wtorek, 26 listopada 2013

Sebastianek-55

W parku, znajdującym się naprzeciw naszego gimnazjum, można było spotkać naprawdę przeróżne postacie – rodziców z dziećmi na placach zabaw, narkomanów w bocznych alejkach, wagarowiczów, a także przedstawicieli religii i sekt. Ci ostatni pojawiali się najrzadziej – sam widziałem ich może dwukrotnie.
Jednakże, w środowisku krążyło wiele opowieści o rzekomych spotkaniach, nazwijmy ich, trzeciego stopnia. Niektórzy wręcz prześcigali się w wymyślaniu najbardziej zwariowanych scenariuszy, w których to ich starszy brat wyciągał zza paska naładowany pistolet, pies wyrywał się ze smyczy i skakał do gardeł wrogów i tak dalej, i tak dalej.

Siedzieliśmy z Kamilem na jednej z ławek przy głównej alei, pijąc Tęczę i zajadając ją Topami. Zerwaliśmy się z ostatniej lekcji, jak to mieliśmy w zwyczaju – gdy tylko rozpoczynały się ciepłe, wiosenne dni.
Zwyczajem było też właściwie spotkanie Emila, który poszedł z nami.
- Kuzyn, jak tam ciocia? Podobno chora ostatnio była. – Zapytał Kamila.
- Skąd ta nagła troska?
- Kocham ją… Mocno i głęboko, a czasami w czoko xD – Emil wybuchnął śmiechem. Również nie kryłem swojego uśmiechu.
- Kurwa, idź się leczyć. Może pogadamy o Agatce?
- No co z nią? Nie ma pały, więc pewnie z palca strzela jak mnie nie ma na chacie.
Kamil pokiwał głową na boki, wiedząc, że w przegadywance z kuzynem nie wygra.
- Dobra. Daj łyka. – Zmienił temat.
Emil wysunął się nieco do przodu, obejmując butelkę. Z pogardliwym wyrazem twarzy, niczym wyrytym w kamieniu, wylał trochę Tęczy na ziemię.
- To był twój łyk, kurwa.
Teraz to ja wybuchnąłem śmiechem.

Siedzieliśmy tak kolejnych kilka minut, gdy zobaczyliśmy, że zza drzew wychodzą dwie kobiety w średnim wieku – obie ubrane w eleganckie garsonki, z włosami upiętymi z tyłu i sporymi torebkami na ramionach.
- Na policjantki to mi nie wyglądają. – Rzucił Emil.
Kobiety spojrzały na nas, chwilę szeptały do siebie, a potem podeszły na długość ramienia.
- Dzień dobry. Wiecie, kim jesteśmy?
Zapanowała chwila niezręcznej ciszy. Przerwał ją niespodziewanie Emil.
- No kurwa, jebany Przemek! Mówiłem mu, mają być dwudziestolatki! – Spojrzał na zdziwionego Kamila. – Daj telefon.
Kamil wyjął z kieszeni Nokię 3310 i podał ją kuzynowi. Ten udał, że wykręca numer, pokazując zaskoczonym kobietom, żeby czekały.
- No halo, Przemek. Co ty odpierdalasz kurwa? Powiedziałem, że chcę dwie dwudziestolatki, a ty mi przysyłasz jakiś towar dla ludu…
- Ale przepraszam… My nie jesteśmy od Przemka… - Wyjąkała jedna z kobiet. Emil odwrócił ku niej wzrok.
- Nie?
- Nie… My… Chcemy ogłosić radosną nowinę.
- Dobra, Przemek. Nieważne. To nie od ciebie… No, spoko. Nara. – Rzucił chłopak do telefonu i oddał go Kamilowi. – No to co to za nowina?
- Mamy tu dla was ulotki i broszurki – jest piękny dzień, moglibyście dobrze go wykorzystać. – Powiedziała słodkim głosem jedna z kobiet i podała nam trzy karteczki. Moglibyście poznać prawdę.
- Wolę poznać jakąś laskę. – Rzuciłem od niechcenia. Kamil zaśmiał się, ale Emil dalej wpatrywał się nieruchomo w kobiety.
- A wy jesteście od tych no, kurwa kotów, nie? No przecież! Jutro sobota, imieniny kota! – Wykrzyknął nagle.
Zbulwersowane i przerażone kobiety bez słowa odwróciły się i odeszły.
- A chcecie poznać prawdę?! – Wykrzyknął za nimi Emil. – Boga nie ma, a ja marzę o kazirodztwie!
Opadliśmy na ławkę, zanosząc się śmiechem i powoli dopijając Tęczę.
- Radosna nowina. Dobre xD – Wspominał Kamil. – Ej, a co to w ogóle za ulotki?
Dopiero teraz przypomnieliśmy sobie o karteczkach, które trzymaliśmy w rękach.
- Poznaj prawdę. Kochaj boga… Spuść się w dupę. – Recytował Emil. – Mam pomysł, dajcie mi to kurwa.
Daliśmy koledze swoje broszurki. Emil wstał i poszedł do sąsiadującej z naprzeciwka ławki. Przystanął na niej, opuścił spodnie i wypróżnił się na samym środku siedziska, zanosząc się głośnym rechotem.
- Emil, ja pierdolę! – Krzyknął Kamil, odwracając wzrok.
- Patrz, kurwo! Poznaj prawdę xD
Chłopak skończył, wsunął spodnie na pośladki i w świeży stolec wbił wszystkie trzy kolorowe ulotki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz