Młody, jeszcze gdy byliśmy w pierwszej klasie szkoły podstawowej, zakochał się w koleżance z klasy – Karolinie. Daleko mu było jeszcze do okresu burzy hormonów, ale wszyscy wierzyli wtedy, że jego uczucie jest szczere.
Obiekt jego westchnień pochodził z dobrego domu. Domu, w którym nigdy niczego nie brakowało, a mała Karolina nigdy nie musiała prosić o nic więcej niż raz.
Takie życie utwierdziło ją w przekonaniu, że jest ładniejsza i mądrzejsza od innych – co oczywiście ogromnie mijało się z prawdą. W rzeczywistości, dziewczynka była zepsuta, można by rzec, przegniła.
Jak to jednak bywa w podobnych przypadkach, pieniądze potrafiły zdziałać cuda – i tak, niezbyt przyjacielska i skrajnie zapatrzona w siebie Karolina, stała się liderką klasowych dziewcząt. Poniekąd, była przeciwieństwem Młodego, który pełnił rolę dowódcy w naszej paczce.
Przeciwieństwa jednak, nie zawsze się przyciągają.
Jednostronny romans trwał nieprzerwanie przez sześć długich lat. Młody pisał wiersze i poematy dla swojej wybranki, zrywał jej kwiaty, pomagał w noszeniu plecaka… Wszystko na marne.
Karolina, poza chęcią wykorzystania zauroczonego nią kolegi, za nic nie chciała się do niego zbliżyć.
Wracaliśmy właśnie ze szkoły, powoli krocząc w późnowiosennym słońcu. Niedługo miało zrobić się ciepło.
- Hej, Młody, co jest? – Zapytał Patryk. Młody, co było jak na niego bardzo dziwne, szedł ze spuszczoną nieco głową, zamyślony i oderwany od otaczającego go świata.
- A, nic takiego. W porządku.
- Młody pewnie układa wiersz dla panny Karoliny. – Zarechotał Sperma, jedząc kanapkę.
- Ej, ale odpierdol się, co? – Zdenerwował się Młody.
- Dobra, dobra, nie dramatyzuj tak. Na żartach się nie znasz?
Przeszliśmy koło kościoła, za którym znajdował się przystanek autobusowy.
- Jedzie coś? – Spytałem od niechcenia.
Kamil, idący najbliżej rozkładu jazdy, pokiwał przecząco głową.
- Nie, musimy iść z buta. – Cały jeden przystanek spaceru.
- Hej, Patryk! – Usłyszeliśmy z tyłu.
Patryk, Sperma i Młody odwrócili się razem.
- Nie czekałeś na mnie? – Spytała Karolina z wyrazem zawodu i irytacji na twarzy.
- A czemu miałem czekać? – Odparował Młody. Nie był w nastroju do żartów, widać to było jak na dłoni.
- Bo obiecałeś mi kiedyś, że mi będziesz pomagał…
- A zejdź mi z oczu. – Chłopak odwrócił się i skinął nam, byśmy ruszyli w dalszą drogę.
- Tak?! Jeszcze zobaczysz! Chciałbyś ze mną chodzić, co?! – Piszczała dziewczyna jak wariatka.
- Nie. – Odparł.
Karolina nagle umilkła. Odpowiedź ją zaskoczyła.
- Nie. – Powtórzył Młody. – Sześć lat próbowałem, sześć lat robiłaś ze mną co chciałaś, ale teraz, mam to w dupie.
- Zobaczysz, jeszcze będziesz chciał ze mną być! Jeszcze dzisiaj będziesz żał… - Przerwał jej były wielbiciel.
- Zamknij się wreszcie, bo nie mogę cię słuchać! Wypierdalaj z mojego życia!
- Powiem pani jak się zachowujesz!
- Wykurwiaj, ty jebana, fałszywa cipo! – Idące po przeciwnej stronie ulicy młode małżeństwo obróciło się w naszą stronę z nieskrywaną odrazą. – Pierdolona manipulatorko! Dobrze, że kończę tą podstawówkę, będę miał od ciebie spokój.
Jak okazało się trzy miesiące później, Młody się mylił. Karolina, tak jak i większość naszych kolegów i koleżanek, trafiła do tego samego gimnazjum, do tej samej klasy.
Wzajemna wrogość tych dwojga minęła bardzo szybko – potem stali się wobec siebie obojętni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz