środa, 25 grudnia 2013

Sebastianek-67

Był taki okres, jeszcze w czasach podstawówki, gdy zadawaliśmy się z Tymkiem jakby nigdy nic. Jego odmienne od normy zachowania i dziwactwa nie zwracały wtedy naszej uwagi, bo w końcu sami nie mieliśmy jeszcze wyrobionego pojęcia o jakiejkolwiek normie.
Z upływem czasu jednak, zaczęły docierać do nas sygnały. I tak, Tymek zaczął stawać się dziwakiem, którego dzieci unikały. Nie można powiedzieć, by on sam robił coś sobie z tego powodu, choć wielokrotnie starał się wkupić w nasze towarzystwo.

Rzecz działa się, gdy byliśmy w czwartej klasie podstawówki. Zahartowani po zielonej szkole, staliśmy się dużo bardziej dojrzali – przynajmniej według nas samych. Byliśmy już w tej „poważniejszej” połowie szkoły, choć daleko nam było do starszych „mężczyzn” z szóstych i wtedy również ósmych klas.
Różnica wieku była naprawdę widoczna, z czego zdawali się mieć ubaw starsi uczniowie. Od czasu do czasu zdarzało się, że ktoś znienacka rozczochrał mi włosy, gdy szedłem korytarzem – choć nie było to nic irytującego. Ot, takie sympatyczne żarciki.
Nie znaczy to jednak, że nie mieliśmy do czynienia z czymś mniej miłym…

Wracaliśmy z W-Fu, wchodząc ociężale na kolejne piętro. Pot lał się z nami strumieniami, po wyczerpującym meczu piłki nożnej. W grupce szedłem ja, Kamil, Tymek, Młody, a kilka kroków w tyle dreptał Czterooki (który nigdy nie uczestniczył w lekcjach wychowania fizycznego).
- Ale ta ostatnia bramka była ekstra! – Pogratulował Młody Kamilowi, który w ostatniej minucie, strzelił gola przeciwnej drużynie. Chłopak poprawił ręką daszek czapki, wygięty w łuk po całonocnym pobycie w szklance (wedle ówczesnej mody).
- Cały mecz był fajowy. Dawno tak nie grałem.
Wszyscy się z tym zgodzili.
- Hej, pchełki! – Usłyszeliśmy zza pleców. Chwilę potem, dwie dziewczyny z szóstych klas wyprzedziły nas, zanosząc się śmiechem.
- Suki! – Krzyknął szybko Młody. – Suki!
Jedna z dziewczyn odwróciła się i pokazała mu środkowy palec.
- Jak ja ją dorwę…
- Cholerne suki, gdybym tylko miał Smokozorda… - Rzucił Tymek.
- Co to za jedne? – Spytałem.
- Jakieś pindy z szóstych klas. – Odpowiedział mi Młody. Miał lepsze rozeznanie w uczniowskich grupach, więc uwierzyłem mu na słowo.
- Zemścimy się. – Powiedział Kamil głośno. – Zemścimy się na tych sukach.

Słowo się rzekło. Od tej pory, za każdym razem, gdy widzieliśmy dwójkę przyjaciółek, głośno nazywaliśmy je sukami. Czasami specjalnie chodziliśmy za nimi, a jeśli było to konieczne, to nawet biegaliśmy.
Z początku nasze ofiary odgryzały się, ale po kilkunastu, lub może kilkudziesięciu razach, sytuacja zaczęła je przerastać. Groźne wyrazy twarzy zastąpił lęk, smutek i wstyd – i mniej więcej w tym momencie, postanowiłem skończyć zabawę.
Kamil i Młody zdecydowali się jednak kontynuować psychiczne terroryzowanie, czasami z pomocą Tymka. Do przezwisk dołączyły szturchnięcia, popchnięcia oraz szarpanie plecaków lub toreb.
Nie było niczym zaskakującym, gdy dwie poszkodowane dziewczyny zjawiły się pewnego dnia w naszej klasie, zalane łzami, twierdząc, że są regularnie napastowane przez kilku chłopców z naszej klasy.
Wychowawczyni rozkazała im wskazać winowajców, wśród których znalazłem się ja, Kamil i Tymek. Nie wiem, czy było mi bardziej wstyd, czy może przepełniała mnie złość z powodu nie do końca słusznych oskarżeń (bo w końcu wycofałem się ze wszystkiego jakiś czas temu) – ale bez dyskusji, stanęliśmy w rządku przy tablicy.
- Ktoś jeszcze was denerwował, dziewczynki? – Zapytała wychowawczyni, jednocześnie mierząc nas lodowatym wzrokiem. Na nas, dzieciach, robiło to ogromne wrażenie.
- Był jeszcze jeden… Ale nie wiemy… Który dokładnie… - Wyjąkała przez łzy jedna z dziewczyn.
- Kto z wami był? – Zapytała wściekle pani.
Wymieniliśmy z Kamilem spojrzenia, oznajmiające tyle, co „nie jesteśmy konfiturami”.
- Pytam się, kto jeszcze z wami był?! – Ryknęła kobieta.
- Patryk, no wstań wreszcie! – Teraz wykrzyknął Tymek, wskazując Palcem Młodego, ukrytego w ostatniej ławce.
- Patryk… Mogłam się domyślić! Do tablicy, marsz!
Młody wyszedł z ławki, z pochyloną głową, jakby idąc na stracenie. W jego oczach widziałem błyskające iskierki gniewu. Chłopak był wściekły.

Jeszcze na tej samej lekcji, całą czwórką trafiliśmy do szkolnej pani pedagog, z którą mieliśmy odbyć rozmowę.
- Dlaczego to robiliście?
- Bo… - Zaczął Tymek. Ani ja, ani Kamil, ani tym bardziej Młody, nie mieliśmy zamiaru donosić na siebie nawzajem, co wyraziliśmy kompletną ciszą. – Bo… Tam byli starsi chłopcy… Tam pod moim blokiem… I oni kazali nam przeklinać.
Wymieniłem pytające spojrzenia z Młodym.
Jacy u licha chłopcy? – Pomyślałem.
- I co w związku z tym? Wyżywaliście się na tych biednych dziewczynach?
Tymek zmyślił historię o rzekomych chłopcach z papierosami, którzy łapali nas i kazali nam przeklinać w klatkach schodowych. Wątpię, by pedagog uwierzyła w choćby jedno jego słowo, ale mimo wszystko, puściła nas wolno.
Jedyne, co mieliśmy zrobić w ramach zadośćuczynienia, to przeprosić poszkodowane. Jakimś cudem, udało nam się uniknąć powiadomienia rodziców, co można uznać za sukces.
Po zakończenia roku szkolnego, już nigdy nie ujrzeliśmy suk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz