poniedziałek, 25 listopada 2013

Sebastianek-54

Algier sam w sobie był zabawną osobą – potrafił być nietaktowny i infantylny, wzbudzając uśmiechy na twarzach towarzyszy, potrafił pomóc w potrzebie (np. nokautując Czterookiego), ale wszystko to i tak pozostawało w cieniu jego brata – Guły.
Guła był starszy od nas o dwa lata, ale zadawał się raczej z młodszymi – z biegiem czasu został dobrym kumplem Młodego i Spermy, ale nie o tym chciałbym mówić. Ważne jest, że nie potrafił wymawiać litery „R” – i wierzcie lub nie, cierpiał z tego powodu wielkie katusze.
Dość, by powiedzieć, że podczas wizyty okresowej u lekarza (jak zawsze, chodziliśmy tam większą grupą, zrywając się z lekcji), wpisano mu w książeczce „reranie”. Albo „łełanie”, w jego fonetyce. Wszyscy wtajemniczeni żartowali z tego przez dobrych kilka miesięcy.
Poza tym, ta drobna wada wymowy utrudniała wszelakie rozmowy, ze szczególnym uwzględnieniem relacji z nowych odcinków Dragon Balla czy Pokemonów (Czałmandeł, Fłezeł, Zespół Ł – wyliczać można w nieskończoność).
Poza tym, Guła różnił się od swoich rówieśników – był od nich większy (kwestia genów – Algier też zawsze należał do szerokich i wysokich), silniejszy i… Zdecydowanie mniej dojrzały. Gdy jego rówieśnicy zaczynali uganiać się za dziewczętami, on pozostał w piaskownicy, pełniąc rolę szefa.

Tego letniego dnia, staliśmy w jednym z wejść do klatek schodowych w okolicznych blokach, rozmawiając i śmiejąc się z przeróżnych tematów. Skończyliśmy właśnie drugą klasę gimnazjum i rozkoszowaliśmy się błogą wolnością.
Było nas czterech – ja, Młody, Sperma i Emil. Patryk i Kamil odsiadywali kary za sfałszowanie swoich świadectw.
Błogi spokój przerwały nagle opętańcze krzyki dochodzące zza sąsiedniego bloku.
- Spełma! Spełma! SPEŁMA!
Obejrzeliśmy się, ale niczego nie zobaczyliśmy.
- Co to było? – Zapytałem.
- To nie był Guła? – Zastanawiał się Młody. – Chodźcie kurwa, może go biją albo coś.
Zerwaliśmy się do biegu. Młody i Sperma wyrwali z ziemi dwa kije, które miały służyć jako tyczki dla zasadzonych małych drzewek.
- Spełma! Spełma!
Krzyki stawały się coraz głośniejsze, ale na pewno nie wyraźniejsze.
Zobaczyliśmy go – Guła klęczał na trawniku i zanosił się krzykiem. Podeszliśmy bliżej.
- Guła! Co się dzieje? – Zapytał go Sperma.
- Spełma, pławie włóbełka w łękach miałem! – Wykrzyknął.

Innym razem, Młody, Guła i kilku innych znajomych, mieli zamiar kupić kilka biletów autobusowych żeby wybrać się na mecz. Nikt nie przewidział, jak kłopotliwa może okazać się wada wymowy Guły.
Guła podszedł do kasy:
- Bułułu łułu. – Wypowiedział.
- Proszę? – Zapytała zdziwiona kasjerka, która nie zrozumiała, co klient właśnie powiedział.
- Bułułu łułu!
- Przepraszam, chyba pana nie zrozumiałam…
- Jeden bilet. – Powiedział wreszcie Młody.
- Łułułu. – Dodał Guła.
- Ulgowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz