, gdy w Sali obok siedzą świeżo upieczeni gimnazjaliści?
Wtedy też zrozumieliśmy całą paczką, że posiadanie czystego sumienia wcale nie gwarantuje szczęśliwego zakończenia. Patryk musiał spać w wymiocinach brata, a kilka dni później, wraz z przyjacielem zostali pomówieni o rzekome naplucie na głowę członka komisji wizytacyjnej – mimo, iż w obu przypadkach, nikt z nich niczego nie zawinił.
W przyszłości dowiedzieliśmy się, że nosi to miano winy niezawinionej. Lekcja zapamiętana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz