piątek, 15 listopada 2013

Wesele

 Mam rodzinę na wsi. Taką prawdziwą wiejską rodzinę- za komuny przywozili moim starym mięso jak zabili świniaka, za wałęsy moi starzy im pożyczali pieniądze. Standard. 
Jak byłem jakoś na 12 levelu to ktoś z tej rodziny się żenił i zostaliśmy wszyscy "miastowi" zaproszeni" na ślub und wesele. 
Uroczystości również były stereotypowe, szwagrowie pili wódkę pod kościołem, ich żony miały sukienki z tego semiodblaskowego materiału, ksiądz był gruby. 

Wiadomo, że od ślubu ciekawsze jest wesele. Odbywało się ono niestereotypowo w tańcbudzie z pustaków krytych eternitem, zamiast w remizie. Mnie posadzono przy stole z młodzieżo. Patrząc z perspektywy czasu moi prowincjonalni współtowarzysze (w podobnym wieku) biesiady mieli wobec mnie kompleksy mocno bo cały czas dokuczali mi w stylu tego słynnego "golisz łoniaki?" "seksujesz się?" itd. 
W końcu zapytali czy palę szluge a ja nie chcą dłużej robić za stołową pizdę powiedziałem, że palę, chociaż wcześniej nigdy nie paliłem. Żeby nie było kurde przypału poszliśmy za budynek gospodarczo-przemysłowy, który znajdował się obok "sali weselnej" (cudzysłów ze względu na nazwę dosyć na wyrost, gdyby nie było eternitu to byłoby bez). 

Stoimy, palimy, ciemno było więc nie widać, że tylko przytykam papierosa do ust xD 
Nagle słychać konwersację dwóch dorosłych mężczyzn zbliżających się w naszym kierunku. Wiejskie seby mówią, żeby kitrać szlugę bo starzy idą. Jeden seba chciał złapać jeszcze jednego bucha no i akurat wtedy przyszli dwaj Janusze. 
>Seba kurwa co ty szlugi palisz? Ja cię kurwa gnoju oduczę!
Po czym staropolską metodą wychowawczą Janusz próbował zapierdolić Sebie plaskuna. Seba staroludzkim instynktem zachowawczym schylił głowę i plaskun podpitego już zapewne Janusza powędrował dalej, prosto w moją twarz. 

Odrzuciło mnie na kilka metrów i zobaczyłem te słynne gwiazdy po czym nagle skończył mi się grunt pod nogami i poleciałem w dół w bagno. Znaczy nie bagno tylko gówno, bo ktoś zostawił szambo bez jakiegokolwiek przykrycia - odsłonięta betonowa studnia w ziemi a w niej gówno. Wpierdoliłem się kurwa po szyję i pamiętam tylko, że czegoś się złapałem. Nie wiem co działo się potem bo szczęśliwie mój instynkt samozachowawczy odciął wszystkie zmysły niebędące niezbędnymi do nieutopienia się w gównie. Potem pamiętam jak mnie wyciągają, jest zbiegowisko i moja matka płacze a ojciec napierdala tego szwagra co mnie w gówno wrzucił. 

Potem jechaliśmy do domu z tym, że mój ojciec nabył wtedy świeżo Skodę i wsadzenie mnie do niej oznaczałoby wymianę foteli więc jakich szwagier zaproponował, że on podjedzie traktorem z przyczepką do przewozu trzody chlewnej. Na przyczepce dowieźli mnie do domu naszej rodziny gdzie zostałem przed drzwiami rozebrany do naga, moje ubrania wypierdolone a ja wstępnie umyty szlauchem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz