Podczas jednego z upalnych, letnich popołudni, znaleźliśmy worek po brzegi wypełniony przegniłymi ziemniakami. Sperma i Emil, lubiący szeroko rozumiany bród i smród, od razu zainteresowali się skarbem.
W końcu postanowiliśmy zrobić przelotówkę przez pobliskie osiedle i spróbować wrzucić ziemniaki przez otwarte na parterze okna. Było śmiesznie – w pogoń za nami rzuciła się jedna z lokatorek, mająca na oko osiemdziesiąt lat, której rzekomo ziemniak zniszczył zabytkowy obraz wiszący w salonie xD
Uciekliśmy, ale wciąż to nie było to – postanowiliśmy wrócić na nasz teren i iść po Kamila, który przy okazji miał oddać Emilowi jakąś kasetę magnetofonową.
Drzwi otworzyła mama Kamila – Milena. Sperma schował reklamówkę z ziemniakami za plecami.
- Cześć ciocia, jest Kamil? – Zapytał Emil. Ja i Sperma ukłoniliśmy się grzecznie i kątem oka zauważyliśmy, że w swoim pokoju, za uchylonymi drzwiami, Kamil gra na komputerze.
- Niestety, Kamila nie ma. Może coś przekazać?
Sperma spojrzał na mnie z powątpiewaniem w oczach. Znałem to spojrzenie – „kurwa, stary, serio?”.
- Chuj nie kuzyn, kurwa! – Oburzył się Emil, gdy usiedliśmy na jednej z ławek.
- Ale ogarniasz? Siedział i napierdalał w Max Payne’a (bez odmiany imienia), a starej kazał powiedzieć, że go nie ma xD – Kontynuował Sperma.
- Jak następnym razem zobaczę Milenę, to zerżnę ją w kapę. Dobra ciocia.
- Kurwa, Emil xD Ty zboku pierdolony, tylko bladzie (potocznie blade, nieopalone pośladki) ci we łbie xD – Odparował Sperma, po czym rzucił ziemniakiem w gołębia, który wylądował na przeciwległej ławce.
- Ej, chyba mam pomysł. – Powiedziałem. – Kamil ostro się ścipił (potocznie stchórzył, oszukał, wymigał się), ale ciekawe co zrobi, jak przyjdzie po niego Patryk.
- No, bo to kurwa te, pedały są xD – Ucieszył się Emil.
Poszliśmy po Patryka.
Tym razem wszystko poszło gładko – zastaliśmy Patryka, wyszedł razem z nami i od razu ruszyliśmy do Kamila. Zaplanowaliśmy, że Patryk spróbuje wyciągnąć go na zewnątrz, a gdy odejdziemy nieco od jego domu, obrzucamy go zgniłymi ziemniakami. Każdy wziął kilka „bomb”, po czym schowaliśmy się za stojącymi na parkingu samochodami.
Gdy Patryk podchodził do drzwi domu Kamila i już miał pukać, wyszła z niego Milena.
- Dzień dobry pani. Jest Kamil?
- Tak, proszę, wejdź – Kamil jest u siebie. Ja wrócę za godzinkę.
Podbiegliśmy bliżej, przygotowani do ataku. Po chwili Patryk i Kamil wyszli z domu. Poczekaliśmy, aż zamknie drzwi (żeby nie mógł uciec)… I się zaczęło.
Zgniłe ziemniaki trafiały wszędzie – bezlitośnie pozostawiając plamy na krótkich spodenkach i koszulce Kamila. Patryk uciekł w popłochu, udając, że nie wie, co się dzieje.
Nasz cel przeskoczył przez płot do sąsiadów i uciekł, ścigany przez pojedyncze ziemniaki.
Doskonale wiedzieliśmy, że Kamil wróci do domu prędzej czy później. Za nic nie pozwoli, by matka zobaczyła go w takim stanie, bo wyrwie mu nogi z dupy. I rzeczywiście, nim minął kwadrans, zobaczyliśmy wyłaniającą się zza rogu głowę, a zaraz potem resztę ciała.
Chłopak był brudny i rozczochrany, a jego ubranie łatały żółtozielone plamy. Siedząc w ukryciu, zaczęliśmy cicho chichotać.
Kamil podbiegł do drzwi, rozejrzał się, czy przypadkiem nikogo za nim nie ma (byliśmy, ale ukryci za żywopłotem), po czym szybko wszedł do środka.
Tym razem postanowiliśmy udawać, że jesteśmy bezbronni i chcemy po prostu pogadać. Wysłaliśmy więc Emila, by wyciągnął na zewnątrz kuzyna. Dla bezpieczeństwa, do kieszeni bluzy zapakował kilka ziemniaków.
Drzwi się otworzyły. Kamil miał na sobie tylko bieliznę i skarpetki.
- Czego tu chcesz?! – Krzyknął.
- Kamil chodź na dwór.
- Nie!
- Kamil, nie mamy ziemniaków!
- No to co, nie chcę!
Emil stracił panowanie nad sobą. Wyciągnął ziemniaka i rzucił nim w Kamila – ten jednak zrobił unik. Warzywo uderzyło w ścianę i rozprysło się po przedpokoju.
Emil śmiejąc się jak szaleniec, rzucił jeszcze raz – tym razem trafił w drzwi (milisekundy później zatrzasnęły się z hukiem). Zabawa się skończyła.
- Zerżnę ci Milenkę! – Ryknął na całe gardło.
Nie wiedząc co zrobić z kilkoma pozostałymi ziemniakami, wrzuciliśmy je na balkon (na pierwszym piętrze) i poszliśmy szukać innego zajęcia.
Kamil oczywiście obraził się na nas, ale po tygodniu pustelnictwa, postanowił pogodzić się z paczką.
Wtedy też powstały dwa powiedzenia, których używaliśmy w późniejszych latach – „Kamil, nie mamy ziemniaków” oraz „zerżnę ci Milenkę” (czego Emil oczywiście nie zrobił).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz