piątek, 1 listopada 2013

Sebastianek-18

Po ciężkim dniu pisania, potrzebowałem odpoczynku, więc skończyłem opowiadanie na dobranoc i poszedłem w kimę.
Nawiązując do wypowiedzi chanowego "krytyka" - uważam, że jałowość językowa jest w przypadku niniejszych opowiadań najmniejszym zmartwieniem. Potrafię ukwiecić wypowiedzi, jeśli o to chodzi, ale w ten sposób otrzymalibyście dwa razy mniej materiału w dwa razy dłuższym okresie czasu.
Tak samo, nie zależy mi w żadnym stopniu na Twojej atencji - jeśli nie chcesz, to po prostu nie czytaj tego, co mam do powiedzenia ;)
Liczy się przekaz, nie forma - a przynajmniej w tym przypadku.

Dzisiaj rozpocznijmy dzień o historii nieco krótszej.
Wszystko rozgrywało się jeszcze w te same wakacje, wieńczące okres gimnazjum.
Kolejni ludzie zaczęli wyjeżdżać, więc okolica jeszcze w ciągu pierwszego tygodnia lipca praktycznie opustoszała.

Zgadałem się jakoś z Młodym i zdecydowaliśmy iść na piwo, pogadać. Było to raczej wyjątkowe wydarzenie, bo z reguły nie robiliśmy sobie takich męskich wypadów.
Po drodze spotkaliśmy jednego z naszych wspólnych znajomych - nieco starszego od nas Algiera. Był to jeden z owych młodych ludzi, gustujących w tanich trunkach, w dużych ilościach - przewyższających nawet zapotrzebowanie Spermy i Młodego (możliwe, że razem wziętych).
Plan wypicia jednego Lecha na głowę szybko spalił na panewce - po zliczeniu funduszy bowiem, okazało się, że możemy pozwolić sobie na zakup praktycznie całej zgrzewki biedronkowego piwa Keniger.
Z początku protestowałem, bo doskonale wiedziałem, że Kenigerowi do miana piwa wiele brakuje - ale ostatecznie uległem, przegłosowany.

Zaszyliśmy się ze zgrzewką na tym samym ogródku działkowym, na którym zaczynaliśmy pić nalewki jakiś czas wcześniej.
Wziąłem jedną puszkę, otworzyłem ją i poczekałem na chłopaków. Ci jednak nie wzięli kolejnych.
Zamiast tego, Algier uśmiechnął się szeroko i pobiegł w stronę przydrożnych krzaków, z których wyciągnął starą reklamówkę. Z niej wyjął kolejną, czystą, a z niej znowu dziwny przedmiot - gumową rurkę zwieńczoną z jednej strony lejkiem.
Wąż był wykonany z przezroczystej gumy i miał średnicę nieco ponad 2 metrów.
- Dawaj, lej piwo, tylko uważaj żeby nie narobić piany, bo będziesz ją pił.
Spojrzałem zdziwiony na Młodego.
- No, nie bój nic, lej jest zajebisty xD
- No ale co mam robić - Zapytałem zaskoczony.
- Co to, chrzest bojowy? Nie piłeś nigdy z leja? - Teraz zapytał Algier.
- No… W sumie to nie.
- Dobra. No to kucnij.
Kucnąłem. Potem kolejno poinstruowany, zatkałem kciukiem jeden z końców węża i zacząłem wlewać ostrożnie bursztynowy, pieniący się trunek do lejka. Bardzo szybko rurka napełniła się praktycznie całkowicie (wszystko było idealnie wyliczone, żeby w żadnym wypadku nic się nie przelało) i byłem gotów do drogi.
Algier wstał, trzymając nad głową lej, a ja wygodnie rozsiadłem się na miękkiej trawie.
Chwila prawdy - pomyślałem i podniosłem ciężki wężyk do ust. Przytrzymałem go zębami, a potem zwolniłem uścisk.
W ciągu sekundy piwo znalazło się w moim żołądku.
- Nie no kurwa profeska stary, przyjąłeś tego brona na klatę jak zawodowiec xD
Otrząsnąłem się z szoku i zdałem sobie sprawę, że wypiłem pół litra w przeciągu krótkiej chwili.
Teraz puszkę wziął Młody.

Gdy dochodziliśmy do końca, a w zgrzewce zostały trzy ostatnie puszki, zjawił się Sperma.
- Co to, melanżujecie beze mnie?
Wszyscy trzej mieliśmy już dobry humor i siedzieliśmy z półprzymkniętymi oczyma.
- No, ojebaliśmy zgrzewę pian z leja. - Odparł poważnie Algier.
- Kurwa, i tak beze mnie. Macie jakąś kasę?
- Nie, wszystko wydaliśmy na to. - Tutaj Młody wskazał głową niemały stosik puszek, zazwyczaj gniecionych na jego czole po wlaniu zawartości do leja.
- Kapa trochę. Ale wracam od babci, dała mi dwie dychy, żebym sobie kupił jakieś słodycze xD

Kilka minut później, Sperma wrócił z nowym zestawem - nie była to cała zgrzewka, ale i tak całość robiła niemałe wrażenie.
Podał nam po dwie puszki i sam zaczął zgrabnie nalewać sobie zawartość jednej.

Przy ostatnim, dziesiątym bodajże piwie, byłem już wypełniony po brzegi - mimo dwukrotnej wizyty w pobliskich gąszczach, nie poczułem różnicy (choć strumienie moczu zdawały się nie mieć końca).
- Ostatnie. Jesteś gotowy?
- … Nie. - Odbąknąłem.
Drżącą już ręką zacząłem nalewać sobie powoli piwo, choć wytwarzałem przy tym sporo piany - przed czym tak bardzo ostrzegał mnie Algier.
Kolega wstał, dzierżąc w dłoniach lej.
Z ostrym helikopterem w głowie i przymroczonymi oczyma podniosłem rurkę. W trakcie wykonywania ruchu, na chwilkę zwolniłem ucisk kciuka - wylało się troszeczkę piwa, a u góry leja powstała nowa piana.
- Łooo stary, tera to masz kape ja chuj. - Wybąkał.
- Nie bój nic… Panuję nad sytuacją.
Kucnąłem, włożyłem gumę do ust i zwolniłem ucisk dłoni.
Część piwa wpadła mi do "złej dziurki", co wywołało atak kaszlu i wymiotne zrywy po zakończeniu procesu picia.
Beknąłem mokro (charakterystyczny dźwięk, podobny jak podczas płukania ust, tylko dobywający się od żołądka) i chwiejnym krokiem podszedłem do siedzącego na bani Młodego.
- Sprzęgło ci szarpie? - Zapytał.
- Spoko moko, wszystko pod kontrolą.

Algier należał do osób, które po wypiciu, stawały się agresywne - gdy więc zabrakło nam piw, zaczął bawić się lejem, uderzając nim o trawę.
- Algier kurwa zostaw to bo rozjebiesz! - Uniósł się Młody.
- Zaraz wracam. - Powiedziałem i odszedłem kilka kroków, by się wysikać.
Algier wstał i ni stąd, ni zowąd, uderzył mnie z rozmachem gumowym wężem, w wewnętrzną stronę kolana.
Nawet tego nie poczułem. W tym czasie Młody odebrał Algierowi węża i spakował go do reklamówki.
Zapiąłem rozporek i zobaczyłem, jak wygląda moja noga. Odsłoniętą skórę przecinał czerwony pas.
- Hehe Algier za co xD
- Ja nie wiem. Kusiłeś kurwa, kusiłeś.

Nie polecam picia tanich piw z leja - na drugi dzień ma się tak ogromnego kaca, że słowa po prostu tego nie opiszą.
Najpotworniejszymi objawami są ciągłe dreszcze i oczywiście doskonale znana kac kupa - czyli w tym przypadku, praktycznie sama brązowa woda ze "skwarkami", jak to stwierdził kiedyś Sperma.
Picie z leja ma też swoje zalety - na ten przykład, nikt z nas nie poczuł tego wieczora paskudnego smaku Kenigerów (nie polecam ich smakowania). Ogólnie, z tego co opowiedział mi tego popołudnia Algier, unikajcie piw, których puszki NIE SĄ wykonane z aluminium.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz